eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plNieruchomościGrupypl.rec.ogrodyŻeby nie było niczego
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 43

  • 21. Data: 2017-07-02 18:43:28
    Temat: Re: Żeby nie było niczego
    Od: collie <c...@v...pl>

    W dniu 02.07.2017 17:24, s...@g...com pisze:

    > Majster, kup se działke gdzieś na wsi. Jest sporo zapuszczonych działek z domami po
    babci. Niedrogie.

    Siódmy przypadek rzeczownika "majster", to "majstrze". Czeladniku.
    Se już kupiłem. Nie po babci. I nie niedrogo.


    > Będziesz miał drzew mase, zieleni jeszcze więcej.

    Mam.


    > Oczekiwanie ze w miescie będzie zielono jest deczko niepoważne.
    > Miasto z definicji jest gesto zaludnione i miejsce w nim jest drogie.

    Z definicji w mieście mają być tereny zielone. I są na ogół.
    A tereny zielone to nie tylko publiczne parki i skwery. Także
    te drzewa za prywatnym domem. A kikudziesięcioletnie drzewo
    w cennym miejscu jest bezcenne.



  • 22. Data: 2017-07-02 19:11:01
    Temat: Re: Żeby nie było niczego
    Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>

    s...@g...com napisał:

    >> Nie było mnie w domu miesiąc. Wychodzę na balkon i oczom własnym
    >> nie wierzę. U sąsiadki po drugiej stronie ulicy nie ma nic, prócz
    >> domu: wszystko zostało wycięte w pień,
    >
    > Majster, kup se działke gdzieś na wsi. Jest sporo zapuszczonych
    > działek z domami po babci. Niedrogie.

    Majster se kupił tam, gdzie mu odpowiadało otoczenie. Wartość działek
    zależy głównie od otoczenia, a nie od tego, co na nich jest. Dlatego
    cywilizowane społeczności chronią ład przestrzenny i jego stabilność.

    > Oczekiwanie ze w miescie będzie zielono jest deczko niepoważne.
    > Miasto z definicji jest gesto zaludnione i miejsce w nim jest drogie.

    I tańsze nie będzie -- jeśli normatyw mówi, że w okolicy działka z domem
    nie może być mniejsza niż 1000 metrów, to nie może. Na tej powierzchni
    da się zbudować nawet cztery domy i mieszkać taniej, ale nie wolno.
    Między innymi ze względu na te drzewa, które (wbrew dziwnym opiniom
    niektórych) są. Tydzień temu rozmawiałem z sąsiadem. Stwierdził, że
    jego działka bez mojego klona rosnącego przy granicy nie byłaby warta
    nawet połowy. I w ogóle by tego domu nie kupił (mieszka od kilku lat).
    Rzecz jasna nic się temu klonowi nie stanie, zresztą w mojej najbliższej
    okolicy mieszakją sami porządni ludzie. Ale na wielu znajomych popadł
    blady strach -- bo bolszewickie prawo sieje spustoszenie na, wydawałoby
    się, nawet porządnych ulicach.

    > Ale w miastach będzie ich coraz mniej. Głównie dlatego ze zabudowe
    > mamy gęstszą niż np. hamerykańska. I na drzewa nie ma miejsca.

    U sąsiada Pana Majstra jakoś do tej pory się mieściły.

    --
    Jarek


  • 23. Data: 2017-07-02 19:26:03
    Temat: Re: Żeby nie było niczego
    Od: "Fazi" <F...@m...com>

    Użytkownik "Jarosław Sokołowski" <j...@l...waw.pl> napisał w wiadomości
    news:slrnolia97.2q2.jaros@falcon.lasek.waw.pl...
    > s...@g...com napisał:
    >>> Nie było mnie w domu miesiąc. Wychodzę na balkon i oczom własnym
    >>> nie wierzę. U sąsiadki po drugiej stronie ulicy nie ma nic, prócz
    >>> domu: wszystko zostało wycięte w pień,
    >> Majster,

    To jak u mnie. Sąsiad świniak dorobkiewicz pokrył cały dom fioletowym
    tynkiem niszcząc
    cudowny ceglany budynek.
    I pnącza wszystkie wyciął na domu, i krzaki przy ogrodzeniu.
    Wszędzie kora.
    Może pomyliłem gdzieś przypadki ale to z żalu, że mógł tak swoje zmienić nie
    pytając mnie.

    pozdro



  • 24. Data: 2017-07-02 19:59:37
    Temat: Re: Żeby nie było niczego
    Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>

    Fazi pisze:

    > I pnącza wszystkie wyciął na domu, i krzaki przy ogrodzeniu.
    > Wszędzie kora.

