Pan Dirko napisał:

> Natomiast obawy nie pozbawione racjonalnych podstaw budzi możliwość
> wymkniecia się spod kontroli superwirusa, superbakterii czy nawet
> wprowadzenie do środowiska roślin genetycznie zmodyfikowanych.

Jakie znaczenie ma to, że roślina jest "genetycznie zmodyfikowana"?
Domyślam się, że chodzi tu o te nowomodne modyfikacje metodami
"inżynieryjnymi". W Australii za samo ukrywanie lub udzielanie
pomocu żółwiowi czerwonolicemu grozi kara, jakby to był groźny
recydywista. A ta gadzina jest zupełnie niemodyfikowana od grubych
milionów lat. Podobne regulacje dotyczą też roślin, tylko nie pamiętam
w tej chwili jakich.

To co potrzeba, to prawo, które będzie traktować nowe organizmy tak
samo, jak gatunki potencjalnie inwazyjne. Czyli że laboratorium, które
gmera w genach, zanim wypuści badyla poza swoje mury, musi sfinansować
badania możliwych oddziaływań na środowisko. Gdy coś w badaniach
wyjdzie nie halo, wtedy szlaban. A jeśli mimo wszystko zdarzy się
jakieś nieszczęście, wtedy wiadomo kogo walnąć po kieszeni za naprawę
stanu.

Przy takich regulacjach mógłbym spać spokojnie wiedząc, że nikt
nie uwolni groźnej dla świata Inwazyjnej Truskawy. Natomiast moja
hipotetyczna Słodka i Pachnąca Truskaweczka może by w końcu powstała.

> Pozdrawiam hipotetycznie Ja...cki

Jarek

--
Zawiść, pycha, egoizm do małości zmusza.
Doświadczy tego, pragnąc iść z Elektrybałtem
W zawody, pewien prostak. Ale Klapaucjusza
Olbrzym ducha prześcignie, niby żółwia autem.