Czy deweloperzy obawiają się koronawirusa? Jak widzą przyszłość rynku?
2020-03-19 09:48
Budowa © S. Engels - Fotolia.com
Przeczytaj także: Rynek nieruchomości a koronawirus. Czeka nas spadek popytu na nowe mieszkania?
Dramatyczna sytuacja, w jakiej znalazły się rynki po eskalacji pandemii koronawirusa, nie ma precedensu w powojennej historii globalnej gospodarki. Stąd też na dziś dzień bardzo trudno oszacować czy przewidzieć ostateczną skalę spustoszenia, tak w sensie społecznym jak i gospodarczym, jakie na świecie wywoła tego rodzaju stan klęski epidemiologicznej. Dlatego próba oceny skutków koronawirusa dla krajowej mieszkaniówki także do najprostszych nie należy. Trudno jednak nie liczyć się z bardzo poważnymi konsekwencjami, bez jakiejkolwiek opcji ich złagodzenia czy ominięcia.
Raczej nieuniknione wydaje się koniunkturalne tąpnięcie na pierwotnym rynku mieszkaniowym. Na razie wręcz nie wypada szacować jego potencjału, który jednak z całą pewnością nie ograniczy się do kosmetycznych, jednocyfrowych wartości już w perspektywie bieżącego roku, tak w przypadku wolumenów sprzedaży mieszkań, ich produkcji, czy też stawek ofertowych i transakcyjnych. Deweloperzy wraz z całą resztą uczestników rynku nieruchomości muszą przygotować się na być może najtrudniejszy w jego historii okres działalności, raczej nie mniej uciążliwy od tego z lat 2009-2013, i z perspektywą nie krótszą niż do końca 2022 roku - mówi Jarosław Jędrzyński, ekspert portalu RynekPierwotny.pl.
Anna Strożek, koordynator ds. komunikacji w Skanska Residential Development Poland
Jako Grupa Skanska śledzimy rozwój epidemii koronawirusa na całym świecie (COVID-19). W chwili obecnej nie ma ona krytycznego wpływu na region, w którym prowadzimy działalność, jednak jesteśmy częścią całego świata, dlatego każdy z naszych pracowników włącza się w działania prewencyjne mające na celu zapobieganie rozprzestrzenianiu się wirusa. Duże znaczenie mają tu zalecenia lokalnych władz jak również globalnych instytucji, takich jak Światowa Organizacja Zdrowia, ściśle ich przestrzegamy. Bezpieczeństwo naszych pracowników, kontrahentów oraz klientów jest naszym najwyższym priorytetem wynikającym z jednej z naszych wartości „Troszczymy się o życie”.
fot. S. Engels - Fotolia.com
Budowa
Zbigniew Juroszek, Prezes ATAL
Na tę chwilę sytuację związaną z koronawirusem postrzegamy jako zjawisko, które w długiej perspektywie nie powinno mieć znaczącego wpływu na rynek nieruchomości.
Artur Pietraszewski, dyrektor sprzedaży i marketingu Polnord
Koronawirus to niewątpliwy problem rzutujący na życie społeczne. Patrząc na zjawiska z perspektywy gospodarki to po prostu impuls zmieniający kierunek cyklu koniunkturalnego. W poprzednim cyklu takim impulsem był kryzys „subprime”, wcześniej konflikty zbrojne czy załamanie na rynku start-up.
Zmiana cyklu zawsze oznacza konieczność dostosowania planów rozwojowych deweloperów do spodziewanej dynamiki rynku. Szczęśliwie ostatnie lata sprawiły, że produkcja deweloperska jest sprzedana w większości spółek w horyzoncie 2021/2022 roku, a i spółki te mają rekordowe zapasy kapitałowe.
Zatem jedyne ryzyko jakie dostrzegam, to w ograniczonym zakresie wycofywanie się klientów, którzy nie udźwigną ciężaru inwestycji np. z powodu załamania się przychodów w ich podstawowym biznesie np. branży turystycznej, transporcie, rozrywce. Deweloperzy po kryzysie 2008-2010 nauczyli się elastycznego zarządzania podażą, w skrajnym przypadku zahamują wprowadzanie nowych projektów aby nie generować strat. Choć ten akurat scenariusz wydaje się mało prawdopodobny o ile do rynku wciąż będzie dopływał tani kapitał.
