-
1. Data: 2010-05-30 19:05:07
Temat: Moje przeboje z klientem
Od: scream <n...@p...pl>
Wyżalić się chciałem. Tyle się tu pisze o nierzetelnych wykonawcach, więc
teraz ja napiszę coś o nierzetelnym kliencie. Długie będzie. Bardzo...
W lipcu zeszłego roku znalazłem klienta chętnego na wykończenie całego
domu, tj. malowanie, łazienki, panele podłogowe. Dogadaliśmy wszystko i
podpisaliśmy umowę. Prace miałem zacząć w połowie sierpnia. Kilka dni przed
rozpoczęciem prac miałem przeczucie, że coś jest nie tak, bo zero
zainteresowania ze strony klienta. Pojechałem na budowę - i okazuje się, że
mam rację. Klient wziął ekipę do wykończenia poddasza i zrobienia gładzi
(ci sami co budowali mu dom) i chłopakom zejdzie jeszcze conajmniej
miesiąc, mają zresztą taki termin na swojej umowie. Dzwonię do klienta - a
tak, faktycznie, zapomniał mi powiedzieć.
Cóż, mówi się trudno. Termin przesunęliśmy, a ja praktycznie z dnia na
dzień musiałem znaleźć sobie jakieś inne zlecenie. Dałem radę, nie jest
źle.
W końcu weszliśmy w 3. tygodniu września. W międzyczasie klient przez
miesiąc wybierał kolory farb na ściany. Zaczęliśmy prace, klient
zadowolony. Ale malowanie to szybki temat, na następny ogień idą panele
podłogowe i gres. Tu także schody. Licząc od połowy sierpnia, kiedy
mieliśmy wejść i dałem klientowi listę spraw co do których musi podjąć
decyzję, mijają dwa miesiące i nadal nie wiadomo co dalej.
Jakimś cudem znów "z dnia na dzień" znajduję inną robotę, a klient
intensywnie zastanawia się nad panelami i gresem. W końcu sukces - na
początku listopada już wiadomo jakie panele i jaki gres. Kupujemy.
W międzyczasie na początku października każę klientowi zastanowić się nad
płytkami i sprzętami do łazienek.
Pod koniec pierwszego tygodnia listopada wznawiamy prace. Panele idą
szybko, gres także. Chłopaki się uwijają jak w ukropie, klient płaci
zadowolony. Kończymy prace - pytam - co z łazienkami? Nic nie wiadomo.
Zmuszam klienta do intensywnego myślenia a chłopakom znajduję jakąś inną
robotę na okreś przed- i po-świąteczny. Jak się okazało trochę
niepotrzebnie, bo klient jednak się ogarnął i wybrał płytki do dwóch z
trzech łazienek. Jednak damy radę. Jeszcze tylko kilkugodzinne spotkanie u
klienta w mieszkaniu, dostaję kartkę z narysowanym kredkami świecowymi (!)
układem łazienki i możemy działać. Mam rysunek jak mają być ułożone płytki,
przystępujemy do pracy.
W międzyczasie nieprzyjemna niespodzianka. Podczas wyceny w lipcu klient
mówił, że na wszystkich ścianach będą ułożone płytki "na płasko". Podczas
ustalania koncepcji okazuje się jednak, że tu ma być zabudowa z
kartongipsu, tam ma być półka, gdzieś indziej ma być wnęka na szafkę, a
jeszcze gdzieś indziej coś innego. Dochodzą zabudowy, dochodzą szlify,
dochodzą przeróbki hydrauliczne i elektryczne. Klient jest niepocieszony,
że moja pierwotna wycena nie obejmowała tego typu cudów "bo przecież mogłem
przewidzieć" i że będzie musiał dopłacić. Dochodzimy jednak do
porozumienia.
Kończymy układanie płytek pod koniec pierwszego tygodnia stycznia i
powstaje pytanie - co dalej? Klient nadal nie wybrał sprzętów do łazienki.
