Pan Mateusz Viste napisał:

>> Uzupełniam luki w swojej wiedzy w ekspresowym tempie. Ledwie dzisiaj
>> dowiedziałem się, że fundusz jest nieobowiązkowy. Już zdążyłem sobie
>> wyrobić zdanie, że lepiej jest go nie tworzyć. Tymczasem ta informacja
>> nauczyła mnie, że ma on jednak więcej zalet, niż wad.
>
> Nie ma tu żadnej złotej zasady. To zależy od wielu rzeczy - kim są
> pozostali właściciele, jaki budynek, jaka lokalizacja (społeczna),
> typ zarządu itp... Każdy przypadek należy rozpatrywać indywidualnie.

Spodziewałem się jednak, że prawo znajdzie zabezpieczenie dla uczesników
"małych wspólnot". Takie małe wspólnoty znane są od dawna, a osobiste
obserwacje i literatura przedmiotu wskazują, że są źródłem nieustannych
kłopotów.

>> Gwarantuje niezlicytowanie mieszkania, gdy życzliwi (być może nowi)
>> sąsiedzi nagle postanowią na przykład wyremontować dach przy użyciu
>> złotej blachy, by tanio zyskać dodatkową powierzchnię do życia.
>
> Do takiej operacji projekt musiałby mieć co najmniej większość
> głosów wspólnoty, jeśli nie wszystkie, w zależności od statutów.

Czyli to jednak nieprawdą było, że można puścić z torbami kogoś, kto
akurat nie ma pieniędzy (albo ochoty) na remont, którego kosztorys
zjawił się w sposób zgoła nieprzewidziany?

> Poza tym - nie, fundusz remontowy wbrew obiegowej opinii absolutnie
> niczego nie gwarantuje.

Gwarantuje to, co powyżej. To dużo. Dalej mam opinię, że wspólnotowe
prowadzenie remontów przeważnie wychodzi drogo. Ale może warto płacić
składkę, traktując ją jako zabezpieczenie przed najdzikszymi pomysłami
patologicznych sąsiadów.

Jarek

--
Paweł i Gaweł w jednym stali domu,
Paweł na górze, a Gaweł na dole;
Paweł, spokojny, nie wadził nikomu,
Gaweł najdziksze wymyślał swawole.