Pytanie, które trzeba sobie zadać dotyczy wpływu kategorii nieruchomości, która pojawia się zawsze przy kryzysowych sytuacjach w gospodarce – tzw. „distress assets”. Na ile potrzeba upłynniania nieruchomości przejmowanych przez sektor bankowy, fundusze hedgingowe czy inne podmioty finansowe będzie znacząca. Z perspektywy rynku mieszkaniowego wydaje się, że poziom zaangażowania tych podmiotów jest wystarczająco mały, aby nie zaburzyć rynku.
Gospodarcza niepewność, przetasowania na scenie politycznej, niskie poziomy oprocentowania lokat czy ryzyka straty na giełdzie nadal będą wypychać strumienie pieniędzy w kierunku rynku nieruchomości, postrzeganego jako „bezpieczna przystań” niezależnie, czy generują satysfakcjonujące stopy zwrotu w krótkim okresie. Jedyne pytanie, czy będą to aż tak duże strumienie, bo każdy kryzys wywołuje też „efekt mrożący”, kiedy to u konsumentów decyzje zakupowe odkładane są na lepsze czasy. Nie wiązałbym zatem wprost zjawiska z zakresu medycyny i polityki społecznej z rynkiem nieruchomości bez tego szerszego kontekstu.
Andrzej Gutowski, wiceprezes Ronson Development
Z uwagą śledzimy dynamiczny rozwój wydarzeń związanych z epidemią koronawirusa. Dosłownie kilka dni temu prezentowaliśmy mediom i inwestorom nasze plany na 2020 rok. Wówczas szkoły i przedszkola w Polsce były jeszcze otwarte. Dziś natomiast wszyscy funkcjonujemy w stanie zagrożenia epidemicznego. Dostosowujemy się do tej sytuacji. Część naszych pracowników będzie pracować zdalnie. Ze względów bezpieczeństwa, odwołaliśmy wszystkie dni otwarte w naszych inwestycjach zaplanowane na marzec i początek kwietnia.
Staramy się jednak robić swoje. Początek roku był dla nas bardzo udany. Koronawirus nie miał dotychczas negatywnego wpływu na tempo sprzedaży mieszkań. Jeśli epidemię uda się opanować w najbliższych miesiącach, nie powinna ona mieć znaczącego wpływu na naszą branżę w dłuższym terminie. Wiele będzie zależeć od tego, jak ta sytuacja wpłynie na sektor bankowy. Rynki kapitałowe zareagowały bardzo nerwowo – przez giełdy na całym świecie przelała się fala wyprzedaży. Czy ta nerwowość przełoży się na rynek nieruchomości – trudno w tym momencie jednoznacznie ocenić. Uważam, że zakup mieszkania może być wciąż postrzegany jako bezpieczna lokata kapitału.
Ronson Development znajduje się w bardzo dobrej sytuacji finansowej – zwiększamy zyski, a nasze wskaźniki zadłużenia są najniższe od kilku lat. Zawsze staraliśmy się być przygotowanym na to, że dobra koniunktura nie będzie trwać wiecznie lub że może pojawić się jakiś „czarny łabędź”. Pod tym względem, wszyscy nasi pracownicy, akcjonariusze, kontrahenci i klienci mogą czuć się bezpiecznie.
Wojciech Duda, wiceprezes Duda Holding
Jeżeli epidemia będzie się rozwijać, można spodziewać się długofalowych skutków dla całej naszej branży, i to w wielu obszarach – zarówno codziennej działalności, jak i w perspektywie kolejnych inwestycji czy nawet całego rynku.
Pierwszym, na co trzeba zwrócić uwagę, są zmiany w funkcjonowaniu biur – i biur sprzedaży, i innych działów firm deweloperskich.
