eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plNieruchomościGrupypl.misc.budowaniezmiana systemu ogrzewania › Re: zmiana systemu ogrzewania
  • Data: 2017-03-31 22:58:42
    Temat: Re: zmiana systemu ogrzewania
    Od: Uzytkownik <a...@s...pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    W dniu 2017-03-31 o 00:39, Zenek Kapelinder pisze:
    > Jaka zadrosc. Ze nie moge sniegu odgarniac

    Możesz. Jak mieszkałem w bloku to wielokrotnie musiałem odkopywać auto
    ze śniegu. Nawet gorzej, bo jak sypał śnieg to trzeba było codziennie je
    odśnieżać, odladzać i rozmrażać.
    Obecnie auta trzymam pod wiatą lub w jednym z 2 garaży. Nie muszę ich
    odśnieżać, ani rozmrażać, a przejechać odśnieżarką przez podwórko raz na
    jakiś czas to żadem problem. W tym sezonie grzewczym ani razu nie
    odśnieżałem podwórka, a przez ostatnich kilka lat może zdarzyło mi się
    ze 3-4 razy. Chodniki od domu do furtki prawie w całości zadaszone.
    Droga pod chałupą zawsze odśnieżona i odśnieżana częściej jak droga pod
    blokiem, w którym mieszkałem w mieście. Pod blokiem zdarzyło mi się
    kilka razy machać łopatą, bo nie dało się przejechać, bo jakiś debil z
    TIR-a odkopując ciężarówkę usypał kopiec na wyjeździe spod bloku. Akurat
    kilkadziesiąt od bloku był market i codziennie przyjeżdżały TIR-y z
    dostawą robiąc pobudkę o 5.30 rano.
    Na wsi nigdy.
    Nie wspomnę już, że w mieście jak sypnął śnieg i na wyjeździe z parkingu
    lub spod bloku ugrzązł samochód to reszta sąsiadów nie mogła wjechać ani
    wyjechać i zdana była na łaskę tego, który ugrzązł lub też musiała
    uczestniczyć w odkopywaniu delikwenta.


    > , scinac trawy,

    U siebie na wsi jestem znany z tego, że nie ścinam trawy :)
    Robię to może raz-dwa razy w roku i nie z przymusu. Różnica między mną,
    a Tobą jest taka, że ja mogę, a Ty nie :)
    Nie lubię prac ogrodowych i tego nie robię, ale często pomagam sąsiadom
    w tym na czym się znam i lubię. To naprawię instalację elektryczną, a to
    przy kotle lub CO, a to jakieś urządzenie naprawię, a to udostępnię
    garaż z kanałem. W ramach rewanżu sąsiedzi mi trawę skoszą, albo
    ciągnikiem pole zaorają.

    > walczyc z kretem

    Nigdy nie walczyłem z kretami.

    > , miec zawistnych sasiadow.

    Więcej takich miałem w mieście. Jak żona krzywo zaparkowała auto tak, że
    zajęła 2 miejsca postojowe (jak to baba) to na drugi dzień auto było
    zdewastowane. Życzliwi sąsiedzi wcześniej wprost mnie informowali, że tu
    mieszkają źli ludzie, którzy potrafią dać komu trzeba flaszkę wódki aby
    coś zeszkudzili przy aucie, wytykając mi przy tym, że mam dwa samochody,
    a tu ludzie, którzy mieszkali przede mną nie mają gdzie parkować.
    Nie wspomnę już o rozrubach, demolkach klatek schodowych w środku nocy
    przy pomocy metalowych pałek, aż strach było zwrócić uwagę żeby w łeb
    nie oberwać, włamaniach, morderstwach pod moimi oknami, kiedy mieszkałem
    w bloku. A to kogoś pobili lub obrabowali. A to zadźgali lub śmiertelnie
    pobili. Prawie codziennie pod oknami kurwy i chuje leciały. Lała się
    gorzała, a ławki zajęte przez meneli lub gnoi, na których nawet spojrzeć
    nie było można, bo było to odbierane jako "dajcie mi po ryju i
    zabierzcie telefon i portfel".
    Fakt, że meneli to można było sobie ułożyć, częstując ich od czasu do
    czasu jakąś butelczyną i wtedy potrafili nawet pilnować samochodów, bo
    byłem już swój chłop.
    A to ujadające psy, a to strach dzieciaka do piaskownicy puścić bo tam
    więcej psich i kocich odchodów jak piasku, a to jakiś pies skoczył na
    dziecko pod blokiem, bo idiota sąsiad wyprowadzał psa bez smyczy i kagańca.
    Akurat na wsi sąsiadów mam bardzo fajnych. Chałupy dopilnują. Jak tylko
    ktoś się pojawi pod bramą, albo wejdzie na podwórko to już telefon
    dzwoni, że ktoś się kręci:)
    Na wsi w przeciwieństwie do bloku wszyscy się znają i jak się tylko
    pojawi ktoś obcy to jest obserwowany i pilnowany.