    Może z wyjątkiem mózgu.

    > Może pomyliłem gdzieś przypadki ale to z żalu, że mógł tak swoje
    > zmienić nie pytając mnie.

    Pewnie to się niektórym wyda dziwne i niedzisiejsze, ale mój sąsid
    (z drugiej strony), gdy kilkanaście lat temu kupił pustą działkę, to
    pierwsze co zrobił, to przyszedł, przedstawił się i pokazał projekt
    domu. Z pytamiem, co o tym sądzę, czy mi się podoba i czy nie mam
    nic przwciwko temu. Mówił, że kazał architektowi nawiązyać do domów
    stojących obok. Wygląd nowego ogrodzenia też przyszedł uzgodnić.
    Nie tylko wygląd zresztą, ale i przebieg, który nie pokrywa się
    z kreską na geodezyjnych planach. Bo brzozy rosnące na granicy są
    ważniejsze niż kawałek miedzy.

    --
    Jarek


  • 25. Data: 2017-07-02 20:27:12
    Temat: Re: Żeby nie było niczego
    Od: s...@g...com

    W dniu niedziela, 2 lipca 2017 18:45:33 UTC+2 użytkownik collie napisał:
    > W dniu 02.07.2017 17:24, s...@g...com pisze:
    >

    > > Oczekiwanie ze w miescie będzie zielono jest deczko niepoważne.
    > > Miasto z definicji jest gesto zaludnione i miejsce w nim jest drogie.
    >
    > Z definicji w mieście mają być tereny zielone. I są na ogół.
    > A tereny zielone to nie tylko publiczne parki i skwery. Także
    > te drzewa za prywatnym domem. A kikudziesięcioletnie drzewo
    > w cennym miejscu jest bezcenne.

    Z definicji drzewo sąsiada jest nie Twoje więc nie widze powodów aby utyskiwać.

    Jak sąsiad sobie wyciął to jego sprawa. Ale widać moje podejście do swobód zarządznia
    dobytkiem jest niereprezentatywne na tej grupie. Jakoś to przeżyję.
    Po ilości postów i problematyczności widzę że jednak mam mniej zmartwień niz reszta
    obrońców zieleni.

    Przy czym jak potrzebuję zieleni to sobie ją sadzę albo trzymam swoją. Taki jestem
    skrzywiony...


  • 26. Data: 2017-07-02 20:38:16
    Temat: Re: Żeby nie było niczego
    Od: s...@g...com

    W dniu niedziela, 2 lipca 2017 19:11:04 UTC+2 użytkownik Jarosław Sokołowski napisał:
    > s...@g...com napisał:
    >
    > >> Nie było mnie w domu miesiąc. Wychodzę na balkon i oczom własnym
    > >> nie wierzę. U sąsiadki po drugiej stronie ulicy nie ma nic, prócz
    > >> domu: wszystko zostało wycięte w pień,
    > >
    > > Majster, kup se działke gdzieś na wsi. Jest sporo zapuszczonych
    > > działek z domami po babci. Niedrogie.
    >
    > Majster se kupił tam, gdzie mu odpowiadało otoczenie. Wartość działek
    > zależy głównie od otoczenia, a nie od tego, co na nich jest. Dlatego
    > cywilizowane społeczności chronią ład przestrzenny i jego stabilność.
    >

    Zakładanie że otoczenie się nie zmieni jest deczko mówiąc naiwne.
    A to droge poszerzą a to sąsiad sobie warsztat załozy albo ktos dom po sąsiedzie kupi
    i urządzi tak jak mu pasuje.
    Mieszkał w miescie i było mu ciemno? To se drzewiska wyciął. Taki urok świata że sie
    zmienia.

    > > Oczekiwanie ze w miescie będzie zielono jest deczko niepoważne.
    > > Miasto z definicji jest gesto zaludnione i miejsce w nim jest drogie.
    >
    > I tańsze nie będzie -- jeśli normatyw mówi, że w okolicy działka z domem
    > nie może być mniejsza niż 1000 metrów, to nie może. Na tej powierzchni
    > da się zbudować nawet cztery domy i mieszkać taniej, ale nie wolno.

