Jeszcze parę dni i zima się skończy, można więc podsumować pierwszy
sezon grzania w chałupie. Parterówka 300 m2 całość, z czego
230 m2 powierzchni grzanej. Ściany z dziurawego, nieotynkowanego
z zewnątrz porotermu, na to niedrogi styro 20cm klejony na placki.
Okna dobre, ale rolety nadstawne (schowane w ociepleniu tyle ile się
dało). Okna nieco wysunięte w ocieplenie. Do poprawienia po partaczach
jeszcze cała izolacja poddasza wraz ze szczytami murów (momentami
są gołe, nie zdążyłem), główne drzwi wejściowe do korekty bo trochę
krzywo wiszą, dodatkowe drzwi wejściowe - próg do zrobienia, za próg
robi obecnie zwinięty ręcznik. Trochę innych pomniejszych dupereli
do zrobienia. Dom stoi na wygwizdowie, bo dookoła łąki i pola
i mało co zbudowane. Trochę drzew jeno. Na strychu mniej więcej
30cm wełny, czasami więcej, czasami mniej. No i rekuperacja.
Sterowanie grzaniem póki co bez finezji, rotametry wszystkie na max
odkręcone, 2 proste sterowniki pokojowe ustawione na 21,5 w dzień
i 20,5 w nocy. Jakoś to się samo na razie kula, nie miałem czasu.

Energia zużyta na grzanie - niecałe 3500kWh, dla zapasu na te parę
dni zimy więcej można przyjąć 3600 kWh.
Jak porobię wszystkie poprawki które chcę, to powinno te 600kWh ściąć
w przyszłym roku :>
Przy średnim COP w okolicy 3,5 wychodzi mniej więcej 50 kWh/m2/rok,
a jak przyjąć dom jako całość to nawet 40. Czyli coś, co mniej więcej
planowałem, energooszczędny ale bez przesady.

Nie taki nieotynkowany poroterm na placki straszny, jak go malują :]

L.