    > Zazdrosc ze nie wydaje kasy na lopaty, sipy, taczki, kosiarki.

    Jak bym Ci wymienił jakie jeszcze mam narzędzia i maszyny to dopiero by
    Cię krew zalała z zawiści.
    Tyle, że w porównaniu do Ciebie, mam je gdzie trzymać i nie muszę
    wynajmować pomieszczeń aby mieć gdzie uprawiać hobby.

    > I to wszystko mialo by mi wynagrodzic zrobienie grilla.

    Żeby robić grilla nie potrzebuję żadnych z wymienionych przez Ciebie
    narzędzi czy urządzeń.
    Potrzebne jest natomiast miejsce, którego Ty nie masz, a ja tak.

    > Do tego wszedzie daleko miec

    Do czego mieć daleko? Jadąc do domu z pracy mijam kilkanaście marketów i
    niezliczoną ilość prywatnych sklepów. Na przeciwko mojego domu sąsiedzi
    prowadzą sklep, gdzie mogę kupić wszystko co mi potrzebne do życia tzn.
    żarcie, napoje, piwo i najpotrzebniejsze artykuły chemiczne, a do tego
    jak mam niespodziewanych gości to nie ma problemu, żeby zeszli do sklepu
    i sprzedali co mi potrzeba, pomimo, że sklep zamknięty.
    Na mojej ulicy mam kilku mechaników samochodowych, skład budowlany i
    opału, a do tego firmę, która ma koparki, wywrotki, maszyny do
    rozbijania betonów. Jak chciałem się pozbyć korzeni drzew (: no bo
    nareszcie się doczekałem ustawy :) to przyjechał sąsiad koparką i za
    20zł je powyrywał. Jak chciałem się pozbyć betonowych płyt to przyjechał
    maszyną (duża koparka z młotem pneumatycznym) oraz ciężarówką.
    Porozbijał i zabrał za friko, bo czysty gruz betonowy to chodliwy towar,
    za który inni płacą.
    Poza tym na sąsiedniej wsi jest prywatny sklep gdzie kupię "młotek,
    kołowrotek, kowadło, mydło i powidło" i co ciekawsze taniej jak w
    sklepach w mieście.

    > , wydawac na paliwo do samochodu duzo kasy

    Ty nie wydajesz. Oczywiście, że nie wydajesz, bo biedaków nie stać na
    auto. Poza tym gdzie byś postawił to auto, skoro pod kamienicami brakuje
    miejsca, bo były budowane z ciasnymi podwóreczkami w czasach, kiedy nikt
    nie myślał, że kiedyś będzie tyle samochodów.

    Równie dobrze mógłbym do pracy dojeżdżać autobusami lub prywatnymi
    busami, ale jestem zbyt leniwy i stać mnie na utrzymanie kilku aut. Wolę
    dupsko autem wozić. U siebie na wsi mam je gdzie trzymać.
    Z racji wykonywanego zawodu codziennie jestem w mieście w blokowiskach i
    pod kamienicami. Podwórka są przepełnione samochodami i codziennie trwa
    walka gdzie zaparkować auto, bo całe śródmieście poza podwórkami,
    parkowanie płatne. W sumie to i tak mam o wiele lepiej niż mieszkańcy,
    ponieważ mam prawo wjazdu na większość podwórek pod blokami w
    śródmieściu i na jednym z dużych osiedli. Mam pilota, który otwiera
    wszystkie te bramy i pomimo to często jest trudno zaparkować.

