-
1. Data: 2010-12-22 16:33:33
Temat: Jak legalnie ograbić wykonawcę? (b. długie)
Od: scream <n...@p...pl>
Drodzy Grupowicze,
Jeżeli Wasz wykonawca...
- to totalny partacz i zniszczył Wam materiał,
lub
- przestała Wam się podobać jego praca,
lub
- facet chce dodatkowych pieniędzy w trakcie/po pracy,
lub
- po prostu przestała Wam się podobać jego gęba albo macie go dość,
lub, w ostateczności,
- jeżeli nie macie ochoty mu płacić, a zalazł Wam za skórę i jeszcze
chcielibyście mu dopiec:
... TO Podaję sprawdzony i, jak się okazuje, zgodny z prawem sposób jak
możecie to zrobić. Będzie to wymagało trochę zachodu, ale napsujecie mu
krwi i w dodatku osiągniecie jakieś, mniejsze lub większe, korzyści
finansowe. Niestety, życie napisało tę historię na moim przykładzie.
Kiedyś już tu chyba pisałem, że mam (miałem!) klienta, który przez ponad
pół roku współpracy nie mógł wybrać armatury i ceramiki do łazienek, dzięki
czemu wykończenie domu przeciągnęło się w czasie z planowanych 3 miesięcy
do prawie 9, a tym samym facet doprowadził do etapu kiedy nie było już
kompletnie co robić i trzeba było szukać sobie innej roboty. Otóż aby moja
recepta na legalną w świetle prawa grabież zadziałała, musi być spełnionych
kilka warunków.
Po pierwsze, spowoduj, aby wykonawca przywiózł na miejsce pracy (czyli do
Twojego domu) swoje narzędzia. Najlepiej jesli będą to narzędzia
glazurnicze i inne pomocne w wykonywaniu łazienek i zabudów w nich, bowiem
rozmaite gilotyny, wkrętarki, piły i otwornice diamentowe są niemało warte.
Po drugie, w trakcie tych prac musisz spowodować przestój w pracy, ale na
tyle krótki, aby wykonawcy nie chciało/nie opłacało się zabierać swoich
narzędzi (bo po co, skoro zaraz ma wrócić?). W moim przypadku było to tak,
że już lada-chwila mieliśmy dokańczać, ale pechowo popękały ściany i sufity
w budynku, więc musieliśmy opuścić budowę; miała wejść ekipa, która
budowała dom i poprawiać. Raptem tydzień wolnego, a akurat była robota w
innym miejscu, przy czymś innym, więc graty glazurnicze zostały.
Po trzecie, co trzeba zrobić? Ano trzeba zmienić kod wejściowy do alarmu i
z odpowiednią dozą perfidii poinformować o tym wykonawcę. Wszak macie na
niego złość, więc warto spowodować u niego chwilowy wzrost ciśnienia.
Pamiętajcie, że on jeszcze nie do konca wie co się święci i nie przeczuwa
kłopotów.
Po czwarte, z planowanego tygodnia przerwy trzeba zrobić 2,5 miesiąca
przerwy.
I na tym etapie (w końcu) współpraca się kończy, bo dalsza w takim
kształcie nie jest możliwa. Jeść coś trzeba, pracownikom płacić też, więc
wykonawca szuka sobie innej pracy. Ale, ale... Wykonawca zapewne będzie
chciał odzyskać swoje narzędzia. I tu go mamy! Na początku zasłaniajcie się
brakiem czasu na spotkanie (ktoś go musi wpuścić, wszak zmienił się kod
alarmu; w bardziej złośliwej opcji trzeba też zmienić zamki), wyjazdami
zagranicznymi, niezrozumieniem uzgodnień czynionych 9-10 miesięcy temu (!),
bólem głowy czy nawałem obowiązków w pracy.
Napiszcie też, że oddacie mu narzędzia, jeżeli zapłaci Wam pewną sumę
pieniędzy. W moim przypadku ta suma opiewała na ponad 3/4 całej kwoty
wszystkich robót w domu. Oczywiście nie musicie podawać żadnych argumentów
skąd się taka suma wzięła ani dlaczego to wykonawca ma wam płacić a nie
odwrotnie, ani tym bardziej jakie macie prawo żądać od niego pieniędzy za
oddanie mu jego własnych narzędzi.