    I z tym nie było by problemu gdyby nie niekonsekwencja tego typu regulacji.
    Bo z jednej strony działki małe i zieleni brak a z drugiej duże, ale do pracy,
    szkoły, sklepu daleko.

    Jeden woli zielone a drugi woli aby było blisko. A mieszkają obok i sie nie dogodzi
    wszystkim.

    > Między innymi ze względu na te drzewa, które (wbrew dziwnym opiniom
    > niektórych) są. Tydzień temu rozmawiałem z sąsiadem. Stwierdził, że
    > jego działka bez mojego klona rosnącego przy granicy nie byłaby warta
    > nawet połowy. I w ogóle by tego domu nie kupił (mieszka od kilku lat).
    > Rzecz jasna nic się temu klonowi nie stanie, zresztą w mojej najbliższej
    > okolicy mieszakją sami porządni ludzie. Ale na wielu znajomych popadł
    > blady strach -- bo bolszewickie prawo sieje spustoszenie na, wydawałoby
    > się, nawet porządnych ulicach.
    >

    No i wyjatkowa postawę próbujesz promować na norme. Szlachetne. Ale nie realne.
    Mnie ta ustawa nie zawadza bo u siebie mam zieleni w bród a że to owocowe to i
    wcześniej i teraz problemu nie mam.

    Ale to że mam owocowe jest spowodowane własnie ustawą. Ja bym chetnie sobie w paru
    miejscach cos solidnego posadził. Ale wiem ze mogę mieć z tym problem ja albo
    potomek. I de facto ta ochronna ustawa sprawiła że ja nie posadziłem nic lepszego od
    kasztana jadalnego (nie podpada pod owocowe - wiem).

    Nazywanie tej ustawy bolszewicką jest burackie.

    > > Ale w miastach będzie ich coraz mniej. Głównie dlatego ze zabudowe
    > > mamy gęstszą niż np. hamerykańska. I na drzewa nie ma miejsca.
    >
    > U sąsiada Pana Majstra jakoś do tej pory się mieściły.
    >

    Ale sie sąsiadowi koncepcja zmieniła.
    I skorzystał z panującego prawa. A że pewnie to człek roztropny to nasadził
    tałatajstwa bezwartościowego coby mienszewik nie przyszedł i mu nie zarządził
    komunalizacji zielenostanu.


    PS.
    Postępowi hamerykancy w siakiejś arizonie czy teksasie ostatnimi czasy proponują
    "trawniki" przed domami w postaci naturalnych kamieni, lokalnych stepowych roślin
    zamiast trawy.
    Ponoć mniej roboty z tym i wody mniej schodzi w ichnim klimacie.

    Taki postęp na świecie że trawnik to nie mus...


  • 27. Data: 2017-07-02 20:50:54
    Temat: Re: Żeby nie było niczego
    Od: collie <c...@v...pl>

    W dniu 02.07.2017 20:27, s...@g...com pisze:

    > Taki jestem skrzywiony...

    Można to wyprostować. Prostowanie nosi nazwę "resocjalizacja".


  • 28. Data: 2017-07-02 21:26:40
    Temat: Re: Żeby nie było niczego
    Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>

    s...@g...com napisał:

    >> >> Nie było mnie w domu miesiąc. Wychodzę na balkon i oczom własnym
    >> >> nie wierzę. U sąsiadki po drugiej stronie ulicy nie ma nic, prócz
    >> >> domu: wszystko zostało wycięte w pień,
    >> >
    >> > Majster, kup se działke gdzieś na wsi. Jest sporo zapuszczonych
    >> > działek z domami po babci. Niedrogie.
    >>
    >> Majster se kupił tam, gdzie mu odpowiadało otoczenie. Wartość działek
    >> zależy głównie od otoczenia, a nie od tego, co na nich jest. Dlatego
    >> cywilizowane społeczności chronią ład przestrzenny i jego stabilność.
    >
    > Zakładanie że otoczenie się nie zmieni jest deczko mówiąc naiwne.

    Tak, zdaję sobie z tego sprawę. W krajach trzeciego świata, do których
    prawodawstwa szybko zmierzamy.

