Użytkownik "Adam Sito" <a...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:hq2g7n$432$1@news.onet.pl...
> > W pewnym sensie już czasem mam takich klientów z Niemiec czy nawet
> Holandii.
>> Ciekawe rzeczy opowiadają o ich systemach bankowych i możłiwościach
>> zakupu nieruchomosci (mało kto kupuje w Niemczech nieruchomosci na
>> własność).
>
> Możesz napisać coś więcej?

Z tego co mi mówili klienci z Niemiec tam nie ma zupełnie takiego parcia by
mieć na własność nieruchomość. Proporcje własność - wynajem są praktycznie
odwrócone o 180 stopni w porównaniu do Polski. U nas to jest pewne
uwarunkowanie historyczne, że Polak to chce mieć coś na własność. Oni nie są
do tego tak przywiązani (podobnie jak w wielu stolicach europejskich, gdzie
czy to z racji wysokich cen czy sposobu życia preferowany jest wynajem niż
zakup). Ale jeden mój klient chciał kupić mieszkanie. Facet miał koło
trzydzisestu paru lat, zajmował sie reklamą, więc praca trwa rok-dwa w
jednym miejscu i zmienia - taka branża. Poszedł do niemieckiego banku i tam
zaczyna się korowód, że najlepiej to żeby pracował w jednym miejscu co
najmniej 5 lat, to może porozmawiają o kredycie. Nikt z jego znajowych (a
facet nie jest przeciez studenciakiem) nie ma swojego mieszkania.
Przeniósł się do Polski i tutaj prowadząc własną firmę spokojnie dostał
kredyt na bardzo dobrych warunkach i dziwił się bardzo, że jak to jest że
banki w Niemczech są takie rygorystyczne, a w Polsce tak łatwo (w jego
odczuciu) dostał kredyt.
Inne przypadki to głównie pary mieszane - odbijały się od banków niemieckich
i brały kredyty w bankach w Polsce. W okresie boomu kredytowego cena takiego
kredytu była dużo niższa niż kredytów w Niemczech.
Jeszcze sprawa Berlina - moja klientka dziwiła się, że tam ceny
nieruchomosci są niższe niż w Warszawie, ale swoje duże mieszkanie na
Saskiej Kępie chciała sprzedać za bardzo wysoką cenę. Jak jest popyt to ceny
rosną - zasada jest prosta. Jak chcesz kupić dom w centralnych dzielnicach
Warszawy to ofert wtedy i teraz było stosunkowo mało, a w Berlinie
zdecydowanie więcej, bo to wynika z charakteru tego miasta, miasta naukowego
i administracyjnego, gdzie nabudowano nieruchomości których ludzie nie chcą
kupować. A jak jest nadmiar podaży to normalne że ceny spadają.
Ale jak się pytałem o ceny porównywalnych mieszkań i domów w innych miastach
niemieckich (biznesowych, nie z terenów DDR) to odpowiedź była krótka -
zdecydowanie wyższe.
Jeszcze przed wejsciem Polski do Unii pamietam starania władz Gerlitz by
mogli sprzedawać mieszkania mieszkańcom Zgorzelca, bo tam był popyt, a podaż
w Niemczech. Nie dziwne, skoro tylu Niemców wyjechało z DDR. To tak jakby
pisać o naszej ścianie wschodniej.