I teraz tak - jeżeli wykonawca wam zapłaci, powiedzmy, 20 tysięcy, to
oddajecie mu jego graty i po sprawie. Jesteście wygrani i do tego na
plusie. Jeżeli zaś nie zapłaci, to też jesteście wygrani, ale trochę mniej.
Macie jego narzędzia, które możecie np. spieniężyć na Allegro, podarować
szwagrowi lubiącemu majsterkować, w ostateczności wywieźć na wysypisko i
napawać się ich widokiem na śmietniku mając w myślach obraz wykonawcy
rwącego sobie włosy z głowy.
Ale na tym historia się nie kończy. Możecie trafić na krnąbrnego wykonawcę,
który nie dość, że nie zapłaci wam haraczu za odzyskanie swojej własności,
to jeszcze poleci - głupi - na policję, i zgłosi, że chcecie wymusić na nim
jakieś pieniądze i przetrzymujecie jego własność. Policja sprawę przyjmie i
prześle do jednostki właściwej miejscowo dla konkretnego wydarzenia.
Jednakże nie lękajcie się, włos Wam z głowy nie spadnie. W/w jednostka
sprawę umorzy, a pod wszystkim podpisze się jakiś asesorzyna. Wykonawca
napisze odwołanie, ale sąd utrzyma w mocy decyzję prokuratury, a od decyzji
sądu jak wiadomo nie ma już odwołania, nawet do Strasburga. Cytując mniej
więcej z uzasadnienia, sąd stwierdza, że do żadnego przestępstwa nie
doszło, gdyż państwo A. nie działali w zamiarze bezpośrednim zwiększenia
swojego stanu posiadania. Nie ma więc mowy ani o przywłaszczeniu, ani o
wyłudzeniu, ani o jakimkolwiek innym przestępstwie. Narzędzia zabrali z
czystej złośliwości a nie z chęci zysku, więc nie podlegają karze; zaś
pieniędzy co prawda żądali, ale nie po to, aby się wzbogacić (pewnie
chcieli oddać na fundację TVN).
I to już koniec tej przydługiej historii. Jeszcze mała uwaga. Polska to nie
Ameryka i tu prawo nie opiera się na precedensach, wobec czego takie
zachowanie może wam jednak narobić brudu w papierach jeżeli ktoś w
prokuraturze będzie bardziej rozgarnięty niz kupka siana. Ale warto
zaryzykować, zawsze to lepsza zabawa niż płacenie paragonami. No i można
osiągnąć lepszy skutek - wszak nie ma co porównywać niewypłacenia paru stów
z pozbawieniem człowieka narzędzi pracy. Pewnie niejeden wykonawca
pozbawiony swoich narzędzi gotów jest nawet zapłacić te kilka tysięcy i
odzyskać swoją własność, dzięki której utrzymuje rodzinę. Tu kolejna uwaga
- załatwiajcie wszystko listownie, pismami, na papierze, bo raz, że to
znakomicie przedłuża całą sprawę i wzmaga desperację w drugiej stronie
sporu, a dwa, że jeżeli wystosujecie takie żądania w rozmowie face-to-face,
to obawiam się, że możecie jednak oberwać w łeb jeśli komuś puszczą nerwy.
A tak po prawdzie, z perspektywy czasu, to jednak cieszę się, że mój romans
z wykończeniówką dobiegł końca. Nie mam ochoty nigdy więcej babrać się w
tym syfie i patrząc z odpowiednim dystansem do sprawy, szczerze współczuję
wszystkim, którzy to robią. Może jeszcze coś kiedyś napiszę, jak znajdę
wolną chwilę, bo różnych tego typu historyjek - swoich i nie swoich - znam
kilka.
--
best regards,
scream
Samobójcy są arystokracją wśród umarłych.
-
2. Data: 2010-12-22 18:05:41
Temat: Re: Jak legalnie ograbić wykonawcę? (b. długie)
Od: "Marek Dyjor" <m...@p...onet.pl>
scream wrote:
> Drodzy Grupowicze,
>
> Jeżeli Wasz wykonawca...