    > A to droge poszerzą a to sąsiad sobie warsztat załozy albo ktos dom po
    > sąsiedzie kupi i urządzi tak jak mu pasuje.

    ...nie patrząc na miejscowe plany -- bo co to za obyczaj, by ludzie
    wspólnie planowali otoczenie, w którym chcą żyć.

    > Mieszkał w miescie i było mu ciemno? To se drzewiska wyciął. Taki urok
    > świata że sie zmienia.
    >
    >>> Oczekiwanie ze w miescie będzie zielono jest deczko niepoważne.
    >>> Miasto z definicji jest gesto zaludnione i miejsce w nim jest drogie.
    >>
    >> I tańsze nie będzie -- jeśli normatyw mówi, że w okolicy działka z domem
    >> nie może być mniejsza niż 1000 metrów, to nie może. Na tej powierzchni
    >> da się zbudować nawet cztery domy i mieszkać taniej, ale nie wolno.
    >
    > I z tym nie było by problemu gdyby nie niekonsekwencja tego typu regulacji.
    > Bo z jednej strony działki małe i zieleni brak a z drugiej duże, ale do
    > pracy, szkoły, sklepu daleko.
    >
    > Jeden woli zielone a drugi woli aby było blisko. A mieszkają obok i sie
    > nie dogodzi wszystkim.

    Dlatego istnieje planowanie przestrzenne. Podobne obok podobnego. Ktoś
    chce mieszkać gęstej zabudowie i mieć blisko -- proszę bardzo, kupuje
    sobie mieszkanie w kamienicy i nie narzeka, że mu ciemno, bo ściana obok
    słońce zasłania. Drugi kupuje dom w zielonej okolicy i wie, że może
    dożyć tam starości, bo go plan chroni. Ale to w cywilizowanych krajach,
    nie w republice ogarniętej spóźnionym rewolucyjnym zapałem.

    >> Między innymi ze względu na te drzewa, które (wbrew dziwnym opiniom
    >> niektórych) są. Tydzień temu rozmawiałem z sąsiadem. Stwierdził, że
    >> jego działka bez mojego klona rosnącego przy granicy nie byłaby warta
    >> nawet połowy. I w ogóle by tego domu nie kupił (mieszka od kilku lat).
    >> Rzecz jasna nic się temu klonowi nie stanie, zresztą w mojej najbliższej
    >> okolicy mieszakją sami porządni ludzie. Ale na wielu znajomych popadł
    >> blady strach -- bo bolszewickie prawo sieje spustoszenie na, wydawałoby
    >> się, nawet porządnych ulicach.
    >
    > No i wyjatkowa postawę próbujesz promować na norme. Szlachetne. Ale nie
    > realne.

    Nawet nie próbuje promować, bo wiem, że próżny trud. Opisuję -- bo warto.
    Warto wiedzieć, że w tym kraju nie wszyscy jeszcze zwariowali. Niech innym
    da to trochę nadziei.

    > Mnie ta ustawa nie zawadza bo u siebie mam zieleni w bród a że to owocowe
    > to i wcześniej i teraz problemu nie mam.

    "Mnie nie zawadza, a co mnie obchodzą inni."

    > Ale to że mam owocowe jest spowodowane własnie ustawą. Ja bym chetnie
    > sobie w paru miejscach cos solidnego posadził. Ale wiem ze mogę mieć
    > z tym problem ja albo potomek. I de facto ta ochronna ustawa sprawiła
    > że ja nie posadziłem nic lepszego od kasztana jadalnego (nie podpada
    > pod owocowe - wiem).
    >
    > Nazywanie tej ustawy bolszewicką jest burackie.

    Dobra, mogę być burakiem. Przynajmniej w temacie grupy, taki burak.

    >>> Ale w miastach będzie ich coraz mniej. Głównie dlatego ze zabudowe
    >>> mamy gęstszą niż np. hamerykańska. I na drzewa nie ma miejsca.
    >> U sąsiada Pana Majstra jakoś do tej pory się mieściły.
    >
    > Ale sie sąsiadowi koncepcja zmieniła.

    W normalnym kraju by sprzedał dom i kupił inny, w dzielnicy dla takich
    jak on.

    > I skorzystał z panującego prawa.

    Bolszewickiego.

