-
41. Data: 2010-05-20 09:55:47
Temat: Re: Powódź
Od: "Maniek4" <s...@c...chrl>
Użytkownik "kiki" <k...@k...net> napisał w wiadomości
news:ht30o5$4fn$1@opal.futuro.pl...
>> Wlasnie nie. Jak posluchasz ludzi to nie rzadko mowia, ze wody tam nigdy
>> tam nie bylo. Sa oczywiscie miejscowosci
>
> Ale jest google earth i to od wielu lat.. Można wejść tam i
>
> 1. zmierzyć ile nad poziomem morza jest nasze planowane miejsce budowy
> 2. Zmierzyc ile nad poziomem morza mają okoliczne lustra rzek, zbiorników.
>
> Praktyka pokazuje że trzeba budować bezpiecznie czyli kilkanaście metrów
> powyżej
>
> KONIEC KROPKA :-)
Ja nie mowie ze nie, ale wciskanie w ludzi winy za stan ktory nie wydarzyl
sie do tej pory nigdy po lodowcu jest co najmniej naduzyciem. Teraz mozna
byc madrzejszym, ale naprawde trudno to przewidziec.
Pozdro.. TK
-
42. Data: 2010-05-20 09:57:35
Temat: Re: Powódź
Od: robercik-us <r...@p...onet.pl>
Maniek4 pisze:
> Wlasnie nie. Jak posluchasz ludzi to nie rzadko mowia, ze wody tam nigdy tam
> nie bylo.
Teraz to każdy będzie mówił, że wody nigdy..., bo to co teraz ludzie
mówią, to mówią pod wpływem silnych emocji. Jednak jak spojrzeć w
rzetelne zapiski i archiwa różnych służb, to już sprawa może wyglądać
inaczej.
Bliskość rzeki to zawsze zagrożenie - nie trzeba filozofa, żeby to wiedzieć.
Sa oczywiscie miejscowosci regularnie zalewane, ale nie brak tez
> takich gdzie wody nie bylo. Caly ten teren jest narazony na powodzie a
> ludzie musza jakos tam zyc.
No jasne, że muszą..., ale kto buduje nowy dom, we własnym interesie
lepiej gdyby omijał takie tereny.
Nie da sie przeciez wszystkich upchach na
> szczytach gor. Nasze rzeki to nie Amazonka i nie pory mokre i suche. Nie
> wszystko da sie przewidziec.
No jasne, że nie wszystko, ale to co się da, należy brać pod uwagę.
Akurat ewentualność zalania przez pobliską rzekę da się przewidzieć...
Moje miasto mimo ze daleko od niebezpiecznej
> rzeki tez plywalo. Pozalewalo piwnice, garaze i gdzie nie gdzie domy a
> wystarczyl krotkotrwaly obfity deszcz, to zreszta przypadlosc ostatnio wielu
> miast.
A no przypadłość, bo kanalizacje burzowe nie są czyszczone regularnie i
są pozapychane - szczególnie po zimach, kiedy to bez opamiętania służby
drogowe sypią piach na wszystko jak popadnie...
Moze i ktos to wzia pod uwage budujac dom, ja na pewno nie. Moznaby
> wysnuc wniosek, ze ci z piwnicami to idioci bo sami sobie sa winni.
>
No widzisz... a ja właśnie to brałem pod uwagę w jednej z pierwszych
kolejności...
Piwnic też nie zrobiłem właśnie głównie ze względu na fakt, że mogą w
łatwy sposób zostać zalane w razie większych deszczów. Na działce sporo
miejsca, to się strzeli kiedyś budynek gospodarczy o ile będzie
potrzebny i wyjdzie taniej, praktyczniej i bez kłopotu z zalewaniem piwnic.
pozdr
robercik-us
-
43. Data: 2010-05-20 10:07:16
Temat: Re: Powódź
Od: "Maniek4" <s...@c...chrl>
Użytkownik "robercik-us" <r...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:ht312m$3v8$1@news.onet.pl...
