-
21. Data: 2014-07-20 12:08:46
Temat: Re: znikam z forum na około rok
Od: FEniks <x...@p...fm>
W dniu 2014-07-20 00:50, Jarosław Sokołowski pisze:
> Pani Ewa napisała:
>
>> Ale to widocznie tylko mnie dopadł nastrój minorowy. Uff
> Amol -- dobrze robi na dolegliwości rozmaite.
Wystarczy, że Pan coś napisze, a ja-Dur nacieszę się już.
Ewa
-
22. Data: 2014-07-20 13:48:04
Temat: Re: znikam z forum na około rok
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
Pani Ewa napisała:
>>> Ale to widocznie tylko mnie dopadł nastrój minorowy. Uff
>> Amol -- dobrze robi na dolegliwości rozmaite.
>
> Wystarczy, że Pan coś napisze, a ja-Dur nacieszę się już.
Gdyby ta uciecha miała manifestować się gwałtownie (literatura
przedmiotu wspomina coś o skurczach przepony), to mógłby mnie
kroś posądzić, że rozsiewam dur brzuszny.
Jarek
--
Daj as:
Daj aspiracje szersze w czyn wcielić
Daj ges:
Gestem swym jednym zechciej rozbielić
-
23. Data: 2014-07-20 14:20:21
Temat: Re: znikam z forum na około rok
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
Pani Basia napisała:
>> Zaraz, zaraz, o co chodzi z tą "cywilizowaną formą"?
>
> Nie ma tam, przynajmniej w tych miejscach, do których zaglądam
> wulgarności, czy agresji, ale ta już wiąże się z treścią...
To całkowicie jest treścią. Z formą nie wiąże się wcale.
>> Nie jestem w stanie nic powiedzieć na temat treści, jaką
>> wypełnione są fora
>
> ...która jest merytoryczna i ciekawa.
Wierzę na słowo. Muszę wierzyć na słowo.
>> -- a to z tego powodu, że formę ich znajduje jako odległą od
>> cywilizacji. Nie mogę, nie umiem i nie chcę cofać się w rozwoju,
>> a korzystanie z tych wynalazków jest dla mnie taką udręką, jak
>> czerpanie korbą wody ze studni.
>
> Przypadkowo trafiłam w kilka ciekawych dla mnie miejsc,
Tu już zaczyna się problem. Kilka. Ja mogę śledzić jedno ciekawe
miejsce, zwłaszcza jeśli jest ono technicznie zorganizowane tak
doskonale jak Usenet, że praktycznie nie angażuje mojego czasu.
Ale łazić wciąż w kółko po różnych miejscach? Na to trudno by było
mi się zdobyć.
> szukając konkretnych informacji.
Też trafiłem. Na przykład na rzeczy napisanie kilka lat wcześniej.
W ogóle fora, to dla mnie jest "coś, na co trafia się guglem".
Wcześniej zdarzało mi się, że gdy szukałem rozwiązania jakiegoś
problemu, guglel wskazywał mi akurat moją radę, którą przed laty
komuś udzieliłem w Usenecie. Teraz gugiel wyłączył archiwa Usenetu
z indeksowania, tak jak niedostępny jest dla niego Facebook. To mi
się podoba -- można tu pisać różnie rzeczy, a pies z kulawą nogą
tego nie znajdzie.
> Oczywiście nie piszę o forach gazetowych, czy komentarzach pod
> artykułami.
Komentarze pod artykułami, to też vox populi. Zdarza mi się przejrzeć.
Jarek
--
Gdzie ten czas co miał się sprawdzić
Przegadane noce w bieli
Gdyby nam się to dziś udało
Cztery dni byśmy trzeźwieli
-
24. Data: 2014-07-20 14:41:27
Temat: Re: znikam z forum na około rok
Od: bbjk <a...@b...cc>
W dniu 2014-07-20 14:20, Jarosław Sokołowski pisze:
> Tu już zaczyna się problem. Kilka. Ja mogę śledzić jedno ciekawe
> miejsce, zwłaszcza jeśli jest ono technicznie zorganizowane tak
> doskonale jak Usenet, że praktycznie nie angażuje mojego czasu.
> Ale łazić wciąż w kółko po różnych miejscach? Na to trudno by było
> mi się zdobyć.
A nie, nie łażę w kółko.
Zaglądam, jeśli potrzebuję.
> Teraz gugiel wyłączył archiwa Usenetu
> z indeksowania, tak jak niedostępny jest dla niego Facebook. To mi
> się podoba -- można tu pisać różnie rzeczy, a pies z kulawą nogą
> tego nie znajdzie.
Hm, a nie pisze się na Fecebooku po to, by czytali?
Ja tam nie wiem, jestem bezfejsikowa.
>> Oczywiście nie piszę o forach gazetowych, czy komentarzach pod
>> artykułami.