    > A że pewnie to człek roztropny to nasadził tałatajstwa bezwartościowego
    > coby mienszewik nie przyszedł i mu nie zarządził komunalizacji zielenostanu.

    Po poprzedniej rewolucji ludzie obtłukiwali zdobienia i detale
    architektoniczne. A ogrody orali i sadzili buraki. Żeby inny
    bolszewik nie posądził ich o burżuazyjne poglądy. Równać trzeba
    w dół, takie są prawa rewolucji.

    > PS.
    > Postępowi hamerykancy w siakiejś arizonie czy teksasie ostatnimi czasy
    > proponują "trawniki" przed domami w postaci naturalnych kamieni, lokalnych
    > stepowych roślin zamiast trawy.
    > Ponoć mniej roboty z tym i wody mniej schodzi w ichnim klimacie.
    >
    > Taki postęp na świecie że trawnik to nie mus...

    To nie postęp, lecz konieczność ich do tego skłania. Do nawadniania
    trawników wydoili już wszystkie okoliczne rzeki. Trawnik w tamym klimacie
    to buractwo.

    --
    Jarek


  • 29. Data: 2017-07-03 00:50:01
    Temat: Re: Żeby nie było niczego
    Od: "Fazi" <F...@m...com>

    Użytkownik "Jarosław Sokołowski" <j...@l...waw.pl> napisał w wiadomości
    news:slrnolid49.5tk.jaros@falcon.lasek.waw.pl...
    > Fazi pisze:
    >> I pnącza wszystkie wyciął na domu, i krzaki przy ogrodzeniu.
    >> Wszędzie kora.
    > Może z wyjątkiem mózgu.
    >> Może pomyliłem gdzieś przypadki ale to z żalu, że mógł tak swoje
    >> zmienić nie pytając mnie.
    > Pewnie to się niektórym wyda dziwne i niedzisiejsze, ale mój sąsid
    > (z drugiej strony), gdy kilkanaście lat temu kupił pustą działkę, to
    > pierwsze co zrobił, to przyszedł, przedstawił się i pokazał projekt
    > domu. Z pytamiem, co o tym sądzę, czy mi się podoba i czy nie mam
    > nic przwciwko temu. Mówił, że kazał architektowi nawiązyać do domów
    > stojących obok. Wygląd nowego ogrodzenia też przyszedł uzgodnić.
    > Nie tylko wygląd zresztą, ale i przebieg, który nie pokrywa się
    > z kreską na geodezyjnych planach. Bo brzozy rosnące na granicy są
    > ważniejsze niż kawałek miedzy.

    Cenić takiego sąsiada co czyni podług naszych upodobań i obowiązujących
    ustaw to mało;
    toż to skarb.
    Co jednak z innym, o zdaniu przeciwnym, za którym sympatia nasza "nie
    zdanża"? Ukarać?
    Głupio jakoś, bo w końcu człowiek, jak my. Prawa nawet nie złamał. Czy
    wolność, świętość nasza
    (jak nasza) i dla niego dana?
    O tym pan Szyszko słabo pomyślał. Wcisnął nam tedy nienawiść do sąsiada
    owego jako
    surogat sprawiedliwości. Ekologicznej.
    I choćby sąsiad nasz profesorem był, to nie lubimy go. A z butów mu słoma
    wyłazi.
    Nam oczywiście nie :)

    Sorry Jarku, że do Ciebie napisałem, mialo być do psiarza ale już zmieniać
    nie będę :)

    pozdro



  • 30. Data: 2017-07-03 09:13:36
    Temat: Re: Żeby nie było niczego
    Od: s...@g...com

    W dniu niedziela, 2 lipca 2017 21:27:02 UTC+2 użytkownik Jarosław Sokołowski napisał:
    > s...@g...com napisał:
    >
    > >> >> Nie było mnie w domu miesiąc. Wychodzę na balkon i oczom własnym
    > >> >> nie wierzę. U sąsiadki po drugiej stronie ulicy nie ma nic, prócz
    > >> >> domu: wszystko zostało wycięte w pień,
    > >> >
    > >> > Majster, kup se działke gdzieś na wsi. Jest sporo zapuszczonych
    > >> > działek z domami po babci. Niedrogie.
    > >>
    > >> Majster se kupił tam, gdzie mu odpowiadało otoczenie. Wartość działek
    > >> zależy głównie od otoczenia, a nie od tego, co na nich jest. Dlatego
    > >> cywilizowane społeczności chronią ład przestrzenny i jego stabilność.
    > >
    > > Zakładanie że otoczenie się nie zmieni jest deczko mówiąc naiwne.
    >
    > Tak, zdaję sobie z tego sprawę. W krajach trzeciego świata, do których
    > prawodawstwa szybko zmierzamy.
    >

    Aha. O naiwności...