> Maniek4 pisze:
>> Wlasnie nie. Jak posluchasz ludzi to nie rzadko mowia, ze wody tam nigdy
>> tam nie bylo.
>
> Teraz to każdy będzie mówił, że wody nigdy..., bo to co teraz ludzie
> mówią, to mówią pod wpływem silnych emocji. Jednak jak spojrzeć w rzetelne
> zapiski i archiwa różnych służb, to już sprawa może wyglądać inaczej.
>
> Bliskość rzeki to zawsze zagrożenie - nie trzeba filozofa, żeby to
> wiedzieć.
Nie trzeba, ale ta bliskosc dzis zrobila sie w wielu przypadkach dosc
daleka. Tak naprawde dzis wiemy wiecej i kazda powodz czegos uczy. Tak to
jest, ze ludzie ucza sie na bledach albo nieprzewidzianych okolicznosciach.
Prawde mowiac trudno mi sobie wyobrazic, ze ktos z premedytacja buduje dom
na jawnie zalewowym terenie. Takich idiotow chyba nie ma, dla tego tez
niejako awansem nie zgadzam sie z podejsciem, ze sami sobie sa winni.
> Sa oczywiscie miejscowosci regularnie zalewane, ale nie brak tez
>> takich gdzie wody nie bylo. Caly ten teren jest narazony na powodzie a
>> ludzie musza jakos tam zyc.
>
> No jasne, że muszą..., ale kto buduje nowy dom, we własnym interesie
> lepiej gdyby omijał takie tereny.
Tendencja jest taka, ze powodzie coraz wieksze i terenu na bydowy zacznie
brakowac, slowem wczesniej byly bezpieczne.
> No widzisz... a ja właśnie to brałem pod uwagę w jednej z pierwszych
> kolejności...
Tez nie mam, ale to fajna rzecz. :-)
Pozdro.. TK
-
44. Data: 2010-05-20 11:06:03
Temat: Re: Powódź
Od: "kiki" <k...@k...net>
"Maniek4" <s...@c...chrl> wrote in message
news:ht30v3$3f1$1@news.onet.pl...
> Ja nie mowie ze nie, ale wciskanie w ludzi winy za stan ktory nie wydarzyl
> sie do tej pory nigdy po lodowcu jest co najmniej naduzyciem. Teraz mozna
> byc madrzejszym, ale naprawde trudno to przewidziec.
To akurat udało mi sie przewidzieć :-) Żeby nie budować w miejscu narażonym
na potop :-)
Jak patrzę na te zdjęcia z "błekitnego24" to odnoszę wrażenie że wiele
nowych domów powstało w depresji poniżej poziomu rzeki !
Oni są sami sobie winni nawet jak tam nigdy wcześniej nie wylewało :-)
-
45. Data: 2010-05-20 11:14:15
Temat: Re: Powódź
Od: "kiki" <k...@k...net>
"Maniek4" <s...@c...chrl> wrote in message
news:ht31kl$5m7$1@news.onet.pl...
> Prawde mowiac trudno mi sobie wyobrazic, ze ktos z premedytacja buduje dom
> na jawnie zalewowym terenie. Takich idiotow chyba nie ma, dla tego tez
> niejako awansem nie zgadzam sie z podejsciem, ze sami sobie sa winni.
Z głupoty budują. Zobacz w google earth ilu ma domy na brzegu Wisły, a ilu
poniżej jej poziomu :-)
Po prostu o tym nie pomyśleli :-)
-
46. Data: 2010-05-20 12:06:22
Temat: Re: Powódź
Od: "Kazimierz Debski" <k...@o...eu>
Witam,
Przeczytałem wątek o powodzi i nasunęło mi się kilka myśli.