    > , wstawac do roboty wczesniej niz inni.

    Dojazd do pracy zajmuje mi obecnie 7-10min. Jak mieszkałem w mieście,
    kilkaset metrów od zakładu to dojazd do pracy zajmował mi 35min i to pod
    warunkiem, że się udało wejść do autobusu, a zazwyczaj był przeładowany
    i na moim przystanku nawet drzwi się już nie otwierały. Musiałem wtedy
    zapierniczać pół kilometra na tramwaj. Mogłem też iść pieszo z pół godziny.

    > Ujebac dzieci wczesniejszym wstawaniem,

    Mieszkając w mieście dowoziłem córkę do szkoły muzycznej. Zajmowało mi
    to samochodem ok. 30min. Autobusem lub tramwajem 45-50min. Przystanek
    tramwajowy i autobusowy miałem ok. 50m od bloku.
    Obecnie do tej szkoły dojeżdżam samochodem ze wsi w 7-10min. Raz, że mam
    bliżej, a poza tym mniejszy ruch na drodze w tej części miasta.

    > gorsza wiejska szkola.

    Chyba Cię bozia opuściła. Miałem okazję swoją edukację rozpoczynać na
    wsi, a później przeprowadziłem się do miasta. Jak się okazało szkoła do
    której uczęszczałem na wsi była na dużo wyższym poziomie. Przez pół roku
    się obijałem w miejskiej szkole, bo to co przerabiali w nowej szkole to
    ja już miałem dawno za sobą. Ale to wszystko zależy od nauczycieli.


    > Jedzeniem gorszego jakosciowo jedzenia bo ze wzgledu na brak czasu kupowanego raz
    w tygodniu.

    Bzdury. Sąsiadka na wsi nie pozwoli sobie na sprzedanie nieświeżego
    jedzenia, bo by poszła z torbami, a przy tym zanim otworzy sklep to
    przywożą jej na zaplecze pieczywo i nabiał. Często oczywiście za
    przyzwoleniem zanim pójdę do pracy, idzie się i wybiera świeżutkie bułki
    czy mleko, a po południu się idzie zapłacić. Czasami bywa, że coś akurat
    późnym wieczorem zabraknie. idzie się do sąsiadki i załatwia. Poza tym w
    obrębie 1-2km ode mnie mam kilka sklepów całodobowych.

    > I do tego zycie w bardziej zanieczczonym srodowisku.

    U mnie na wsi już niewielu jest smrodziarzy. O wiele więcej dymiących
    kominów widuję w centrum miasta. Poza tym jak u mnie sąsiad zadymi to
    dym szybko się "ewakuuje" z obszaru, bo jest dużo przestrzeni otwartej.
    W mieście jak jeden smrodziarz zacznie dymić to dym czuć na obszarze
    1-2km, bo dym się smuje pomiędzy blokami.
    Poza tym oprócz smrodu z węgla jeszcze są spaliny samochodowe i tych
    jest w mieście o wiele więcej jak na wsi.

    > Adam wczoraj pisal jakie to ma super powietrze, lepsze niz w Lodzi. Dzien wczesniej
    bylo trzy razy gorsze dzisiaj jest tylko dwa razy gorsze. Jak by nie liczyc pod
    koniec sezonu grzewczego wdycha moja tygodniowa dawke zanieczyszczen w dzien. To co
    wdychal jak bylo -5°?

    W mieście mamy ekskluzywne osiedla, zamieszkałe przez ludzi o grubszym
    portfelu. Stoją tam domy jednorodzinne i bloki z apartamentami. Zimą
    zadymienie jest tam o wiele większe jak u mnie na wsi. Wychowywałem się
    w starej dzielnicy kamienicznej i nie pierd...., że tam nie ma dymu. Do
    dnia dzisiejszego mieszkający tam ludzie zapierd.... z węglem po
    schodach i zatruwają środowisko.

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1