> - to totalny partacz i zniszczył Wam materiał,
> lub
> - przestała Wam się podobać jego praca,
> lub
> - facet chce dodatkowych pieniędzy w trakcie/po pracy,
> lub
> - po prostu przestała Wam się podobać jego gęba albo macie go dość,
> lub, w ostateczności,
> - jeżeli nie macie ochoty mu płacić, a zalazł Wam za skórę i jeszcze
> chcielibyście mu dopiec:
>
> ... TO Podaję sprawdzony i, jak się okazuje, zgodny z prawem sposób
> jak możecie to zrobić. Będzie to wymagało trochę zachodu, ale
> napsujecie mu krwi i w dodatku osiągniecie jakieś, mniejsze lub
> większe, korzyści finansowe. Niestety, życie napisało tę historię na
> moim przykładzie.
>
> Kiedyś już tu chyba pisałem, że mam (miałem!) klienta, który przez
> ponad pół roku współpracy nie mógł wybrać armatury i ceramiki do
> łazienek, dzięki czemu wykończenie domu przeciągnęło się w czasie z
> planowanych 3 miesięcy do prawie 9, a tym samym facet doprowadził do
> etapu kiedy nie było już kompletnie co robić i trzeba było szukać
> sobie innej roboty. Otóż aby moja recepta na legalną w świetle prawa
> grabież zadziałała, musi być spełnionych kilka warunków.
>
> Po pierwsze, spowoduj, aby wykonawca przywiózł na miejsce pracy
> (czyli do Twojego domu) swoje narzędzia. Najlepiej jesli będą to
> narzędzia glazurnicze i inne pomocne w wykonywaniu łazienek i zabudów
> w nich, bowiem rozmaite gilotyny, wkrętarki, piły i otwornice
> diamentowe są niemało warte.
>
> Po drugie, w trakcie tych prac musisz spowodować przestój w pracy,
> ale na tyle krótki, aby wykonawcy nie chciało/nie opłacało się
> zabierać swoich narzędzi (bo po co, skoro zaraz ma wrócić?). W moim
> przypadku było to tak, że już lada-chwila mieliśmy dokańczać, ale
> pechowo popękały ściany i sufity w budynku, więc musieliśmy opuścić
> budowę; miała wejść ekipa, która budowała dom i poprawiać. Raptem
> tydzień wolnego, a akurat była robota w innym miejscu, przy czymś
> innym, więc graty glazurnicze zostały.
>
> Po trzecie, co trzeba zrobić? Ano trzeba zmienić kod wejściowy do
> alarmu i z odpowiednią dozą perfidii poinformować o tym wykonawcę.
> Wszak macie na niego złość, więc warto spowodować u niego chwilowy
> wzrost ciśnienia. Pamiętajcie, że on jeszcze nie do konca wie co się
> święci i nie przeczuwa kłopotów.
>
> Po czwarte, z planowanego tygodnia przerwy trzeba zrobić 2,5 miesiąca
> przerwy.
>
> I na tym etapie (w końcu) współpraca się kończy, bo dalsza w takim
> kształcie nie jest możliwa. Jeść coś trzeba, pracownikom płacić też,
> więc wykonawca szuka sobie innej pracy. Ale, ale... Wykonawca zapewne
> będzie chciał odzyskać swoje narzędzia. I tu go mamy! Na początku
> zasłaniajcie się brakiem czasu na spotkanie (ktoś go musi wpuścić,
> wszak zmienił się kod alarmu; w bardziej złośliwej opcji trzeba też
> zmienić zamki), wyjazdami zagranicznymi, niezrozumieniem uzgodnień
> czynionych 9-10 miesięcy temu (!), bólem głowy czy nawałem obowiązków
> w pracy.
>
> Napiszcie też, że oddacie mu narzędzia, jeżeli zapłaci Wam pewną sumę
> pieniędzy. W moim przypadku ta suma opiewała na ponad 3/4 całej kwoty
> wszystkich robót w domu. Oczywiście nie musicie podawać żadnych
> argumentów skąd się taka suma wzięła ani dlaczego to wykonawca ma wam
> płacić a nie odwrotnie, ani tym bardziej jakie macie prawo żądać od
> niego pieniędzy za oddanie mu jego własnych narzędzi.