Przez 25 lat mieszkałem w Kędzierzynie-Koźlu. Powodzi tam nie przeżyłem, bo
akurat wyjechałem w góry. Wróciłem dwa dni po zejściu wody i zobaczyłem
krajobraz jak po wojnie. Z prowizorycznego przystanku MPK dotarłem do domu po
zwałach gruzu, ziemi, piasku, błota, omijając wyrwy i sprzęty domowe. W kałużę
pod wiaduktem kolejowym wolałem nie wchodzić, więc przeszedłem po nasypie.
Później dowiedziałem się, że tory na nasypie są podmyte a pod wiaduktem jeszcze
nie wiadomo jak głęboka jest wyrwa (było 3 - 4 metry głębokości). W domu
dostałem na przywitanie kubek 0,5 litra wody z informacją, że mogę się w nim ...
umyć. Więcej wody nie ma. Mieli uruchomić wodociąg, więc beczkowozy przestały
przywozić wodę. Jednak wodociągu nie uruchomili i wody nie ma. Chleb
jest.Przywozi go ktoś ze Śląska rano około kilometra stąd i sprzedaje po 5
złotych za bochenek. Bliżej nie podjedzie bo drogi nie ma. Prądu też nie ma.
Ponieważ miałem wakacje, więc wsiadałem na rower i jeździłem po okolicy
fotografując co nieco. Słoneczko pięknie świeciło, koniec lipca, upały. Wszędzie
wilgoć, rozlewiska bardzo brudnej wody.
Zaczęło wszystko gnić. W okolicy smród był nie do wytrzymania aż do jesieni. A
wyczuwalny był w niektórych miejscach nawet jeszcze w grudniu.
Tydzień pod wodą to jest nic, to jest dopiero początek nieszczęścia. I
praktycznie nie ma znaczenia czy w domu było 10 cm wody czy 3 metry. I tak dom
mokry i tak. I tak w domu wszystko do wyrzucenia i tak. No może tylko tyle, że
tynki trzeba zbijać na mniejszej powierzchni. W domach podłogi trzeba robić od
zera, tzn. od chudziaka. Ale wcześniej wszystko trzeba wybrać i wywieźć. No
chyba, że jest piwnica. Bo jeśli jest, to nie wolno wypompowywać z niej wody,
gdyż napór wody z zewnątrz może wcisnąć fundament do środka i dom się zapadnie.
Pod domami rosły sterty gruzu, błota i wszelakich przedmiotów z domów. To
wszystko ludzie wynosili na ulice bo i tak nic tymi ulicami nie jeździło bo nie
było jak tam dojechać.
Woda z piwnic zniknie dopiero, gdy poziom wód gruntowych obniży się poniżej
posadzki w piwnicy. W niektórych miejscach trwało to nawet miesiąc. Dopiero
wtedy dom zaczyna schnąć i można zacząć myśleć o remoncie.
Ale wilgoć w ścianach podciąga do góry i całe ściany są mokre. Według
najlepszych rad, należało mimo upału grzać domy jak podczas najcięższych mrozów
i wietrzyć, aby schły mury bo jesień za pasem. A jak mokry dom złapie mróz, to
ściany rozmrozi. Bogatsi wyremontowali do zimy i ... na wiosnę mogli zaczynać od
nowa bo nie wysuszyli dostatecznie domów. Biedniejsi remontowali nawet kilka lat.
W czasie powodzi wojsko ratowało jak mogło. Do mojej dzielnicy przyjechała jedna
amfibia. Dotarli pod nasyp kolejowy i przy zawracaniu o mało co woda ich nie
wciągnęła pod wiadukt. Gaz do dechy i ... uratowali się. Przy okazji uszkodzili
nasyp kolejowy, który od tego momentu zaczął się obsuwać. 50 m
od nasypu był sklep monopolowy. Tam uratowali ponoć jedną skrzynkę wódki. Więcej
już ich nie widziano.
Przez kilka tygodni ludzie byli bez: prądu, gazu, wody, telefonu, dostępu do
żywności, lekarstw, komunikacji. Właściwie to nawet nie mogli opuścić tego
terenu bo jak ktoś miał nie zalany samochód to wyrwy w drodze uniemożliwiały
przejazd.
