Pan Krzysztof Gajdemski napisał:

> Popieram. Sprawdzone doświadczalnie. Miałem takiego skubańca-kreta przez
> parę lat, że nic na niego nie działało (no, przyznaję, grane były
> wyłącznie metody humanitarne). Jak w zegarku włączał się jakoś wczesną
> jesienią i chwacko rył aż do zimy. Bydlak jakiś być to musiał, bo kopce
> niewiele mniejsze od tego w Krakowie.

To może jednak górnicy byli? Albo ci od metra.

> Aż którejś jesieni pojawił się pies. Jak na na niego popatrzeć, to może
> i niektóre elementy korpusu zbliżone do teriera. Jesienią najwyraźniej
> prowadził rozpoznanie, ale wiosną przeszedł do działań operacyjnych.
> W miejscu jednego z kretowisk znalazłem dziurę wykopaną niemal do
> wnętrza Ziemi. Od tego czasu po krecie słuch zaginął.

Pies został, w dziurę go do jądra metalicznego nie wciągło?

--
Jarek