>
> I teraz tak - jeżeli wykonawca wam zapłaci, powiedzmy, 20 tysięcy, to
> oddajecie mu jego graty i po sprawie. Jesteście wygrani i do tego na
> plusie. Jeżeli zaś nie zapłaci, to też jesteście wygrani, ale trochę
> mniej. Macie jego narzędzia, które możecie np. spieniężyć na Allegro,
> podarować szwagrowi lubiącemu majsterkować, w ostateczności wywieźć
> na wysypisko i napawać się ich widokiem na śmietniku mając w myślach
> obraz wykonawcy rwącego sobie włosy z głowy.
>
> Ale na tym historia się nie kończy. Możecie trafić na krnąbrnego
> wykonawcę, który nie dość, że nie zapłaci wam haraczu za odzyskanie
> swojej własności, to jeszcze poleci - głupi - na policję, i zgłosi,
> że chcecie wymusić na nim jakieś pieniądze i przetrzymujecie jego
> własność. Policja sprawę przyjmie i prześle do jednostki właściwej
> miejscowo dla konkretnego wydarzenia.
>
> Jednakże nie lękajcie się, włos Wam z głowy nie spadnie. W/w jednostka
> sprawę umorzy, a pod wszystkim podpisze się jakiś asesorzyna.
> Wykonawca napisze odwołanie, ale sąd utrzyma w mocy decyzję
> prokuratury, a od decyzji sądu jak wiadomo nie ma już odwołania,
> nawet do Strasburga. Cytując mniej więcej z uzasadnienia, sąd
> stwierdza, że do żadnego przestępstwa nie doszło, gdyż państwo A. nie
> działali w zamiarze bezpośrednim zwiększenia swojego stanu
> posiadania. Nie ma więc mowy ani o przywłaszczeniu, ani o wyłudzeniu,
> ani o jakimkolwiek innym przestępstwie. Narzędzia zabrali z czystej
> złośliwości a nie z chęci zysku, więc nie podlegają karze; zaś
> pieniędzy co prawda żądali, ale nie po to, aby się wzbogacić (pewnie
> chcieli oddać na fundację TVN).
>
> I to już koniec tej przydługiej historii. Jeszcze mała uwaga. Polska
> to nie Ameryka i tu prawo nie opiera się na precedensach, wobec czego
> takie zachowanie może wam jednak narobić brudu w papierach jeżeli
> ktoś w prokuraturze będzie bardziej rozgarnięty niz kupka siana. Ale
> warto zaryzykować, zawsze to lepsza zabawa niż płacenie paragonami.
> No i można osiągnąć lepszy skutek - wszak nie ma co porównywać
> niewypłacenia paru stów z pozbawieniem człowieka narzędzi pracy.
> Pewnie niejeden wykonawca pozbawiony swoich narzędzi gotów jest nawet
> zapłacić te kilka tysięcy i odzyskać swoją własność, dzięki której
> utrzymuje rodzinę. Tu kolejna uwaga - załatwiajcie wszystko
> listownie, pismami, na papierze, bo raz, że to znakomicie przedłuża
> całą sprawę i wzmaga desperację w drugiej stronie sporu, a dwa, że
> jeżeli wystosujecie takie żądania w rozmowie face-to-face, to obawiam
> się, że możecie jednak oberwać w łeb jeśli komuś puszczą nerwy.
>
> A tak po prawdzie, z perspektywy czasu, to jednak cieszę się, że mój
> romans z wykończeniówką dobiegł końca. Nie mam ochoty nigdy więcej
> babrać się w tym syfie i patrząc z odpowiednim dystansem do sprawy,
> szczerze współczuję wszystkim, którzy to robią. Może jeszcze coś
> kiedyś napiszę, jak znajdę wolną chwilę, bo różnych tego typu
> historyjek - swoich i nie swoich - znam kilka.
w sumie to wypadki chodzą po ludziach, dom może sie zapalić, mogą go bandyci
okraść, tyle złego sie teraz w świecie dzieje.