Powódź to też problem dla zwierząt gospodarskich i dzikich. Gospodarskie jeszcze
jakoś można próbować zabezpieczać. A dzikie? Nie były w stanie uciec, bo nie
było dokąd. Nawet nie wyobrażacie sobie, jak świnia potrafi walczyć o życie, o
to aby wydostać się z rwącej wody. A co czuje człowiek, który bezradnie patrzy
na to i wie, że nie może pomóc? Opisywana świnia nie uratowała się. Zresztą nie
ona jedna. Po zejściu wody zaczęto porządkowanie miasta od zbierania padliny.
Obawiano się epidemii kilku chorób. Wszystko w otoczeniu było skażone, nawet
pola uprawne. A czystej wody i detergentów brak. Podstawowy zestaw narzędzi to
wiaderko z wodą i detergent z podchlorynem sodu.
Muły rzeczne, które zawierają 'wszystko' zostały wypłukane z rzek i naniesione
na pola. Zwłaszcza wypłukało metale ciężkie. Ponoć Odra tuż po powodzi była pod
względem zawartości metali ciężkich najczystsza od niepamiętnych czasów.
Jak ktoś chce żyć "od powodzi do powodzi" to proszę bardzo. Ja nie.
Czy są ludzie są winni powodzi? Na pewno tak. Pytanie brzmi: którzy ludzie?
1. W Opole i we Wrocławiu wybudowano osiedla w naturalnych polderach Odry. Odra
zawsze je zalewała, tylko że przez kilkadziesiąt lat nie było powodzi i
zapomniano, że znów może być albo jak przyjdzie to będziemy się martwić.
2. Miejscowi opowiadali, że przed wojną mosty na Odrze były o 2 - 3 przęsła
dłuższe, żeby wysoka woda mogła się pod nimi zmieścić. Po wojnie budowano
'oszczędniej'. Przyczółek przy brzegu rzeki, żeby most był jak najkrótszy i
nisko. Takie mosty rzeka zabiera ze sobą.
3. Ludzie łatwo dają się 'skołować'. Był moment, że zamierzałem kupić działkę w
Kędzierzynie-Koźlu i tam postawić dom. Nawet dotarłem do jednego pośrednika z
pytaniem o działkę, bo cena była dość atrakcyjna. W rozmowie wyszło, że w '97,
według miejscowych, tam nie było wody ale jest inny problem. Jaki, to nie może
mi powiedzieć bo bym wiedział, co to za działka. Powiedziałem, że i tak wiem, bo
w trakcie rozmowy domyśliłem się, że mieszkam kilkaset metrów od działki. W
rzeczywistości było tam po pas wody. A ten niby problem to linia kolejowa na
nasypie. Ktoś tę działkę kupił i postawił dom zgodnie z sugestiami pośrednika,
'zabezpieczony' przed ... hałasem pociągów. Dom jest parterowy, bez poddasza, w
naturalnym zagłębieniu terenu, dużo poniżej nasypu...
A po torach jedzie 1 pociąg towarowy (lok+2 wagony) i kilka szynobusów na dobę.
4. Słyszałem o przypadkach, gdzie ludzie 'załatwiali' pozwolenia na budowę domów
w miejscach zalewowych, gdzie oficjalnie jest zakaz budowania i jeszcze mają
pretensje, że ktoś nie chce im dać pozwolenia na budowę.
5. Dawniej budowano domy w miejscach znanych od dziada-pradziada i wiedziano,
gdzie woda jest i gdzie jej nie ma. Dziś ludzie kupują zupełnie nieznaną działkę
i się cieszą, że tania a potem pytają na pl.misc.budownictwo, jak należy
prawidłowo posadowić dom na bagnie.
6. Zaczyna brakować dobrych działek budowlanych. W mojej rodzinnej wsi stawiane
są domy w miejscach, gdzie jeszcze 10 - 20 lat temu nikt by domu nie postawił bo
skarpa, wąwóz, poniżej głównej drogi, brak utwardzonej drogi dojazdowej.