Nie wiadomo nic o umywalkach, wannie, kabinach, sedesach. Przez 3 miesiące
nic nie wymyślili. Nie możemy kontynuować prac. Cóż. Moim chłopakom płacę
kilka dni postojowego, a potem znajduję im jakąs robotę, jednak na początku
roku było z tym baaardzo ciężko. W międzyczasie cały czas naciskam na
klienta, żeby wybrał w końcu sprzęty do łazienek, wtedy my je zamontujemy i
zakończymy całe zlecenie.
Nie ma tak łatwo. Do początku lutego klient wybrał dwie umywalki i dwa
panele prysznicowe. Potem dostalem telefon, że w domu pojawiły się
pęknięcia (istotnie, było ich bardzo dużo) w związku z czym prace zostają
wstrzymane na bliżej nieokreślony czas aż poprzedni wykonawca nie poprawi
swojej pracy. Popękały zarówno ściany, jak i sufity, jak i kartongipsy,
więc podejrzewam, że budynek dość solidnie osiadł po zimie. Nie wtrącam
się. Dla mnie najważniejsze jest to, że znów muszę kombinować robotę na
szybko. Bo przecież do początku lutego klient miał wybrać te @#^%$& sprzęty
i mieliśmy dokańczać u niego. A nie będziemy.
Mijają prawie dwa miesiące. Dzień po lanym poniedziałku. Telefon od
klienta. Awantura. Dlaczego nic nie dzieje się na budowie? Dlaczego to tyle
trwa? Dlaczego nikt z mojej ekipy tam nie pracuje? Przypomniałem
delikatnie, że nie pracujemy, bo nie ma co robić i nadal - od 7 miesięcy,
od października 2009 do kwietnia 2010 - czekamy aż wybierze sprzęty do
łazienek. Klient zobowiązał się, że "jutro" wyśle mi wszystkie potrzebne
informacje.
Za kilka dni kolejny telefon. Panu bardzo się podoba nasza dotychczasowa
współpraca jak również jakość pracy, przeprasza, że jeszcze musimy czekać,
obiecuje, że już "na dniach" wybierze to o co go prosiłem i wejdziemy
kontynować prace. Ale tym razem to ja mówię dość. Nie będziemy kontynuować
prac, nie mam zamiaru czekać w nieskończoność. Czekanie 7 miesięcy na wybór
jednej wanny, dwóch kabin, trzech umywalek, trzech baterii, trzech kibelków
i bidetu to nie jest normalna rzecz.
Opowieść zbliża się ku końcowi. Model naszej współpracy był taki:
- klient jest zabiegany, nie ma na nic czasu (to osoba, powiedzmy,
publiczna, więc mogę to zrozumieć)
- przelewa mi kasę w transzach
- wybiera materiały i ustala koncepcje
- ja kupuję materiały i pokrywam wcześniej ustalony koszt robocizny dla
danego etapu
- daję znać, że kasa się kończy i proszę o kolejną transzę.
Jak się okazało ów model współpracy był zły, bo teraz powstał problem
rozliczenia wpłaconych pieniędzy. Na początku klient wymyślił sobie jakąś
kwotę od czapy i żądał ode mnie oddania kasy właśnie w takiej wysokości.
Skąd mu się to wzięło, nie wiadomo. Nie zgodziłem się, a w międzyczasie
przygotowywałem rozliczenie końcowe.
W końcu pokazałem je klientowi i ten osłupiał. Spisałem wszystkie materiały
jakie kupiłem (za jego wiedzą i zgodą, zresztą takie rozliczenia były już
wcześniej), spisałem wszystkie wykonane i rozliczone prace, spisałem także
prace wykonane częściowo i odliczyłem odpowiednią część swojego
wynagrodzenia. Do zwrotu kilka tysięcy. On żądał kilkudziesięciu, ale nie
potrafił tego umotywować. Ja na wszystko mam faktury, umowy, maile z
ustaleniami i wycenami. Powstał spór.
