-
21. Data: 2012-05-10 22:25:31
Temat: Re: Osy
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
Pan Macios napisał:
> OK sprawa rozwiązana.
>
> Najpierw wygoniłem królową (jedna osę w gnieździe :)) potem ja odgoniłem
> i strąciłem delikatnie gniazdko i je wyrzuciłem. Osie nic się nie stało.
> Niech sobie zakłada nowe z dala ode mnie :)
Rozwiązania we francuskim stylu zostały odrzucone. Od roku 1793 cywilizacja
człowiecza poczyniła niejakie postępy.
Jarek
--
Allons enfants de la Patrie,
Le jour de gloire est arrivé.
Contre nous de la tyrannie
L'étendard sanglant est levé
-
22. Data: 2012-05-11 07:42:26
Temat: Re: Osy
Od: Bbjk <b...@q...pl>
W dniu 2012-05-10 22:22, Jarosław Sokołowski pisze:
> O osich gniazdach mówią, że każde ma taką samą siłę rażenia. W tych małych
> kulkach siedzą klecanki, których wprawdzie jest tam niewiele, ale żądlą
> o wiele bardziej dotkliwie.
Pierwszym rzutem oka przeczytałam: kielcanki. Ale spojrzałam uważniej i
zaraz poleciałam dokształcać się na temat klecanek. One mają plemiona!
Nie wiedziałam wcześniej, a dodatkowo te plemiona osie całkiem
poetycznie się nazywają. Plemię Epiponini. Jak z powieści jeszcze
nienapisanej.
> Podejrzewam, że przy tym przestał być tak giętki, by powiedzieć wszystko,
> co pomyśli głowa.
Ciekawie było, choć w tamtym momencie niezbyt do śmiechu.
> Ja trzymałem zwykle na podorędziu maść atropinową. Trydno mi orzec, jak
> skutecznie to pomaga. To znaczy atropina jest skuteczna, bo rozszerza
> naczynia krwionośne, a jad błonkówek je zawęża, przez co się puchnie.
> Ale co innego wstrzyknąć jad, a co innego posmarować. Ważne, że nie
> szkodziło. A co medycy na to dają w szpitalach, tego nawet nie wiem.
Medycy kłują dodatkowo wlewając w delikwenta adrenalinę, chyba jakieś
środki przeciwhistaminowe, w każdym razie obrzęk dość szybko ustąpił.
> Zawsze mnie te gruszki zastanawiały. Ja też lubię gruszki, ale osom
> chyba nie tylko o to chodzi. No i ja nie potrafię wyjadać tak foremnych
> dziurek. A te ich dziury bywają wielkie, osy całe się w nich mieszczą
> niczym górnik w sztolni. Gdyby to wszystko zjadły, to by chyba pękły.
> Tak sobie myślę, że mogą fedrować za krzemionką, która po coś im
> potrzebna, na przykład przy budowie gniazda. Ale nie wiem czy mam rację.
Zawsze myślałam, ze te gniazda są z celulozy. Ale kto je tam wie.
Krzemionka jest dobra na włosy i paznokcie, może osy poza swoją słynną
talią chcą mieć tez ładne inne atrybuty? Ale w takim razie wsuwałyby
pewnie skrzyp.
> Kiedyś dostałem w prezencie gruszkę. To było w czasach, kiedy nie dało
> się kupić nic. Człowiek się cieszył każdym drobiazgiem, zwałaszcza jak
> był kolorowy i estetyczny. A ta gruszka taka była. To znaczy nie był
> to drobiazg, dobre pół kilo musiała ważyć. Ale miała miły zielony
> kolor, i była jakoś tak w ciekawy sposób nakrapiana. A ponadto została
> ładnie podpisana -- "Gruszka Niejadka" (darczyńca to artysta, dobry
> artysta). Wiem tyle, że te gruszki sprzedawał jakiś facet na ulicy.
> Nabywców zachęcał słowami "bierz pan, ale tego jeść się nie da". Ta
> uczciwość być moż była wyrachowana -- gdyby klient sam sie zorientował
> i grzmotnął go tym w głowę, to by chyba zabił. Owoc miał bowiem twardość
> kamienia. Ta gruszka potem u mnie stała długo. Nie zgniła, nie zwiędła,
> nie zmiękła, raczej wciąż twardniała. Ktoś wie co to mogła być za odmiana?
Może jakaś odmiana dyni? Są rozmaite dziwaczne kształty, tzw. dynie ozdobne.
W czasach zamierzchłych, gdy jak piszesz, u nas nie dawało się kupić
nic, dostałam od swojego Dziadka gruszkę o najbardziej gruszkowym
zapachu, kształcie i kolorze. Tyle, że nie smaku. Było to mydełko, które
dziewczynce znającej do tej pory tylko mydła Kajtek, czy Balbinka
uświadomiło istnienie gdzieś za górami, za lasami innego świata, pełnego
mydeł-pachnideł, wyrafinowanych przyjemności i niemieszczących się w
głowie zbytków.