7. Człowiek wybudował wały przeciwpowodziowe i utwierdza się w przekonaniu, że
jest bezpieczny. A jak wał puści to co? Czy stuletni wał jest pewny?
Często wały są ale niekompletne. Brakuje np.: 10, 100 lub 1000 metrów wałów,
przez co kilometry wałów wybudowanych poniżej są bezużyteczne. Tak było w
Kędzierzynie-Koźlu w '97 i jest teraz.
8. W K-K w '97 roku nawet nie wiedziano, co będzie zalane, w zależności od
poziomu Odry, bo nie było odpowiednich map. Z tego powodu nie wiedziano kogo
ewakuować. Teraz takie mapy są, bo powstały w sposób naturalny: zaznaczono,
dokąd sięgała woda w dniu 8 lipca 1997 roku.
9. Ponoć na Żuławach cały system odwadniający nie był remontowany po 1945 roku.
Przy takim gospodarowaniu nawet powodzi nie trzeba, żeby ludzi zatopiło.
10. Tym razem w mediach informowano o powodzi od początku. W '97 głośno zrobiło
się dopiero, gdy woda zalała Opole. A że Racibórz i K-K były od kilku dni pod
wodą nikt nie mówił.
Media pokazują zdjęcia terenów zalanych. Nikt nie pokazuje zdjęć po zejściu
wody. To dopiero jest przerażające.
Życzę słońca,
Kazek
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
-
47. Data: 2010-05-20 12:18:16
Temat: Re: Powódź
Od: xart <x...@g...com>
robercik-us pisze:
> Piwnic też nie zrobiłem właśnie głównie ze względu na fakt, że mogą w
> łatwy sposób zostać zalane w razie większych deszczów.
Z tym łatwym zalaniem to zbyt mocno naciągnięte uogólnienie.
Piwnicy nie masz - bo jej najwyraźniej nie potrzebujesz.
Nie znam specyfiki twojej lokalizacji ale w kotlinie na glinie chyba nie
budowałeś?
Ja mam garaż w piwnicy ze zjazdem o szerokości 6 i długości 13 metrów
i na tym zjeździe dwa odwodnienia na całej szerokości z odpływami po
obu stronach. Do tego w garażu kratka i posadzka z polbruku bez izolacji
tak aby ułatwić wsiąkanie wody w przypadku potencjalnego zalania.
Kilka lat to wszystko ma i ani razu woda nie dostała się do garażu z
zewnątrz a deszcze bywały takie że inni miewali problemy (zjazd betonowy
- czyli woda nie wsiąka po drodze jak w przypadku kostki brukowej i brak
odwodnień liniowych)
Nie twierdzę, że nie da się mnie zalać ale to naprawdę musiałby by być
potężny kataklizm albo zapchane odpływy a nie tylko "większy deszcz"
który miałeś na myśli.
Z innej beczki - mojemu sąsiadowi strzelił zawór od wody w piwnicy i
wody miał po kolana zanim opanował sytuację. Nie było by tak źle gdyby
miał w tej piwnicy choć jeden odpływ. Mnie też zdarzyła sie podobna
awaria ale w piwnicy mam trzy kratki (pralnia, kotłownia, garaż) więc
woda rozlała mi się na część kostki w garażu a odpływ zrobił swoje.
Generalnie w przypadku prawidłowo wykonanego budynku i jego otoczenia
piwnica nie jest żadnym problemem.
pzdr.
xart
-
48. Data: 2010-05-20 13:31:07
Temat: Re: Powódź
Od: "Tornad" <t...@h...com>
>
> Użytkownik "Kudlaty" <p...@g...com> napisał w wiadomości
> news:772c0d18-2810-4cb8-b072-
>
> >Jelsi mowimy juz o zalanych terenach i mistach starych , wystarczy
> >spojrzec na wawel. Czy jest zalany ?
