eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plNieruchomościGrupypl.misc.budowaniePytanie do fachowców instalatorów - hydraulikaRe: Pytanie do fachowców instalatorów - hydraulika
  • Data: 2010-02-07 11:34:52
    Temat: Re: Pytanie do fachowców instalatorów - hydraulika
    Od: "Plumpi" <p...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    Użytkownik "Adam Płaszczyca" <t...@o...spamnie.org.pl> napisał w
    wiadomości news:1gsxa7eb1k3lz$.dlg@oldfield.org.pl...

    No i widzisz te pytania były z gatunku tych podchwytliwych i dałeś się
    złapać w sidła, które świadczą, że nia miałeś nigdy do czynienia z takimi
    kotłami i nie masz najmniejszego pojęcia o zasadzie pracy i działania
    takiego kotła.

    Piszesz "I wtedy pieprzyć piec, pieprzyć zalanie. Gasić natychmiast."

    Nie ma nic bardziej błędnego niż taka reakcja.

    Piszesz o gaszeniu - tylko gaszeniu czego ?

    Palnika retortowego, który w trakcie pracy nie da się ot tak sobie zgasić
    wodą, bo tylko "wypluje" tę wodę ?
    To jest PALNIK, a nie swobodnie palący się węgiel.
    Poza tym po co gasić palnik, który normalnie pracuje i jest kontrolowany
    przez automatykę ?

    Gaszenie palącego się węgla przesypanego do komory paleniskowej ?
    Nie ma takiej potrzeby, bo węgiel ten pali się bardzo kiepsko ze względu na
    brak dostępu powietrza.

    Scenariusz, który opisywał Wiliam "Jest jeszcze jeden scenariusz. Sterownik
    zawiesza się lub ulega sklejeniu przekaźnik podajnika. Kocioł zostaje
    załadowany węglem, który pali się bez kontroli. Zadziałanie wyłącznika
    termicznego już nic nie zmienia." jest kompletnie nierealny.

    Scenariusz najprawdopodobniej wyglądał tak:

    Mógł ulec uszkodzeniu sterownik, przez co podajniik pracował non-stop, ale
    jednak obstaję za tym, że ktoś zapomniał zamknąć pokrywę zasobnika węgla lub
    też uszczelka tej klapy była uszkodzona, bo to w 99% takich przypadków jest
    przyczyną i spotykałem się z nimi wielokrotnie. Przez to żar podczas pracy
    palnika zaczął się cofać z retorty w kierunku podajnika i zasobnika.
    Zadziałało zabezpieczenie zapobiegające przedostaniu się ognia do podajnika
    i zbiornika z węglem. Podajnik został uruchomiony wypychając żar oraz węgiel
    do komory paleniskowej i popielnika. Kocioł nadal pracował normalnie
    sterując wentylatorem i podając powietrze do spalania i utrzymywał normalne
    spalanie tego przesypywanego węgla. Ponieważ ilość węgla zgromadzonego w
    komorze była zbyt duża (tu musiało dochodzić do kilkukrotnego zadziałania
    zabezpieczenia przed cofnięciem się żaru do zasobnika), a odbiór energii
    ograniczony to doszło w koncu do zagotowania wody, które dopiero wtedy
    spowodowało całkowite wyłączenie sterownika (podajnika i wentylatora) oraz
    reakcję domowników. Kiedy domownicy zareagowali to węgiel po prostu był
    mocno rozrzażony, bo jeszcze niedawno pracował normalnie wentylator
    podtrzymując palenie, a po otwarciu drzwiczek i dostępie powietrza palił się
    ładnym płomieniem. Stąd domysły, że węgiel się palił podtrzymywany niewielką
    ilością powietrza przedostającego się przez wentylator. Praktycznie nie ma
    takiej możliwości. Po prostu, kiedy wentylator się zatrzymuje, opada klapka
    za wentylatorem zamykająca przepływ swobodny powietrza, a poza tym
    pozostający w podajniku i retorcie węgiel utrudnia przedostawanie się
    "lewego" powietrza do kotła.
    W tym przypadku jeżeli pozostawili by ten kocioł samemu sobie to węgiel po
    prostu by samoiczynnie wygasł lub ewentualnie się wypalił.