Kończąc tego przydługiego posta - sprawa jest rozwojowa i będę informował
co dalej. Klient ewidentnie nie pogodził się z tym, że nie chcę mu oddać
kasy w takiej wysokości w jakiej żądał i buntuje się.
Dziś mnie zaskoczył. Uwaga, usiądźcie.
Okazuje się, że w łazienkach ułożyłem złe płytki, w złym układzie, w złych
kolorach. Jeżeli nie spełnię jego żądań i nie oddam mu kasy w takiej ilości
w jakiej sobie wymyśli, to prawdopodobnie będzie żądał zwrotu pieniędzy za
materiał i robociznę. W lazienkach miały być płytki kremowe, a są
zielono-czerwone. Przypomnę tylko, że płytki są w całości ułożone i
zafugowane od pierwszego tygodnia stycznia, a dziś mamy koniec maja. Po
prawie 6 miesiącach klient przypomniał sobie, że jednak jest źle.
Jak to się mówi - jak chcesz zbić psa, to kij się zawsze znajdzie, prawda?
Jeśli więc twój wykonawca nie chce oddać wyimaginowanego długu, to powiedz
mu że zrobił coś zupełnie wbrew twojej koncepcji i nadal żądaj zwrotu
większej kwoty niż ci się należy. To jakaś paranoja.
Zapomniałem wspomnieć jeszcze o jednej rzeczy. Na początku lutego kiedy
wchodziła ekipa od poprawek, zażyczyli sobie zmiany kodu do alarmu. A tam
zostały moje narzędzia, niedużo warte bo to tylko klucze, wkrętarki,
gilotyna do płytek, itp - razem może ze 3 tysiące, ale jednak. Wzywałem
klienta kilka razy do ich wydania, niestety - echo. A sam wejść nie mogę.
Prawdopodobnie niedługo sprawdzę jak skutecznie działa w takich sprawach
policja, bo moja cierpliwość jest już naprawdę na wyczerpaniu.
Piszę tego posta i właściwie sam z siebie się śmieje, jak mogłem pozwolić
żeby ta farsa trwała tyle czasu, a właściwie to trwa nadal i raczej nie
prędko się zakończy. Klient na poziomie, bardzo wykształcony, ma nawet
stronę o sobie w Wikipedii, nie przypuszczałem, że będzie aż tak trudnym
człowiekiem. Nie potrafi zrozumieć najprostszych spraw albo rozumie je na
swój sposób, nie czyta tego co do niego piszę, celowo stara się wprowadzić
mnie w błąd albo wykorzystać jakoś moją nieuwagę.
Będę informował na grupie na bieżąco jak rozwija się sprawa :)
Sorry, że tak długie to wyszło, mógłbym pisać jeszcze z godzinę a i tak bym
nie skończył, bo przebojów z tym klientem mam co nie miara. Musiałem po
prostu się komuś wyżalić. Widzicie jak to wygląda "z drugiej strony
barykady".
--
best regards,
scream
Samobójcy są arystokracją wśród umarłych.
-
2. Data: 2010-05-30 19:20:00
Temat: Re: Moje przeboje z klientem
Od: scream <n...@p...pl>
Wyjaśnijcie mi jeszcze jedną rzecz, bo może jak jakiś k.. tępy jestem i
dlatego nie rozumiem.
Powiedzmy, że kosztorys prac wygląda tak:
- A: 5000 zł /wykonane w 100%
- B: 4000 zł /wykonane w 100%
- C: 3500 zł /wykonane w 50%
- D: 3000 zł /wykonane w 50%
- E: 2500 zł /nie wykonane w ogóle, nawet nie zaczęte
- F: 1500 zł /nie wykonane w ogóle, nawet nie zaczęte
- razem do wzięcia: 19000 zł
Powiedzmy, że klient wpłaca mi jak dotychczas 40000 zł. Powiedzmy, że na
materiały wydałem 25000 zł.