> >Nie jest bo zostal wybudowany na gorce. Plebs i cholota jest na
> >przedzamczu i tam moze zalewac.
> >TO samo tyczy sie innych miast. Warto miec to na uwadze.
>
> Piszesz jakbys byl pijany. Wawel tez byl zagrozony podobnie jak inne wiekowe
> budowle w Krakowie wlasnie, to po pierwsze, po drugie na wawelu nie upchasz
> calego miasta, po trzecie, czemu nie budowales na Giewoncie?
>
> Pozdro.. TK
>
Dorzuce swoje trzy centy.
Sprawy te jak wiele pokrewnych sa dosc zlozone. Po pierwsze wszystkie mosty,
obwalowania p-powodziowe i inne takie liczy sie na tzw. wody stuletnie. Tzn
wody, ktore moga pojawic sie i pojawiaja raz na sto lat. Nauka oparta na
obserwacjach wodowskazowych prowadzonych od stuleci w tym zakresie jest dosc
dobrze zaawansowane i sie sprawdza. I stety czy nie ale w latach "komuny"
tej "wrednej" oczywiscie, pare zapor i zbiornikow retencyjnych zbudowano.
Obecnie, za czasow najlepszego w dziejach ustroju demokracji nomenklaturowej o
ile wiem, w tym zakresie nie zrobiono nic. Mamy za to najwieksze w dziejach
dlugi...
Odnosnie Krakowa to on jest zbudowany dosc nisko i raz na sto lat ma prawo
byc zalany. Ale nawet na te okolicznosc jest zabezpieczony. Dokonal tego moj
starszy kolega, niezyjacy juz prof. Wieczysty Artur, ktory te sprawy tam gdzie
trzeba swego czasu poruszyl i przepchnal tak, ze cale zawale Krakowa od strony
Wisly jest zabezpieczone systemem scianek szczelnych, sluz i czyms w rodzaju
drenazu opaskowego. W razie podniesienia sie wod gruntowych system pomp
utrzymuje go na bezpiecznym poziomie.
I niektore waly poza miastem sa jak gdyby od picu. Jak woda w walach sie juz
nie miesci to ktorys wal ponizej miasta nagle, w ciagu nocy ulega przerwaniu;
gazety o tym pisza, ze waly przerwalo, trzysta biednych ludzi ewakuowano... A
tymczasem chlopcy je cichcem celowo wysadzili wlasnie w celu ochrony zabudowan
tysiecy ludzi w miescie... I tak sie robi nie tylko w Polsce.
Pare lat temu tu w Hameryce dziwowalem sie jak na obrzezu jednego ze
sztucznych zbiornikow wodnych zabezpieczano zapore. Na obwalowaniu wybudowano
betonowe koryto o rzednej nieco nizszej od korony zapory tak aby w przypadku
nadmiernego podniesienia sie poziomu wody w zbiorniku, ona mogla sobie
odplynac bokiem w las. Zrobiono to z 10 lat temu ale jeszcze ten upust boczny
nie mial okazji zadzialac i zalac okolicznych biednych domkow.
Jak ta powodz ustapi to nastepna juz beda sie martwic nasze wnuki. Przez
kilkadziesiat lat znowu bedzie blogi spokoj.
Inna sprawa, ze tu dzialaja prawa socjologiczne. Ludzie maja krotka pamiec. I
dlatego buduja na terenach zalewowych. Ale inwestorow bym wina za to nie
obarczal. W koncu ktos wydaje zezwolenia na budowe, prawda? I tych biurokratow
bym za tylek pociagal. Malo to, slyszalem, ze zezwolenie na budowe "daje" sie
zalawtwic?
Jaja kobyly mieszkaniec Krakowa mam ewidentne przyklady wlasnie takiego
zalatwiania. Jest sobie piekne osiedle domkow jednorodzinnych w ktorych
mieszkaja juz dzieci i wnuki bylej nomenklatury.
