eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plNieruchomościGrupypl.misc.budowanieNowe robale w domuRe: [OT]Re: Nowe robale w domu
  • Data: 2021-07-22 16:44:34
    Temat: Re: [OT]Re: Nowe robale w domu
    Od: Mateusz Viste <m...@x...invalid> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    2021-07-22 o 15:29 +0200, Jarosław Sokołowski napisał:
    > Gdyby tak utrudnić nieco dostęp do jagniąt, to rudzielec poszełby
    > gdzieś łapać myszy, bo łatwiej.

    Dokładnie tak się dzieje. Do gry wprowadziłem element ryzyka, który
    skutecznie odstrasza lisy po tym, jak zobaczą co stało się z pierwszym
    pionierem-zwiadowcą.

    > Już tysiące lat temu ludzie w takich celach oswoili psa. Pies
    > pasterski nie tylko zagania stado owiec do kupy, ale zazdrośnie
    > strzeże, by inne drapieżniki nie miały dostępu.

    To nie do końca prawda. Pies albo strzeże, albo zagania - to dwa różne
    psy, i dwie różne rasy. W moim regionie do zaganiania owiec hodowlanych
    służą zazwyczaj psy typu border collie, natomiast do pilnowania owiec
    (głównie na otwartych górskich pastwiskach) korzysta się z psów tzw.
    "Patou" - polskiej nazwy nie znam. Sposób wychowania tych psów jest
    zupełnie inny. Collie ma być ślepo podporządkowany człowiekowi i
    traktować owce jak potencjalne ofiary, natomiast Patou wręcz przeciwnie,
    ma być samodzielny, być nieodłączną częścią stada i traktować człowieka
    jak intruza.

    Zaznaczam jednocześnie, że żaden ze mnie znawca psów, ale w ramach walki
    z lisem i zanim wypracowałem własną metodę, to poważnie rozważałem
    nabycie psa. Rozmawiałem w tym kontekście z kilkoma alpejskimi
    pasterzami, którzy od lat korzystają z psów w ramach obrony przed
    wilkiem. Informacje, które tutaj podaję wynikają z tych rozmów, gdyż
    sam nie mam żadnego doświadczenia w tej materii.

    > Widząc większego od siebie psa, lis nie będzie ryzykował przeciskania
    > się przez szpary, bo wie, że przy odwrocie mogą mu boleśnie dobrać
    > się do futra.

    Kilometr ode mnie, po drugiej stronie doliny mieszka sąsiad. Posiada
    jakiegoś czarnego molosa który biega luzem wokół domu i groźnie ujada
    na wszystko. Sąsiad miał kiedyś kury. Już ich nie ma. Teoria "pies
    ochroni" najwyraźniej nie zawsze się sprawdza. Jak to w życiu ze
    wszystkim, idealne i zupełnie automatyczne rozwiązania nie istnieją.

    > Chciałbym tylko wiedzieć, co złego jest w tej starej metodzie, że
    > lepiej jest osobiście robić kęsim kęsim lisowi.

    Z tego co udało mi się dowiedzieć to:
    - jeden pies obronny to za mało, bo każdy pies musi kiedyś spać. Minimum
    to dwa.
    - pasterze z którymi rozmawiałem nie mieli przekonania, czy pies Patou
    byłby skuteczny na lisy, gdyż lis, w przeciwieństwie do watahy
    wilków, cechuje się nadzwyczajną dyskrecją działania
    - takiego psa nie można trzymać przy domu, bo całymi nocami potrafi
    donośnie szczekać - na sarnę, dzika, czy cokolwiek innego co akurat
    kręci się w pobliżu
    - aby pies Patou mógł chronić stado owiec, to stado musi być zwarte w
    jedną kupę. Moje się tak nie zachowują, a przed urodzeniem wręcz
    starają się oddalić jak najdalej od innych i zaszyć pod jakimś
    krzakiem albo innej norze. Dokładnie tak, jak robią to np. sarny. W
    takiej sytuacji pies nie byłby raczej w stanie się rozdwoić lub
    roztroić
    - kupić psa to nie wszystko - trzeba go następnie wychować, a to wymaga
    czasu, wiedzy i poświęcenia. Pasterze mówili, że ich psy stały się
    skuteczne najszybciej po roku albo dwóch, czasem trzech. I nie zawsze
    się to udaje, najwyraźniej mieli przypadki, kiedy pies zaczął nałogowo
    zżerać łożyska albo martwe płody i zupełnie mu od tego odbiło.

    Mam również znajomego pasterza (nie alpejskiego) który nabył 3 lata temu
    właśnie psa Patou. On zrobił to nie dla ochrony przed lisem czy wilkiem,
    tylko dla ochrony przed cyganami, którzy zwijali mu zarówno jagnięta
    jak i dorosłe owce. Jego opinia pokrywała się z tym, co usłyszałem od
    pasterzy alpejskich. Dodał od siebie też ciekawostkę, że miał sprawę w
    sądzie bo jakiś turysta wlazł na łąkę zrobić sobie selfie z owcą i
    został (zbyt) ostro pogoniony. To wszystko skutecznie zniechęciło mnie
    do pomysłu. W międzyczasie wypracowałem własną metodę traperską, która
    okazuje się bardzo skuteczna przy niewielkim wysiłku z mojej strony.
    Nie wykluczam, że powrócę do pomysłu psa jeśli w okolicy wilki staną
    się liczniejsze i odważniejsze, ale póki co kalkulacja zupełnie się nie
    spina.

    Do tego dochodzi oczywisty (dla praktyka, bo teoretyk wiadomo - o
    nudnych i przyziemnych sprawach może nie pomyśleć) element opieki nad
    psem. Takiego psa należy karmić, szczepić, odrobaczać itd itp. Cały
    rok. A w mojej sytuacji potrzebny byłby raptem półtora miesiące w roku.

    Mateusz

    PS. Udało mi się wygooglać: Patou to po polsku "Pirenejski pies górski"

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1