40000 - 25000 zł = 15000 zł <- tyle zostało na robociznę na obecnym etapie
Jak obliczyć ile mi się należy z tych 15 kafli? Moim zdaniem tak:
- A: wykonano w 100%, więc 1 * 5000 = 5000
- B: wykonano w 100%, więc 1 * 4000 = 4000
- C: wykonano w 50%, więc 0,5 * 3500 = 1750
- D: wykonano w 50%, więc 0,5 * 3000 = 1500
- E, F: nie zaczęte, nie zadatkowane, nie odliczamy bo dopiero mieliśmy to
robić
- razem wykonałem prace za 12250
15000 - 12250 = 2750 zł <- kwota zwrotu dla klienta, tj. tyle mi się NIE
należy z tych 15000 zł
Dobrze policzyłem?
Otóż wg klienta powinienem jeszcze odliczyć E i F i zwrócić mu 6750 zł.
Czy to jakaś ukryta kamera? Co ja mam zrobić z takim facetem, który usilnie
twierdzi, że ma rację i nic do niego nie trafia?!
--
best regards,
scream
Samobójcy są arystokracją wśród umarłych.
-
3. Data: 2010-05-30 19:28:19
Temat: Re: Moje przeboje z klientem
Od: "Marek Dyjor" <m...@p...onet.pl>
scream wrote:
> Wyżalić się chciałem. Tyle się tu pisze o nierzetelnych wykonawcach,
> więc teraz ja napiszę coś o nierzetelnym kliencie. Długie będzie.
> Bardzo...
> Będę informował na grupie na bieżąco jak rozwija się sprawa :)
>
> Sorry, że tak długie to wyszło, mógłbym pisać jeszcze z godzinę a i
> tak bym nie skończył, bo przebojów z tym klientem mam co nie miara.
> Musiałem po prostu się komuś wyżalić. Widzicie jak to wygląda "z
> drugiej strony barykady".
Umowę masz?
i jakie kary umowne są za opóźnienie prac?
protokoły odbiorou prac masz?
-
4. Data: 2010-05-30 19:32:18
Temat: Re: Moje przeboje z klientem
Od: Jacek_P <L...@c...edu.pl>
scream napisal:
> W umowie jest napisane, że klient odbiera prace w max 2 dni po zgłoszeniu
> tego przez wykonawce a następnie płaci pieniądze. Odbierał i płacił.
No to masz tyłek w zasadzie uratowany, bo skoro płacił to jest domniemanie,
że odebrał.
> A teraz mówi, że nie odbierał.
NIe przejdzie. Zapłacił, a w umowie było napisane, że płaci PO ODBIORZE.
> Możesz mnie napiętnować za moją głupotę, bo
> przyznaje, że uśpił moją czujność. Myślałem, że skoro gość znany i na
> poziomie, to nie będzie robił z gęby dupy.
Memento: casus Wassermana i jego wanny.
--
Pozdrawiam,
Jacek
-
5. Data: 2010-05-30 19:33:03
Temat: Re: Moje przeboje z klientem
Od: scream <n...@p...pl>
Dnia Sun, 30 May 2010 21:28:19 +0200, Marek Dyjor napisał(a):
> Umowę masz?
Mam, ale dałem dupy, bo nie są wpisane terminy. Gość mnie niemalże błagał w
lipcu żeby nie wpisywać terminów i mu uległem, a teraz mam za swoje.
> i jakie kary umowne są za opóźnienie prac?
Nie mam czegoś takiego. Nigdy nie było potrzebne.
> protokoły odbiorou prac masz?
W umowie jest napisane, że klient odbiera prace w max 2 dni po zgłoszeniu
tego przez wykonawce a następnie płaci pieniądze. Odbierał i płacił.
A teraz mówi, że nie odbierał. Możesz mnie napiętnować za moją głupotę, bo
przyznaje, że uśpił moją czujność. Myślałem, że skoro gość znany i na
poziomie, to nie będzie robił z gęby dupy.
--
best regards,
scream
Samobójcy są arystokracją wśród umarłych.
