Tańsze nieruchomości wakacyjne w Europie
2011-05-07 00:14
Przeczytaj także: Polski rynek nieruchomości bez medalu
Blisko dwukrotnie drożej jest w Hiszpanii. Na przykład za dwupokojowe mieszkanie o powierzchni 56 m kw. położone w Calpe na Costa Blanka trzeba zapłacić ponad 210 tys. zł. Lokal znajduje się około 250 metrów od morza. Dla porównania za te same pieniądze można kupić kawalerkę w Warszawie.
Kolejną „półkę cenową” stanowi Chorwacja. Tu kryzys w mniejszym stopniu niż w Hiszpanii zrewidował ceny. W efekcie zakup wakacyjnego pied-a-terre w Chorwacji może być droższy niż w stolicy corridy. Dla Polaków taka destynacja ma jeszcze jedną przewagę. Odległość między Polską, a Chorwacją jest blisko trzykrotnie mniejsza, niż między Polską, a Hiszpanią. Na terenie Dalmacji w mieście Vodice, za blisko 250 tys. zł zostało wystawione do sprzedaży dwupokojowe mieszkanie o powierzchni 49 m kw. Niekwestionowanym atutem tej oferty jest odległość od morza – zaledwie 50 metrów.
Relatywnie drogie mieszkania znajdują się w Portugalii i Grecji. Na przykład na południowym wybrzeżu ojczyzny Cristiano Ronaldo za dwupokojowe mieszkanie o powierzchni 62 m kw., położone w odległości 2 km od morza trzeba zapłacić ponad 580 tys. zł. Natomiast w miejscowości Kallikratia (w 40 km od Salonik) trzypokojowe mieszkanie o powierzchni 75 m kw., położone w odległości 600 metrów od plaży należy zapłacić ponad 430 tys. zł.
fot. mat. prasowe
Przykładowe oferty sprzedaży nieruchomości wakacyjnych
Najdrożej jest jednak we Francji i Monako. W pierwszym z tych krajów należy się liczyć z kosztem zakupu lokalu mieszkalnego na poziomie ok. 10 tys. zł w przeliczeniu na m kw. Jest to jednak kropla w morzu, w porównaniu do cen niewielkiego księstwa. Tam to właśnie, zgodnie z danymi GPG, metr apartamentu kosztuje tyle co tania kawalerka w Warszawie - 177 tys. zł.
Ryzyko ukryte w kursie
Kupując nieruchomość za granicą trzeba mieć na względzie wszystkie szanse i zagrożenia z takiego rozwiązania płynące. Bez wątpienia niekwestionowanym plusem Grecji, Hiszpanii, Chorwacji czy Bułgarii jest dwu a nawet trzykrotnie dłuższy sezon niż w Polsce. Dzięki temu czas, w którym właściciel nie będzie korzystał z nieruchomości, może zostać przeznaczony na osiąganie zysku. Działalność taką na niewielką skalę można prowadzić samodzielnie, lub zlecić wyspecjalizowanej agencji. Drugie z tych rozwiązań łączy się jednak z kosztem na poziomie około jednej piątej lub jednej czwartej przychodu z wynajmu. Inwestując za granicą trzeba być także świadomym ryzyka kursowego, które wpływa zarówno na wartość inwestycji, jak i poziom dochodów z wynajmu.
Umacnianie się rodzimej waluty działa w tym wypadku na niekorzyść osób posiadających nieruchomości za granicą, a właśnie takiego trendu spodziewają się w najbliższym czasie ekonomiści i rząd. Na przykład zgodnie z prognozami ministerstwa finansów w 2011 roku średnioroczny kurs złotego do euro wyniesie 3,87, a w 2012 roku 3,69. Jak kurs walutowy wpływa na wartość inwestycji zagranicznych? Gdyby zainwestować w nieruchomość 100 tys. euro, to przy kursie 4 złote za wspólną walutę miałaby ona wartość 400 tys. zł, a przy kursie 3,5 złotych za euro już o 50 tys. zł mniej.
Aby uniknąć ryzyka walutowego można skierować swe kroki nad polskie morze, gdzie inwestorzy oprócz zwykłych nieruchomości mieszkalnych mogą na przykład nabyć pokoje w hotelach zarządzanych przez wyspecjalizowane firmy. Z tytułu wynajmu takiej nieruchomości właściciel otrzymuje comiesięczny czynsz. W zależności od standardu, lokalizacji i wielkości takiego projektu hotelowego ceny zaczynają się od 168 tys. zł, a potencjalne zyski są porównywalne z możliwymi do osiągnięcia za granicą (przychód na poziomie 6 – 10% wartości nieruchomości rocznie).
1 2
oprac. : Katarzyna Sikorska / eGospodarka.pl