Pani Ewa napisała:

>> Z katarem jest inaczej, na katar się nie umiera, a wprowadzenie leku
>> do aptek również kosztuje. Dlatego wszyscy mają to w nosie.
>
> Tu mam wątpliwości, bowiem "leków na katar" (dosłownie i w przenośni) w
> aptekach są tysiące. Większość z nich opiera się na pewno na tym samym
> środku działającym, ew. z innymi dodatkami. Podejrzewam, że dopuszczenie
> takiego leku jest o wiele łatwiejsze.

Podzielam te podejrzenia. Moja poprzednia uwaga dotyczyła tego, że
w przypadku "leków na katar" mało kto jest zainteresowany badaniami
i dopuszczeniami nowych substancji czynnych, które wyleczą katar
w sześć zamiast w siedem dni.

> Co natomiast zrobić z choroba dziwną, z jaką mamy do czynienia, która
> jednych zabija, a inni jej nawet nie zauważają? Oto jest pytanie.

Szczepić. Tak się szczęśliwie w tym nieszczęściu złożyło, że prace nad
tego typu szczepionkami trwały od wilu lat, a w chwili pojawienia się
tego draństwa były na ukończeniu. A teraz mamy najlepiej przetestowane
szczepionki -- zamiast badań klinicznych na marnych tysiącach przypadków,
od razu miliard prób.

Jarek

--
Raz w jednym instytucie uczeni na wszelkie sposoby
Robili doświadczenia, jak by tu osłabić mikroby.
Na przykład jeden uczony budził bakterię śpiączki,
Szczypiąc tę śpiączkę pęsetką w pośladki, nóżki i rączki.