Powoli systematycznie rośnie ilość mieszkań do wynajęcia i sprzedazy. Rozni
specjalistka i analitycy twierdza ze juz jest ponad trzydziesto procentowa nadwyżka
mieszkań do wynajęcia. Oznacza to ze jak by czynsze najmu spadły do złotowki to i
tak 30% mieszkań przeznaczonych do najmu wynajęta nie będzie. I będzie przynosiła
straty dla włascicieli. Mieszkania takie w pewnym momencie trafia do sprzedaży. Na
rynku sprzedaży szału nie ma. Tez jest nadwyżka nad popytem. Chwilowo ceny sie
trzymaja, ale to takie trzymanie jak łysego za włosy. Ceny transakcyjne według NBP
potrafia być nizsze o ponad 20% od ofertowych. Lansowana teza ze przyrosty do najmu i
sprzedaży występuje tylko na zadupich jest nieprawdziwa. Sprawdzam na Otodomie co sie
dzieje w czterech największym miastach i całej Polsce. Przez trzy tygodnie był tylko
jeden dzień ze w czterech największych miastach przyrosty liczb mieszkań byli ponizej
50% przyrostowe w Polsce. Za to duzo było dni ze na Warszawę przypadało ponad 50%
przyrostow mieszkań do sprzedaży i wynajęcia. Ktoś może zarzucić ze nieprawda bo ceny
sa wciaz wysokie. Jeśli przyjac ze upust w przypadku sprzedazy moze dochodzić do 20%
ceny ofertowej to wychodzi ze nieruchomosci staniały a nie zdrozały. Jesli będzie na
rynku ciagle przybywało nowych to będą taniały jeszcze bardziej. O zapasci można
chyba juz mowic o nieruchomościach na prowincji. Ładny i w miarę nowy domek z działka
wyceniane sam na 300 tysięcy. Domki majace 50 lat i więcej czasami wymagające
niewielkiego remontu, a czasami do zamieszkania od razu czesto maja ceny sporo nizsze
niz 100 tysięcy. I tyle na dzisiaj. Miłego dnia.