eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plNieruchomościGrupypl.rec.ogrodywalka z wełnowcamiRe: walka z wełnowcami
  • Data: 2014-07-20 13:40:22
    Temat: Re: walka z wełnowcami
    Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    Pani Basia napisała:

    > Zastanawiam się nie od dzisiaj, czy czas poświęcony na poznawanie
    > "ludzi z internetu" nie jest kradziony ludziom realnym, którzy też
    > warci dalszego poznawania, choć wydaje się, że znamy się jak łyse
    > konie

    Ja zawsze zakładam, że "ludzie z internetu" i "ludzie realni", to
    są ci sami ludzie. Nie kradnę czasu ludziom, z którymi mieszkam,
    gdy poświęcam nawet dłuższy czas "ludziom z telefonu" -- oni są
    tak samo realni.

    > (kto widział łysego konia, palec pod budkę) - bo czas wszystko
    > zmienia, by polecieć banałem.

    Odruchowo wpisałem "łysy koń" w gugla -- i wyskoczyło forum, na
    którym ktoś opisuje, jak mu koń wyłysiał.

    > Z trzeciej str internet przyniósł mi bardzo cenne znajomości,
    > przełożone na realne i wciąż ta kręta droga jest otwarta, choć
    > teraz z mniejszym zapałem i rzadziej na nią wchodzę, niż przed laty.

    Z czwartej można podać niejeden przykład, jak to całkiem realna cenna
    znajomość mogła być kontynuowana dzięki internetowi. To obustronne
    wynikanie potwierdza słuszność mojego tożsamościowego założenia.
    Wiele szkód spowaodowały takie bałamutne określenia jak "internauta"
    czy "netykieta". Ani to inny gatunek człowieka, ani nie należy zmieniać
    wzorców postępowania z tego powodu, że się "weszło do internetu".

    > Prawdą jest też to, że szukamy sobie podobnych, tu, czy tam.

    Otóż nie jest. Jest to bardzo powszechne zachowanie, bo wielokrotnie
    spotkałem się z taką deklaracją. Ale ja odczuwam wciąż nieodmiennie
    parcie ku poszukiwaniom tych niepodobnych, z którymi kontakt da
    rzeczy nowe (ale to o mnie pewien socjolog wyraził się kiedyś, że
    jestem niereprezentatywny dla nikogo i dla nieczego -- więc jak mam
    poszukiwać podobnych?).

    > Masz rację, także ze skojarzeniem geo-Witkacowskim. A ja wciąż myślę,
    > czy nie szkoda czasu, którego przecież nam nie przybywa i nie wystarcza
    > na wszystko, na zgłębianie tej brzydy.

    Gdy już została zgłębiona całkiem, to istotnie szkoda i jedyne co
    pozostaje, to poniechać. I tak właśnie robię, co chyba widać. Lecz
    nie sama przecież brzyda. Resztę mogę zgłębiać choćby na Borneo
    (albo na Gwadelupie).

    >> Ja sobie cenię to miejsce za tę pancerną szybę, za którą można się
    >> skryć. Całkiem przejrzystą, ale jednak niepokonywalną. Mogę więc
    >> zadawać się z ludźmi, z jakimi w życiu bym bał się to robić. I tak
    >> jak Lem uczę się świata. Ta nauka nieraz mi się już przydała -- bo
    >> ludzie wszędzie są tacy sami.
    >
    > Był czas, gdy i mnie bawiła ta szyba. Jednak nie mam wiele do ukrycia
    > i w realu - komu się podoba, co jest, to się podoba, a komu nie, jego
    > problem.

    "Skrywanie się" i "ukrywanie", to co innego. Za szybą mnie dobrze widać.
    Ale gdyby mnie kto chciał czym ochlapać, to nie da rady.

    > Jak Qra słusznie zauważyła - starzy wracają do reala, jestem na to
    > dowodem.

    Cieszy to ogromnie. Pamiętajmy jednak o tych, co nie wracają, bo się
    nie oderwali (być może qrze badania terenowe uznały to za przypadek
    trywialny, niewarty rozgrzebywania).

    > Zadawać się wirtualnie z ludźmi, z jakimi bałbyś się/nie miałbyś
    > ochoty rozmawiać w życiu? - a po co to? z ciekawości poznawczej?

    Dla nabrania praktyki. Życie człowieka nie głaszcze, z różnymi trzeba
    się spotykać. Gdy mam wiedzę wyniesioną z doświadczeń in vitro, to
    przy napotkaniu podobnego typa in vivo wiem, jak może się zachować.

    > Wolę zadawać się tu i tu z takimi, z jakimi jest o czym mówić i w sposób
    > obustronnie satysfakcjonujący. Choć nie ukrywam, że nie zawsze żałowałam
    > odrobinki swojego czasu i dla innych. Pewnie wówczas było go więcej.

    Dla takich, to ja tu oddaję swój czas całkiem bezinteresownie.

    >>> Pijane jak koty? To też coś nowego. Koty w sensie: młódź?
    >>> Koty futrzaste widziałam jak pijane po narkozie, ale chyba nie
    >>> o tym piszesz.
    >> Nie wiem czemu napisałem akurat tak.
    >
    > Może, bo leżą pokotem?
    > Moje koty w upale tak właśnie leżą, jak rozciągnięte futrzane dywaniki.

    U mnie po upale nie ma już śladu, z nieba kapie mokre, a one i tak leżą.

    Jarek

    --
    Białomor eta prosta papiros
    kak Philip Morris -- eta prosta sigariet
    na puti na żizniennoj wstrieczajetsja
    s czieławiekam czieławiek.

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1