Teren, na ktorym zostaly te wille wybudowane byl przez wieki pusty, bezkresna
rownina ciagnaca sie od Blon az do Tynca. Na rzednej nie wiele wyzszej od
normalnego poziomu zw. wody w Wisle. Zapewne jakis aparatczyk nie
zastanawiajacy sie dlaczego tam nie ma zabudowan, wpadl na pomysl aby ten
teren "odrolnic" i wykorzystac. Efekt jest taki, ze przy lada wiekszych
opadach w piwnicach bylo mozna hodowac karpie. Owszem potem duzym nakladem
zbudowano drenaze, pompy, kanalizacje, wszystko za pieniadze owczesnych i
terazniejszych podatnikow, ale przy powodzi takiej jak ta to wszystko nie
wyrabia. Zapewne mieszkancy dostana wysokie odszkodowania. W koncu jakas
solidarnosc mafijna istnieje, nie?
Tak, ze sa to sprawy zlozone i czasem trudno racjonalnie dochodzic i
wnioskowac co jest dobre a co zle. Wazne jest tez dla kogo.
Pzdr.
Tornad
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
-
49. Data: 2010-05-20 18:44:38
Temat: Re: Powódź
Od: "Maniek4" <s...@c...chrl>
Użytkownik "kiki" <k...@k...net> napisał w wiadomości
news:ht35hq$h4h$1@opal.futuro.pl...
>> Prawde mowiac trudno mi sobie wyobrazic, ze ktos z premedytacja buduje
>> dom na jawnie zalewowym terenie. Takich idiotow chyba nie ma, dla tego
>> tez niejako awansem nie zgadzam sie z podejsciem, ze sami sobie sa winni.
>
> Z głupoty budują. Zobacz w google earth ilu ma domy na brzegu Wisły, a ilu
> poniżej jej poziomu :-)
> Po prostu o tym nie pomyśleli :-)
Zauwaz, ze na dzis takiej wody w Warszawie nie bylo od 160 lat, a to sa dwa
pokolenia. Zobaczymy jeszcze co bedzie w Gdansku jak Wloclawek nie da rady.
Jak przez tyle lat nie bylo zagrozenia to wcale sie nie dziwie, ze ludzie
domy zbudowali na jak widac dzis zalewowych terenach. To tak jak bys byl
gotowy na trzesienie ziemi, albo wykopal schron przeciw tornado czego
przeciez wykluczyc nie mozna, ale to nie Japonia czy Kalifornia. Po prostu o
tym sie nie mysli. Nie kwestionuje, ze warto na to zwracac uwage, dzis
warto, ale to wcale nie bylo dla wszystkich takie oczywiste, domy na walach
pomijam.
Pozdro.. TK
-
50. Data: 2010-05-20 18:57:26
Temat: Re: Powódź
Od: robertr <e...@o...pl>
Dawniej nigdy nie wylewało i nikt takiej wody nie pamięta....
To może być prawda, kiedyś jak nie było wałów przeciwpowodziowych to
np Wisła wylewała np 200 miejscach i wszystko było mniej więcej
przewidywalne - np gdzie budować. Obecnie Wisła przerywa wały w 3 -4
miejscach po prostu zawsze gdzieś musi przerwać, na to nie ma
praktycznie żadnej rady (ogromne zbiorniki retencyjne ?, poldery ?).
Wały przerywane są w miejscach dość losowych natomiast praktycznie
zawsze tam gdzie są przerwane jest woda jakiej nigdy nie było - cały
impet skorytowanej Wisły wali w to miejsce.. Gdyby chcieć stosować
logikę niebudowania w tych miejscach które potencjalnie mogą być w
ten sposób zalane to w naszym nizinnym kraju trzeba by wyłączyć 25 %
obszaru spod budownictwa.
Dziadkowie mieszkają nad nieuregulowaną rzeką - 300 m, raz woda
podeszła góra 100 metrów - teren absolutnie płaski - powodzi nikt nie
zaznał od wieków. Wolę nie myśleć czym im mogą grozić wały
ppowodziowe.
Pozdrawiam