Ale to już inne niż osie historie i dawniejsze czasy :)
--
B.
-
23. Data: 2012-05-11 23:11:27
Temat: Re: Osy
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
Pani Basia napisała:
>> O osich gniazdach mówią, że każde ma taką samą siłę rażenia. W tych
>> małych kulkach siedzą klecanki, których wprawdzie jest tam niewiele,
>> ale żądlą o wiele bardziej dotkliwie.
>
> Pierwszym rzutem oka przeczytałam: kielcanki.
Gdyby jeszcze był podany rozmiar, to by można pomyśleć, że o szerszenie
chodzi.
> Ale spojrzałam uważniej i zaraz poleciałam dokształcać się na temat
> klecanek. One mają plemiona! Nie wiedziałam wcześniej, a dodatkowo
> te plemiona osie całkiem poetycznie się nazywają. Plemię Epiponini.
> Jak z powieści jeszcze nienapisanej.
To może by tak napisać?
>> Zawsze mnie te gruszki zastanawiały. Ja też lubię gruszki, ale osom
>> chyba nie tylko o to chodzi. No i ja nie potrafię wyjadać tak foremnych
>> dziurek. A te ich dziury bywają wielkie, osy całe się w nich mieszczą
>> niczym górnik w sztolni. Gdyby to wszystko zjadły, to by chyba pękły.
>> Tak sobie myślę, że mogą fedrować za krzemionką, która po coś im
>> potrzebna, na przykład przy budowie gniazda. Ale nie wiem czy mam rację.
>
> Zawsze myślałam, ze te gniazda są z celulozy. Ale kto je tam wie.
Gniazda są, ale i pamiątka też jest. Branża papiernicza nie samą
celulozą żyje. Myślałem o jakimś krzemionkowym dodatku. Zwierzaki
bywają bardzo zmyślne i przebiegłe.
> Krzemionka jest dobra na włosy i paznokcie, może osy poza swoją słynną
> talią chcą mieć tez ładne inne atrybuty? Ale w takim razie wsuwałyby
> pewnie skrzyp.
Ze skrzypami trzeba ostrożnie. Jest wiele gatunków, niektóre bywają
trujące. Chociaż bywało, ze z młodych, zanim jadowitości nabrały,
robiono zupę. Najchętniej z mojego ulubionego -- skrzypu olbrzymiego.
Zawsze gdy go gdzieś widzę, kręcą się wokół ważki. A największy jaki
widziałem, rósł nad Jeziorkami Dusztyńskimi. Tak ze dwa metry miał.
Z tymi ważkami wygląda to jak las karboński (no dobra, niech będzie,
że ogród, żeby nie gadali, że NTG).
>> Kiedyś dostałem w prezencie gruszkę. To było w czasach, kiedy nie dało
>> się kupić nic. Człowiek się cieszył każdym drobiazgiem, zwałaszcza jak
>> był kolorowy i estetyczny. A ta gruszka taka była. To znaczy nie był
>> to drobiazg, dobre pół kilo musiała ważyć. Ale miała miły zielony
>> kolor, i była jakoś tak w ciekawy sposób nakrapiana. A ponadto została
>> ładnie podpisana -- "Gruszka Niejadka" (darczyńca to artysta, dobry
>> artysta). Wiem tyle, że te gruszki sprzedawał jakiś facet na ulicy.
>> Nabywców zachęcał słowami "bierz pan, ale tego jeść się nie da". Ta
>> uczciwość być moż była wyrachowana -- gdyby klient sam sie zorientował
>> i grzmotnął go tym w głowę, to by chyba zabił. Owoc miał bowiem twardość
>> kamienia. Ta gruszka potem u mnie stała długo. Nie zgniła, nie zwiędła,
>> nie zmiękła, raczej wciąż twardniała. Ktoś wie co to mogła być za odmiana?
>
> Może jakaś odmiana dyni? Są rozmaite dziwaczne kształty, tzw. dynie ozdobne.
To była gruszka. Gruszkę od dyni potrafię odróżnić, nawet od tej ozdobnej.
Po ogonku chociażby.
> W czasach zamierzchłych, gdy jak piszesz, u nas nie dawało się kupić
> nic, dostałam od swojego Dziadka gruszkę o najbardziej gruszkowym
> zapachu, kształcie i kolorze. Tyle, że nie smaku. Było to mydełko,
> które dziewczynce znającej do tej pory tylko mydła Kajtek, czy
> Balbinka uświadomiło istnienie gdzieś za górami, za lasami innego
> świata, pełnego mydeł-pachnideł, wyrafinowanych przyjemności
> i niemieszczących się w głowie zbytków.
Dynia też bywa tak wielka, że się w głowie nie mieści.
> Ale to już inne niż osie historie i dawniejsze czasy :)
Osy, to owady z dawnych czasów. Może nie tak dawnych, jak ważki i skrzypy,
ale jednak.
Jarek
--
Jest inny świat, tak wiem gdzieś tu
Nie za lasami tam, po prostu on jest tu