    > > A to droge poszerzą a to sąsiad sobie warsztat załozy albo ktos dom po
    > > sąsiedzie kupi i urządzi tak jak mu pasuje.
    >
    > ...nie patrząc na miejscowe plany -- bo co to za obyczaj, by ludzie
    > wspólnie planowali otoczenie, w którym chcą żyć.
    >

    Plany maja to do siebie że się zmieniają. Widac to i u nas i w krajach/miejscach o
    statusie niby rozwinietym. Zaklinanie rzeczywistości która gryzie w tyłek jest nieco
    naiwne.
    A tak akurat cie colliemu trafiło i z tego co czytam u 50% Polski też bo przecież
    taaaaka rzeź się odbyła.

    Ale kij tam, nawet jakby założyć że dorównamy do krajów trzeciego świata
    (https://pl.wikipedia.org/wiki/Trzeci_%C5%9Awiat) to nie zmienia faktu ze realia w
    Polsce się zmieniają i będą sie zmieniać. Utyskiwanie na to wiele nie poradzi.

    > > Mieszkał w miescie i było mu ciemno? To se drzewiska wyciął. Taki urok
    > > świata że sie zmienia.
    > >
    > >>> Oczekiwanie ze w miescie będzie zielono jest deczko niepoważne.
    > >>> Miasto z definicji jest gesto zaludnione i miejsce w nim jest drogie.
    > >>
    > >> I tańsze nie będzie -- jeśli normatyw mówi, że w okolicy działka z domem
    > >> nie może być mniejsza niż 1000 metrów, to nie może. Na tej powierzchni
    > >> da się zbudować nawet cztery domy i mieszkać taniej, ale nie wolno.
    > >
    > > I z tym nie było by problemu gdyby nie niekonsekwencja tego typu regulacji.
    > > Bo z jednej strony działki małe i zieleni brak a z drugiej duże, ale do
    > > pracy, szkoły, sklepu daleko.
    > >
    > > Jeden woli zielone a drugi woli aby było blisko. A mieszkają obok i sie
    > > nie dogodzi wszystkim.
    >
    > Dlatego istnieje planowanie przestrzenne. Podobne obok podobnego. Ktoś
    > chce mieszkać gęstej zabudowie i mieć blisko -- proszę bardzo, kupuje
    > sobie mieszkanie w kamienicy i nie narzeka, że mu ciemno, bo ściana obok
    > słońce zasłania. Drugi kupuje dom w zielonej okolicy i wie, że może
    > dożyć tam starości, bo go plan chroni. Ale to w cywilizowanych krajach,
    > nie w republice ogarniętej spóźnionym rewolucyjnym zapałem.
    >

    Jak nie raz i nie dwa sie w Polsce zdarzyło, plany się zmieniają. Dziś mamy pole a
    jutro będzie tu ośrodek do którego zjeżdzać się będą dzieci i hałasować.
    Albo sąsiad sobie konie zacznie hodować i będzie śmierdzieć. Albo gęsi i będzie
    hałas. Nie raz i nie dwa widziałem sytuacje i czytałem utyskiwania naiwniaków którzy
    kupili działke na wsi i potem im kogut, gęś czy wręcz pszczoły przeszkadzały.

    A taki scenariusz jest nie tylko realny ale i nie ubijesz go planem zagospodarowania.


    > > Mnie ta ustawa nie zawadza bo u siebie mam zieleni w bród a że to owocowe
    > > to i wcześniej i teraz problemu nie mam.
    >
    > "Mnie nie zawadza, a co mnie obchodzą inni."
    >

    Ano. A co mnie obchodzą cudze problemy? Szczególnie jesli uważam że są wydumane bo w
    Polsce drzew jest masa i przynajmniej narazie nie ma sie o co martwić.

