Pamiętam w Wiedniu krążyła historyjka o polakach którzy wystawali codziennie
pod tamtejszym urzędem pracy oczekując na podłapanie jakiejś fuchy.
Przyjeżdżali austriaccy budowlańcy i rolnicy i wybierali pracowników na
jedno czasem kilkudniowe zajęcia.
A to wynieść fortepian, pomóc w przeprowadzce a czasem na roli lub budowie.
Często kończyło się to nawet zatrudnieniem na stałe.
Sam zresztą w czasach PRLu miałem okazję stać tam ze dwa razy. Zmarzłem
okrutnie i tak moja nadzieja na podłapanie tam pracy się wyczerpała.

Jak przyjeżdżał potencjalny pracodawca i pytał kto jest malarzem to wszyscy
podnosili ręce i byli malarzami, jak potrzebował do elektryki to wszyscy
byli elektrykami itd. itd.
A teraz anegdota która jest jeszcze bardziej zabawna. Przyjechał Bauer i
potrzebował kogoś do pomocy w sadzie. Oczywiście wszyscy ręka w górę.
Wybrał parę osób i pojechali.
Na miejscu dał narzędzia i wyjaśnił że mają poprzycinać gałęzie.
Gdy wrócił po południu, pierwsze co zrobił to pobiegł do domu po flintę.
Okazało się że robotnicy nie poprzycinali lecz powycinali wszystko w pień.

Teraz sytuacja jaką miałem osobiście zobaczyć.
W remontowanej pewnej knajpie przychodzi Bauleiter i tłumaczy coś polskiemu
fliziarzowi.
Fliziarz na każde zdanie Bauleiter'a odpowiada "ja ja verstehen", ale z
czasem zaczyna mówić "nix verstehen" Z biegiem rozmowy okazuje się że
ciągle powtarza już tylko "nix verstejen" a ja widzę jak Bauleiter
czerwienieje powoli.
W końcu Bauleiter nie wytrzymuje i mówi "Du bist ein depp"
A fliziarz odpowiada " ja ja verstehen"
Bauleiter wkurzony na maksa krzyczy "gófno verstehen" "kurfa verstehen"


Marek