Przedsiębiorstwa, także my, przestawiają się na działanie w trybie home office i możliwie jak najwięcej spraw załatwiają zdalnie. Ma to wpływ na dynamikę działań i zainteresowanie klientów. Niepewna sytuacja z pewnością wpływa też na podejmowanie poważnych decyzji finansowych, takich jak ta o zakupie mieszkania. Sytuacja taka jak ta pokazuje też, jak istotne jest długoterminowe planowanie, a nie tylko bieżące reagowanie. Dzięki temu, że przygotowaliśmy zapasy materiałów budowlanych, możemy spokojnie doprowadzić do końca każdą z naszych inwestycji – a docierają do nas sygnały, że w przypadku niektórych firm może stanowić to problem.
Tomasz Pietrzyński, firma More Place
Ocena potencjalnego wpływu koronawirusa na rynek nieruchomości na tym etapie jest bardzo trudna i niejednoznaczna. Sytuacja dotycząca rozprzestrzeniania się tego schorzenia na terenie naszego kraju jest niezwykle dynamiczna, cały czas wprowadzane są kolejne uregulowania prawne dotyczące walki z wystąpieniem epidemii. Społeczeństwo dopiero uczy się tego, jak funkcjonować w obliczu zagrożenia jakie niesie koronawirus.
Najważniejsze jednak moim zdaniem jest to, by nie popadać w zbytnią panikę i racjonalnie podchodzić do rozwijającej się sytuacji. Ewentualny zakup nieruchomości nie jest związany z częstym przebywaniem w dużych skupiskach ludzi, a znaczą część formalności można w tej chwili załatwić on-line. Dodatkowo instytucje takie jak banki bądź urzędy w obliczu takich wydarzeń także starają się w miarę możliwości wychodzić naprzeciw potrzebom swoich klientów, więc nie obawiałbym się utrudniania spraw osobom będącym w trakcie nabywania domu lub mieszkania. Wyrokowanie dotyczące ewentualnego wzrostu czy też spadku cen jest zbyt wczesne – wszystko zależy od tego, jak na obecność koronawirusa zareaguje cała gospodarka, a dostępne w tym czasie prognozy są niejednoznaczne.
Na pewno wyzwaniem dla deweloperów mogą okazać się potencjalnie występujące problemy w dostępie do niektórych towarów potrzebnych do prac budowlanych bądź wykończeniowych, zwłaszcza jeżeli są one specjalnie sprowadzane z zagranicy. To, z czym realnie każe zmierzyć nam się panująca epidemia będzie znane mimo wszystko dopiero za jakiś czas.
Maciej Bartczak, współwłaściciel KM Building
W krajach objętych w dużym zakresie kwarantanną z powodu koronawirusa i sporymi ograniczeniami związanymi z podróżowaniem i turystyką, może mieć to zauważalny wpływ na popyt na nieruchomości jak np. we Włoszech. Jednak w naszym kraju jak na razie sytuacja jest co prawda napięta i wprowadzono pewne środki bezpieczeństwa czy rezygnację z imprez masowych (tymczasowo) z tego powodu, ale rynek funkcjonuje normalnie i nie spodziewamy się, aby miało to przerodzić się w jakiś kryzys, mający wpływ na rynek nieruchomości. Jeżeli rozprzestrzenianie się koronawirusa nie nabierze dużej skali i nie doprowadzi do sytuacji takiej jak np. we Włoszech, to nie powinno to wpłynąć na naszą branżę.
Jeżeli koronawirus rozprzestrzeniłby się w naszym kraju w dużym zakresie, wpływając na kondycję całego społeczeństwa i tym samym problemy np. na rynku pracy z powodu kwarantanny, czy dużej liczby zachorowań, co mogłoby się przełożyć na spłatę kredytów hipotecznych czy popyt na nieruchomości, wtedy byłaby to oznaka kryzysu. Na razie są to tylko spekulacje, co do których nie mamy obecnie większych przesłanek. Jednak gdyby taki kryzys się pojawił doprowadzając do spowolnienia gospodarczego, to z pewnością miałoby to negatywny wpływ na wiele branż w tym na rynek nieruchomości i potencjalnie mniejszy popyt, a tym samym na sytuację deweloperów.
Witold Indrychowski, prezes spółki MERARI
Owszem obecna sytuacja może mieć wpływ również na deweloperów, ale jaki to będzie wpływ - nie można jeszcze przewidzieć. Jeśli sytuacja potrwa kilka tygodni, do 2-3 miesięcy, nie powinno mieć to znaczenia dla branży. Natomiast jeśli będzie to dłuższy okres, może okazać się, że niektóre materiały podrożeją, będą opóźnienia realizacyjne i mimo że nikt się tego obecnie nie spodziewa, ceny mogą wzrosnąć.