    Bardziej mnie denerwuje że nasze lasy są wycinane i wywożone do niemiec gdzie pali
    sie nimi w elektrowniach węglowych aby sobie niemcy mogli statsy "ekologiczności"
    poprawić.


    > >>> Ale w miastach będzie ich coraz mniej. Głównie dlatego ze zabudowe
    > >>> mamy gęstszą niż np. hamerykańska. I na drzewa nie ma miejsca.
    > >> U sąsiada Pana Majstra jakoś do tej pory się mieściły.
    > >
    > > Ale sie sąsiadowi koncepcja zmieniła.
    >
    > W normalnym kraju by sprzedał dom i kupił inny, w dzielnicy dla takich
    > jak on.
    >

    No, na pewno. Kazdy by tak zrobil. Fajna narracja.

    > > I skorzystał z panującego prawa.
    >
    > Bolszewickiego.
    >

    Normalnego, normalnego towarzyszu.
    Bo to prawo jest po prostu normalne. Specjalnie kiedys pytalem u holendra czy moze
    bez pytania ciąc swoje drzewo. Popatrzył na mnie dziwnie i powiedział:
    A jednak u was tam troche zamordyzmu zostało...
    U niego jak i np. u kanadyjców cięcie własnego drzewa na własnej działce to normalna
    czynność. Nikt nie zabrania. no, u amerykanów zabraniają. HOA zabrania. HOA to takie
    zbiorowisko frustratów. Poczytaj, mysle ze ciekawe z naszej perspektywy.

    > > A że pewnie to człek roztropny to nasadził tałatajstwa bezwartościowego
    > > coby mienszewik nie przyszedł i mu nie zarządził komunalizacji zielenostanu.
    >
    > Po poprzedniej rewolucji ludzie obtłukiwali zdobienia i detale
    > architektoniczne. A ogrody orali i sadzili buraki. Żeby inny
    > bolszewik nie posądził ich o burżuazyjne poglądy. Równać trzeba
    > w dół, takie są prawa rewolucji.
    >

    Nie, trzeba robić rzeczy sensownie. Czas PRL to specyficzny sposób rozwoju. Potem
    nastapiła zmiana i sporo aranżacji przestrzennych nie pasuje do realiów.
    I trzeba je dostosować.
    Co jest niepotrzebne wyciąć. Co zostało obsadzić czymś co sie dobrze nadaje w danym
    miejscu.

    Tyle że zdaje się że ten wątek jest tylko anty. Bo chyba tylko ja sie tu ujawniłem że
    nasadzam drzewa a reszta tylko ubolewa i sie modli o powrót zamordyzmu.

    > > PS.
    > > Postępowi hamerykancy w siakiejś arizonie czy teksasie ostatnimi czasy
    > > proponują "trawniki" przed domami w postaci naturalnych kamieni, lokalnych
    > > stepowych roślin zamiast trawy.
    > > Ponoć mniej roboty z tym i wody mniej schodzi w ichnim klimacie.
    > >
    > > Taki postęp na świecie że trawnik to nie mus...
    >
    > To nie postęp, lecz konieczność ich do tego skłania. Do nawadniania
    > trawników wydoili już wszystkie okoliczne rzeki. Trawnik w tamym klimacie
    > to buractwo.
    >

    No i widzisz, punkt widzenia zalezy od realiów.

    A nasze realia są takie że budujemy się tam gdzie już cos jest zbudowane. Nikt nam
    nowej Brasilii nie wytyczy. No i ziemi nie daje nam gmina tylko prawie wszystko jest
    prywatne.
    W efekcie działki są małe a układ przestrzenny jest mocno nieregularny.
    Jak działka była nieużytkiem i ktoś ją zabudował to logiczne jest ze szansa na
    wycięcie drzewa duża.



    A tak na koniec, apropos trzeciego świata.
    Wlazłem sobie na google maps, zerknąłem w taka holandie i niemcy.
    U nich działki budowlane nie mają nasadzonych drzew. Drzewa rosną w pasie drogowym
    lub w parkach.
    Oczywiście to nie żelazna reguła ale w efekcie drzewa tam są "państwowe".
    A u nas reguła raczej odwrotna. No, poza parkami. U nas drzewa w miastach rosną za
    domami. Ergo są prywatne.

    Kto ma ten zarządza...

strony : 1 . 2 . [ 3 ] . 4 . 5


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1