-
6. Data: 2010-05-30 19:33:56
Temat: Re: Moje przeboje z klientem
Od: "adi" <a...@g...com>
a paragonów Ci nie proponował :)
Ja na szczeście aż takich debili nie trafiam, choć w skrócie napiszę że
miałem jednego chorego delikwenta któremu sie wydawało ze wszystkie zmiany
jakich sobie życzył są w cenie, wszelkie przeróbki i wyczytane bzdury na
forach muratora są niewątpliwie do zrobienia gratis.Suma sumarą skończyło
sie tak źe sam sobie przy rozliczeniu doliczył troszke m2 i za nie dopłacił
:)
Adi
-
7. Data: 2010-05-30 19:35:13
Temat: Re: Moje przeboje z klientem
Od: "adi" <a...@g...com>
Myślałem, że skoro gość znany i na
> poziomie, to nie będzie robił z gęby dupy.
>
mów śmiało kto to taki może ktoś z branży to przeczyta i będzie się strzegł
gościa jak ognia :)
-
8. Data: 2010-05-30 19:37:12
Temat: Re: Moje przeboje z klientem
Od: "Kris" <k...@w...pl>
Użytkownik "scream" <n...@p...pl> napisał w wiadomości
news:1wz6dxa4slhsy$.1c5mig7242qo.dlg@40tude.net...
> - C: wykonano w 50%, więc 0,5 * 3500 = 1750
> - D: wykonano w 50%, więc 0,5 * 3000 = 1500
Wykonane w połowie to ja dla mnie niewykonane. Jak umawiam sie z kims na
pomalowanie całego pokoju a ktoś pomaluje dwie sciany i poł sufitu i chce
kase to nie znaczy ze powinien dostać polowe. Ja bym nie dał nic. Robota nie
skończona nic sie nie należy
Ale z Twojego opisu wynika że klienta miałes "fajnego". Co prawda znamy
tylko relacje jednej strony ale współczuję.
--
Pozdrawiam
Kris
-
9. Data: 2010-05-30 19:37:14
Temat: Re: Moje przeboje z klientem
Od: "Marek Dyjor" <m...@p...onet.pl>
scream wrote:
> Dnia Sun, 30 May 2010 21:28:19 +0200, Marek Dyjor napisał(a):
>
>> Umowę masz?
>
> Mam, ale dałem dupy, bo nie są wpisane terminy. Gość mnie niemalże
> błagał w lipcu żeby nie wpisywać terminów i mu uległem, a teraz mam
> za swoje.
>
>> i jakie kary umowne są za opóźnienie prac?
>
> Nie mam czegoś takiego. Nigdy nie było potrzebne.
>
>> protokoły odbiorou prac masz?
>
> W umowie jest napisane, że klient odbiera prace w max 2 dni po
> zgłoszeniu tego przez wykonawce a następnie płaci pieniądze. Odbierał
> i płacił.
podpisywał jakis papier odbiorowy?
-
10. Data: 2010-05-30 19:38:32
Temat: Re: Moje przeboje z klientem
Od: Jacek_P <L...@c...edu.pl>
scream napisal:
> Nie bardzo łapię taki tok rozumowania.
Umowa o dzieło to umowa o efekt. Uzyskasz efekt masz zapłacone,
nie uzyskasz efektu nie ma kasy. Jak chcesz się rozliczac procentami
to musisz brac umowę zlecenie, której wyznacznikiem nie jest uzyskanie
efektu, ale zachowanie staranności.
> Moim zdaniem nalezy mi się za to kasa,
Dyskusyjne. Z powodu niedokończenia prac klient może ponieśc straty
materialne, moralne etc.
> On po prostu chce żebym mu jeszcze oddał
> forsę za coś, czego nawet nie dotknąłem i miałem robić w późniejszym
> czasie.
A wziąłeś za to kasę, skoro domaga się, abyś ODDAŁ?
--
Pozdrawiam,
Jacek