-
3. Data: 2010-12-22 18:37:49
Temat: Re: Jak legalnie ograbić wykonawcę? (b. długie)
Od: "Plumpi" <p...@o...pl>
Użytkownik "Marek Dyjor" <m...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:ieteli$nke$1@news.onet.pl...
> w sumie to wypadki chodzą po ludziach, dom może sie zapalić, mogą go
> bandyci okraść, tyle złego sie teraz w świecie dzieje.
Ale po co babrać się w bagnie i narażać na problemy z prawem ?
Wystarczy tylko każdą umowę prowadzić legalnie i z umowami na papierze, w
których zawarte są szczegóły współpracy tzn. co, kto, kiedy i gdzie, a do
tego sprytny telefon, który rejestruje każdą rozmowę. Zgodnie z polskim
prawem każdy może nagrywać własne rozmowy telefoniczne na własny użytek, a w
razie potrzeby, nagrania te mogą posłużyć w sądzie jako dowód.
Czasami też klienci próbują wymusić warunki inne niż były wcześniej
uzgadniane. Wtedy wystarczy tylko przedstawić takiemu cwaniaczkowi nagranie
i sprawa jest zamknięta :)
-
4. Data: 2010-12-22 18:40:04
Temat: Re: Jak legalnie nie dać się okraść cwaniaczkom.
Od: "Plumpi" <p...@o...pl>
Użytkownik "Marek Dyjor" <m...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:ieteli$nke$1@news.onet.pl...
> w sumie to wypadki chodzą po ludziach, dom może sie zapalić, mogą go
> bandyci okraść, tyle złego sie teraz w świecie dzieje.
Ale po co babrać się w bagnie i narażać na problemy z prawem ?
Wystarczy tylko każdą umowę prowadzić legalnie i z umowami na papierze, w
których zawarte są szczegóły współpracy tzn. co, kto, kiedy i gdzie, a do
tego sprytny telefon, który rejestruje każdą rozmowę. Zgodnie z polskim
prawem każdy może nagrywać własne rozmowy telefoniczne na własny użytek, a w
razie potrzeby, nagrania te mogą posłużyć w sądzie jako dowód. Czasami też
klienci próbują wymusić warunki inne niż były wcześniej uzgadniane,
wmawiając, że było inaczej. Wtedy wystarczy tylko przedstawić takiemu
cwaniaczkowi nagranie i sprawa jest zamknięta :)
-
5. Data: 2010-12-22 20:01:33
Temat: Re: Jak legalnie nie dać się okraść cwaniaczkom.
Od: scream <n...@p...pl>
Dnia Wed, 22 Dec 2010 19:40:04 +0100, Plumpi napisał(a):
> Ale po co babrać się w bagnie i narażać na problemy z prawem ?
> Wystarczy tylko każdą umowę prowadzić legalnie i z umowami na papierze, w
> których zawarte są szczegóły współpracy tzn. co, kto, kiedy i gdzie,
Aleś Ty mądry :) Nasza umowa ma 10 stron licząc razem z aneksami, a
wyszczególnione są nawet takie pierdoły jak metry bieżące silikonu w
narożnikach. I co? I nic. A pomysł z podpaleniem domu cóż, raczej chybiony.
To nie w moim stylu :]
--
best regards,
scream
Samobójcy są arystokracją wśród umarłych.
-
6. Data: 2010-12-22 20:23:09
Temat: Re: Jak legalnie nie dać się okraść cwaniaczkom.
Od: "Marek Dyjor" <m...@p...onet.pl>
Plumpi wrote:
> Użytkownik "Marek Dyjor" <m...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
> news:ieteli$nke$1@news.onet.pl...
>
>> w sumie to wypadki chodzą po ludziach, dom może sie zapalić, mogą go
>> bandyci okraść, tyle złego sie teraz w świecie dzieje.
>
> Ale po co babrać się w bagnie i narażać na problemy z prawem ?
