Kiedyś czytałem tutaj opinie że z metra przestrzennego drewna, po porąbaniu
wychodzą dwa, czy trzy a po ułożeniu ze cztery. Więc zrobiłem mały test i
kupiłem od nadleśnictwa 20 metrów przestrzennych drewna liściastego,
zapłaciłem za załadunek, bliski przewóz i rozładunek, pociąłem, porąbałem,
ułożyłem w pryzmę i bardzo się zdziwiłem.
Piszę odnośnie ogłoszeń sprzedaży drewna opałowego w cenie 100-150zł,
pociętego, porąbanego, sezonowanego i "uczciwie ułożonego" a bliski
transport gratis, czyli wliczony w cenę.
Mnie samo drewno i bliski transport kosztował 150zł za metr przestrzenny
drewna, pocięcie, porąbanie i ułożenie policzyłem sobie też 150zł za metr,
więc już wychodzi w sumie cena 300zł za metr, pewnie wypadało by jeszcze
doliczyć koszt sezonowania tej pryzmy drewna, ale za bardzo nie wiem jak.
Myślałem że po ułożeniu z 20MP zrobi mi się przynajmniej 50MP, tak jak
pisaliście, ale nic z tego bo porąbane i ułożone drewno zajmowało w pryzmie
troszkę mniej niż 20MP (chyba 19MP), wiec wychodzi na to że ułożone drewno
zajmuje troszkę mniej miejsca niż ułożone bale drewna.
Do czego zmierzam? Ano do tego, że drewno opałowe sprzedawane jest
praktycznie po cenach robocizny, czyli ciecia, rąbania i transportu, więc
wychodzi na to ze firmy handlujące drewnem opałowym dostają drewno z lasów
państwowych GRATIS!!! Te firmy muszą mieć dobre układy z lasami, bo mi
nadleśnictwo drewna nie da za darmo, tylko muszę za nie zapłacić.
Podobno nasze lasy są państwowe, czyli nie wiadomo czyje, chociaż po wojnie
zostały one skradzione ich prawowitym właścicielom, ale już sadzenie i
pielęgnacja tych lasów była za nasze pieniądze z naszych podatków.
Więc powiedzcie mi kto i kogo okrada rozdając za darmo państwowe drewno
firmom prywatnym?