    Jeżeli nawet dojdzie do zagotowania takiego kotła to zadziała zabezpieczenie
    termiczne, które zablokuje dmuchawę oraz
    podajnik wyłączając całkowicie zasilanie i możliwość dalszego palenia i
    podawania węgla. To zabezpieczenie jedynie nie wyłącza pompy cyrkulacyjnej,
    a w wielu sterownikach w przypadku zagotowania wody w kotle włącza wszelkie
    możliwe obiegi w celu rozładowania energii. Przykładowo CO jest wyłaczone, a
    kocioł grzeje tylko i wyłacznie CWU to sterownik w tym przypadku włącza CO
    po to, zeby pozbyć się nadmiaru energii. Żar może się cofać w kierunku
    zasobnika tylko wtedy, kiedy klapa zasobnika jest otwarta i jednocześnie
    pracuje wentylator.
    Tak więc, przesypany do komory węgiel po prostu spokojnie się wypali i
    kocioł zgaśnie lub też zgaśnie z powodu braku dostępu powietrza.

    Coś takiego jak "pożar węgla w komorze paleniskowej kotła retortowego" nie
    istnieje, bo jego konstrukcja i automatyka skutecznie temu zapobiegają, a
    sam kocvioł jest wytrzymały na przegrzania palącym się węglem. Tu po prostu
    wziąłem Ciebie "pod pic", udowadniając, że nie masz najmniejszego pojęcia o
    tym jak działa taki kocioł.

    Zalewanie go w tym przypadku wodą może przynieść same szkody. Może
    doprowadzić do pęknięcia retorty (wydatek przynajmniej 1 tys. zł) lub
    pęknięcia kotła (wydatek 5-10 tysięcy zł), a co gorsza do poważnych poparzeń
    domowników parą wodną, a w najgorszej sytuacji do wyrwania drzwiczek lub
    czopucha i uszkodzenia komina, a nawet rozsadzenia kotła. Zalania palącego
    się węgla wodą powoduje nagłe powstanie sporego ciśniena wewnątrz kotła,
    które poprzez szczeliny wyrzuca na zewnatrz czad i co najgorsze trujący
    siarkowodór.
    Jeżeli już ktoś się upiera, aby zgasić ten węgiel to tylko poprzez wyjęcie
    go z popielnika i delikatne wrzucenie do wiadra z wodą, a nigdy poprzez
    polewanie wodą, bo wtedy wytwarza się w dużych ilościach trujący
    siarkowodór, czad i ogromna ilość pary wodnej.
    Nie porównuj tego do pożarów w kopalniach czy jakichkolwiek innych pożarów -
    to są sytuacje ekstremalne, a strażacy dysponują aparatami tlenowymi hełmami
    osłaniającymi twarz i ubiorami zabezpieczającymi przed temperaturą.

    W najgorszym scenariuszu pozostawienie palącego się węgla w kotle może
    doprowadzić do wygotowania wody i uszkodzenia przewodów i czujników -
    wydatek góra 200-300zł. Nawet jak ulegnie całkowitemu uszkodzeniu sterownik
    to kosztuje on góra 500-600zł.

    To co tutaj napisałem nie jest efektem domysłów tak jak w Twoim przypadku,
    lecz moim doświadczeniem przy serwisie. Bywało, że uruchamiałem po 5-6
    takich kotłów w ciągu dnia, które później serwisowałem i wiem z jakimi
    problemami stykają się jego użytkownicy.
    Jedyny przypadek spalenia kotła retortowego z jakim się spotkałem polegał na
    tym, że użytkownik wyjął przez przypadek obydwa czujniki (tj. czujnik
    temperatury oraz zabezpieczenie termiczne wyłaczające zasilanie w przypadku
    zagotowania kotła) z pochwy znajdującej się w kotle. Obydwa czujniki
    pozostawił na wierzchu obudowy kotła. Przez to sterownik cały czas mierzył
    temperaturę otoczenia, anie temperaturę wody i próbował dogrzać kocioł
    palnikiem. Palnik pracował non-stop. Kiedy woda została wygotowana, wtedy
    kocioł i jego obudowa rozgrzały się na tyle mocno, że uległa stopieniu
    izolacja przewodów powodując zwarcie i wyłączneie sterownika. Kocioł
    samoczynnie się wyłączył i wygasł. Kiedy domownicy wrócili do domu było już
    po wszystkim, a kocioł był już wygaszony. Po mojej naprawie kocioł nadal
    działa i funkcjonuje przez kolejne lata. Scenariusz ten raczej jest
    niemożliwy, bo prawie wszyscy producenci kotłów obecnie chowają czujniki pod
    obudową tak, ze nie ma mozliwości ich wyjęcia bez rozkręcenia zewnętrzych
    blach.

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1