> Wystarczy tylko każdą umowę prowadzić legalnie i z umowami na
> papierze, w których zawarte są szczegóły współpracy tzn. co, kto,
> kiedy i gdzie, a do tego sprytny telefon, który rejestruje każdą
> rozmowę. Zgodnie z polskim prawem każdy może nagrywać własne rozmowy
> telefoniczne na własny użytek, a w razie potrzeby, nagrania te mogą
> posłużyć w sądzie jako dowód. Czasami też klienci próbują wymusić
> warunki inne niż były wcześniej uzgadniane, wmawiając, że było
> inaczej. Wtedy wystarczy tylko przedstawić takiemu cwaniaczkowi
> nagranie i sprawa jest zamknięta :)
jak trafisz na skurwysyna mającego układy to gówno w sądach zrobisz, nie
widzisz że z opowiastki wynika wprost że facet jest dobrze ustawiony i
miejscowe sądy i prokuratura tańczą tak jak on im gra?
-
7. Data: 2010-12-22 20:29:06
Temat: Re: Jak legalnie nie dać się okraść cwaniaczkom.
Od: "Plumpi" <p...@o...pl>
Użytkownik "Marek Dyjor" <m...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:ietmna$l8j$1@news.onet.pl...
> jak trafisz na skurwysyna mającego układy to gówno w sądach zrobisz, nie
> widzisz że z opowiastki wynika wprost że facet jest dobrze ustawiony i
> miejscowe sądy i prokuratura tańczą tak jak on im gra?
No to dopiero takiemu spróbuj spalić chałupę :)
-
8. Data: 2010-12-22 20:48:13
Temat: Re: Jak legalnie ograbić wykonawcę? (b. długie)
Od: Kadar <o...@g...com>
> --
> best regards,
> scream
Teraz juz wiem dlaczego moj wykonawca wpadl w taka panike kiedy po 3
dniach pracy nie uzgodnil ze mna zadnych szczegolow i nie mial umowy.
Tylko ze w moim przypadku dobrze sie skonczylo (chyba dla obu stron).
KADAR
-
9. Data: 2010-12-22 20:56:48
Temat: Re: Jak legalnie nie dać się okraść cwaniaczkom.
Od: M <M...@o...pl>
W dniu 2010-12-22 21:23, Marek Dyjor pisze:
> Plumpi wrote:
>> Użytkownik "Marek Dyjor" <m...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
>> news:ieteli$nke$1@news.onet.pl...
>>
>>> w sumie to wypadki chodzą po ludziach, dom może sie zapalić, mogą go
>>> bandyci okraść, tyle złego sie teraz w świecie dzieje.
>>
>> Ale po co babrać się w bagnie i narażać na problemy z prawem ?
>> Wystarczy tylko każdą umowę prowadzić legalnie i z umowami na
>> papierze, w których zawarte są szczegóły współpracy tzn. co, kto,
>> kiedy i gdzie, a do tego sprytny telefon, który rejestruje każdą
>> rozmowę. Zgodnie z polskim prawem każdy może nagrywać własne rozmowy
>> telefoniczne na własny użytek, a w razie potrzeby, nagrania te mogą
>> posłużyć w sądzie jako dowód. Czasami też klienci próbują wymusić
>> warunki inne niż były wcześniej uzgadniane, wmawiając, że było
>> inaczej. Wtedy wystarczy tylko przedstawić takiemu cwaniaczkowi
>> nagranie i sprawa jest zamknięta :)
>
> jak trafisz na skurwysyna mającego układy to gówno w sądach zrobisz, nie
> widzisz że z opowiastki wynika wprost że facet jest dobrze ustawiony i
> miejscowe sądy i prokuratura tańczą tak jak on im gra?
Raczej trzeba wiedzieć, co w takiej sytuacji zrobić, jak złożyć
doniesienie na policję (co napisać), co napisać w pozwie do sądu, itd. itp.
W starciu wykonawca/inwestor to częściej inwestor jest stratny.
M.
-
10. Data: 2010-12-22 21:01:23
Temat: Re: Jak legalnie ograbić wykonawcę? (b. długie)
Od: adam <a...@g...pl>
Ryzyko jak w każdej działalności, zawsze można trafić na oszusta.
Podobnie, wielu uczestników tej grupy mogłoby opisać sytuację odwrotną,
jak borykają się z nieuczciwym wykonawcą. Takie życie, złodzieje są
wszędzie.
Mimo to współczuję.
Adam