eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plNieruchomościGrupypl.rec.domZupki z torebki.Re: Zupki z torebki.
  • Data: 2015-02-20 20:55:24
    Temat: Re: Zupki z torebki.
    Od: wolim <n...@p...tu> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    W dniu 2015-02-19 o 13:00, k...@g...com pisze:
    > W dniu czwartek, 19 lutego 2015 04:22:11 UTC+1 użytkownik wolim napisał:
    >> W dniu 2015-02-19 o 00:05, Pszemol pisze:
    >>
    >> > Są ludzie którzy nie bardzo znają się na "nauce" i jak
    >>> usłyszą "chemia" to boją się nieznanego jak ognia...
    >>>
    >>> Często na jakimś party usłyszę jakiegoś nawiedzonego
    >>> przyjaciela-przyjaciela który palnie coś takiego jak
    >>> "on nie je tego czy tamtego bo nie chce chemii w kuchni".
    >>> I wtedy aż ciśnie się na usta pytanie: a woda to nie chemia?
    >>> Sól kuchenna to nie chemia? I ta truskawka to świetny przykład.
    >>> Ale wolę nie wdawać się w dyskusję tego typu bo to nie ma
    >>> większego sensu - nie przekonasz nikogo albo prawie nikogo.
    >>> Można czasem wybadać poziom inteligencji i potem dopiero
    >>> próbować, jak zda egzamin, ale często nie warto...
    >>> Jak z tą wędzarnią i wędzeniem trocinami ze świerków
    >>
    >> Ja również często używam określenia "chemia", ale ma ono u mnie jednak
    >> nieco odmienne znaczenie. Określam nim szkodliwe związki chemiczne
    >> znajdujące się w produktach mocno przetworzonych takie jak konserwanty,
    >> glutaminian sodu, sztuczne barwniki, itp. Tego typu związki chemiczne z
    >> całą pewnością nie są zdrowsze dla naszego organizmu niż te występujące
    >> naturalnie w warzywach, czy owocach. Więc porównywanie w tym kontekście
    >> określenia "chemia" z jabłkiem czy truskawką traci swój sens.
    >>
    >> Oczywiście, i mnie zdarza się korzystać z gotowych produktów, takich
    >> jak, na przykład, wspomniana zupa w proszku "Barszcz biały". Zresztą
    >> całkiem smaczna. Nie mniej, zawsze czytam skład tego co kupuję i staram
    >> się wybierać produkty, które owej "chemii" zawierają jak najmniej.
    >>
    >> Pozdrawiam,
    >> MW
    >
    > To zjedz dostatecznie dużo pestek z wiśni albo jabłek. Zobaczysz jakie są zdrowe a
    potem wykitujesz. O szkodliwości glutaminianu sodu możesz rozmawiać ze skośnookimi.
    Używają tego od zawsze i liczy się ich w miliardach. Niedawno było o ogrodowej
    wędzarni. W niej powstaje syf trudny do opisania. Zjadłbyś płaską łyżeczkę takiego
    brązowo czarnego syfu zeskrobanego ze ścianek takiej wędzarni? Pytanie było
    retoryczne. A jedząc jakąś zajebistą wędzonkę zrobioną w takiej wędzarni zjesz ten
    syf. Wszystko można byle z wolna i ostrożna. Jedzenie jakie można kupić w sklepie ma
    dopuszczenie do sprzedaży. Oznacza to że w bardzo długim okresie czasu jak je jeść to
    nie zaszkodzi. Chyba że ktoś oprze dietę na samych chińskich zupkach. Pewno jak oparł
    na samej marchewce to też by mu na zdrowie nie wyszło nawet jak by to była marchewka
    super hiper ekologiczna. Wszyscy głupi gadają jakie to niezdrowe jedzenie jest w
    sklepach. Tanie wędliny to już śmierć w najczystszej postaci. A w Polsce cały czas p
    owiększa się sfera biedy i jednocześnie rośnie przewidywana długość życia.
    >

    Nikt tu nie kwestionuje faktu, że nic nie szkodzi byle nie w nadmiarze.
    Nie mniej wolę zjeść rosół na kurze, a jeszcze lepiej na wołowinie niż
    gówno z kostki. Jeśli Ci pasuje, to jedz tylko zupy z proszku, konserwy
    i pulpety z Pudliszek. Twój wybór. Ja wolę tradycyjny krupnik, kiełbasę
    słoikową ze świniobicia i kotlety ze zmielonego karczku. Generalnie
    staram się serwować dania z produktów jak najmniej przetworzonych.
    Pierdolicie tu o wspaniałości produktów gotowych, więc na najbliższej
    imprezie proponuję podać gościom gołąbki ze słoika i żurek z torebki. Do
    tego jeszcze sałatkę od Lisnera. Dlaczego tego nie podacie? Bo to jest
    gówno. Możecie też podać galaretkę rybną z Biedronki. Ale tego też nie
    zaryzykujecie. Natomiast będziecie pisać, że to takie smaczne i zdrowe.

    PS. Moja żona woli kiełbasę typu "śląska" o smaku gorszym niż parówkowa
    sprzed lat dwudziestu, niż swojską, którą robimy 2-3 razy w roku z
    sąsiadem. Widać całkowicie została zdeprawowana przez te śliskie smaki
    bez smaku... Dzisiaj ogólnie wszystko ma taki sam smak. Smak "umami",
    lub, inaczej mówiąc, smak glutaminianu sodu.

    Pozdrawiam,
    MW

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1