Sonja Łykowska, prezes zarządu Gravis Developer
Uważamy, że klienci będą unikać dużych skupisk ludzkich takich jak chociażby imprezy masowe, jednak indywidualne spotkania w biurach sprzedaży powinny dochodzić do skutku i odbywać się bezproblemowo. Sytuacja na rynku jeszcze się w pełni nie wyklarowała, potrzeba jeszcze trochę czasu, abyśmy mogli zaobserwować znaczące zmiany, do których czysto teoretycznie dojść nie musi. Nie wpłynie to z pewnością na premierę naszej nowej inwestycji w lokalizacji Komorniki-Rosnowo. Osiedle Owocowe to propozycja, którą planowaliśmy zaprezentować na Targach Mieszkań i Domów w Poznaniu, jednak w zaistniałych warunkach zareagowaliśmy szybko i jesteśmy gotowi zaprezentować klientom projekt w sferze internetowej. Zadebiutowała już nasza odświeżona strona internetowa.
Marek Smogór reprezentujący Quadro Development
W naszej opinii opcje są dwie: Ci którzy kupują inwestycyjnie podzielą się na tych ostrożnych, oraz takich, którzy stwierdzą, że w zaistniałej sytuacji kapitał trzeba inwestować w coś trwałego. Tym bardziej trudno jest przewidzieć reakcję ludzi, kupujących na własne potrzeby. Wszystko zależy od firm w których pracują. Jeżeli sytuacja się pogorszy, to tym bardziej pogorszy się dla pracowników - wiąże się to z mniejszymi możliwościami zdolności kredytowych. Z innej strony można gdybać, co zrobi bank centralny - być może obniżenie stóp kredytowych pozwoli utrzymać tempo sprzedaży. Kolejnym aspektem może się okazać dostępność niektórych materiałów, czy też poddanie kwarantannie jeszcze większej ilości pracowników.
Jak widać, uważamy że jest bardzo dużo zmiennych wpływających na rynek. Cała sytuacja może mieć wpływ tak pozytywny, jak i negatywny. Teraz jednak najważniejsze jest aby powstrzymać rozprzestrzenianie się wirusa oraz zadbanie o bezpieczeństwo naszych najbliższych.
Michał Wawrzyniak, Dyrektor ds. Nieruchomości Grupa Partner
Uważamy, że sytuacja, w której się aktualnie znajdujemy będzie miała wpływ na decyzje zakupowe klientów, nawet tych inwestycyjnych. Szacujemy, że decyzje te będą ograniczane, przynajmniej w najbliższym czasie. Na drugim etapie inwestycji Nadolnik Compact Apartaments, w którym termin odbioru przypada dopiero na za dwa lata, klienci mogą jeszcze wstrzymać się z rezerwacją. Doskonale zdajemy sobie sprawę, że mogą być inne priorytety. Dużo mówi się o tym, że już teraz problem koronawirusa odbija się na światowej gospodarce.
Natomiast dla nas najbliższy okres to czas poszukiwania nowych rozwiązań, a nie przestoju. Pracujemy, z klientami kontaktujemy się online'owo lub telefonicznie. Proszę pamiętać, że rynek deweloperski to branża stabilna - zawsze oceniamy w perspektywie czasowej dłuższej niż miesiąc, czy nawet kwartał.
Paweł Andrzejewski z marki DRN Concept Deweloper
Kiedy świat staje przed wyzwaniem takim jakie obserwujemy nie ma mowy, że nic się nie zmieni. Na naszym "polskim" podwórku, tak samo jak w innych krajach, w branży nieruchomości będziemy widzieć zmiany, jednak nie będą one, aż tak znaczące. Z pewnością zauważymy wpływ COVID-19 na decyzje zakupowe klientów inwestycyjnych, mogą być ograniczone. W tej chwili jednak najważniejsze jest pokonanie koronawirusa, musimy pamiętać, że rynek nie znosi próżni.
oprac. : eGospodarka.pl
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (2)