Cavallino pisze:

>> W mieszkaniu budowanym za Gomułki miałem w kuchni nawiew.
>
> Ja też.
> Zawsze zatykany szmatami, bo wiało.

Mój miał regulowaną kratkę, którą dało się zamknąć. Mieszkanie było
"fabrycznie" wyposażone w jeden jedyny mebel. Taką szafkę kuchenną
bez tylnej ścianki. Postawioną przy tym nawiewie. Zimą cugi latały
przez tę szafkę, w zamyśle projektanków mogła więc ona służyć za
lodówkę -- sprzęt w owych czasach jeszcze nieoczywisty na wyposażeniu
domu.

> Ale już później nawiewów nie było, zwłaszcza w blokach bez gazu.
> Ten nawiew to był obowiązkowy właśnie z tytułu spalania gazu, ale
> nawet w takim mieszkaniu z lat 80/90, już go nie pamiętam.

Nie wiem jak w świetle przepisów wygląda obowiązkowość tego nawiewu, ale
może ma znaczenie to, że na początku był tam gaz miejski z węgla, mocno
trujący. Wracając do początków -- jeśli w nieużywamym i nieogrzewanym
mieszkaniu pojawia się pleśń, to znaczy, że ono w ogóle słabo się nadaje
do użytku. To na szczęście rzadkie dziś przypadki.

--
Jarek