>
> Komentarze pod artykułami, to też vox populi. Zdarza mi się przejrzeć.
No tak, przejrzeć bez angażowania się, to pewnie każdemu się zdarza.
--
B.
-
25. Data: 2014-07-20 15:45:11
Temat: Re: znikam z forum na około rok
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
Pani Basia napisała:
>> Tu już zaczyna się problem. Kilka. Ja mogę śledzić jedno ciekawe
>> miejsce, zwłaszcza jeśli jest ono technicznie zorganizowane tak
>> doskonale jak Usenet, że praktycznie nie angażuje mojego czasu.
>> Ale łazić wciąż w kółko po różnych miejscach? Na to trudno by
>> było mi się zdobyć.
>
> A nie, nie łażę w kółko.
> Zaglądam, jeśli potrzebuję.
To co innego. Kiedy powstał Usenet, spełniał bardzo ważną rolę.
Ktoś, kto dajmy na to poszukiwał dokumentacji do dzyndzlotronu
XC-46b, znajdował grupę misc.dzyndzlotrony lub inną najbardziej
zbliżoną tematycznie, zamieszczał tam swoją prośbę i czekał. Po
jakimś czasie odzywał się ktoś, kto wprawdzie tej dokumentacji
nie ma, ale jego znajomy z Uniwersytetu Jakmutam zajmuje się
dzyndzlotronami, więc może mieć. Z tym że w Jakmutam nie mają
jeszcze serwera FTP, ale to nie problem, bo kolega może nocą
przesłać UUEnkodowane pliki mailem w celu umieszczenia na
lokalnym FTP. Tylko prośba taka, by pliki od razu pobrać, gdyż
mają one aż 46kB, więc po kilku dniach uniwersytecka administracja
upomni się o zwolnienie miejsca na serwerze.
Do nas to wszystko dotarło z opóźnieniem. Gdyśmy się zainteresowali
Usenetem, to już było WWW, a nawet wyszukiwarki takie jak Google,
a przynajmniej Altavista. Jeśli ktoś czegoś potrzebował, to zaglądał
tam, gdzie mu jakaś maszyna wskazała, że warto. Z Usenetu została
nam funkcja społecznościowa, która pojawiła się w trakcie. Zresztą
ciekawa rzecz -- w Polsce synonimem dla Usenetu są "grupy dyskusyjne".
Tego przymiotnika brakuje w angielskim oryginale. Pojawia się, ale
dopiero przy bardziej szczegółowych opisach i klasyfikacjach. Można
powiedzieć, że wkład w wynalezienie dyskusji w usenecie mamy duży.
>> Teraz gugiel wyłączył archiwa Usenetu z indeksowania, tak jak
>> niedostępny jest dla niego Facebook. To mi się podoba -- można
>> tu pisać różnie rzeczy, a pies z kulawą nogą tego nie znajdzie.
>
> Hm, a nie pisze się na Fecebooku po to, by czytali?
> Ja tam nie wiem, jestem bezfejsikowa.
Też jestem, ale wiem. Ludzie piszą, żeby inni czytali, ale tylko
fejsikowi mogą to zobaczyć. Zuckerberg dba o to, by Page z Brinem
mu do ogródka nie zaglądali i w szkodę nie leźli.
>>> Oczywiście nie piszę o forach gazetowych, czy komentarzach pod
>>> artykułami.
>>
>> Komentarze pod artykułami, to też vox populi. Zdarza mi się przejrzeć.
> No tak, przejrzeć bez angażowania się, to pewnie każdemu się zdarza.
Wiem, plotkować nie jest ładnie. W tych komentarzach widuję dość
regularnie jednego takiego, z którym wiedliśmy w swoim czasie wiele
usenetowych dyskusji. To zdaje się potwierdzać moją tezę, że tam
nie żadna ekstrema i margines, tylko reprezentatywna próbka nas
wszystkich. A jakie są proporcje -- to widać.
Jarek
--
Stasek pedzioł: "Smierzść się w nicym nie róźni od zycio". Ftosi mu
dogodoł: "No to cymus nie umieros?". On na to: "No tymu. Kieby się
róźniyła, to moze byk i umar, a tak to co bedym umieroł". Taki to
był Stasek Nędza z Pardałówki, co z nudów wynaloz myślenie.
-
26. Data: 2014-07-20 16:20:19
Temat: OT Re: znikam z forum na około rok
Od: bbjk <a...@b...cc>
W dniu 2014-07-20 15:45, Jarosław Sokołowski pisze:
> To co innego. Kiedy powstał Usenet, spełniał bardzo ważną rolę.
> Ktoś, kto dajmy na to poszukiwał dokumentacji do dzyndzlotronu
> XC-46b, znajdował grupę misc.dzyndzlotrony lub inną najbardziej
> zbliżoną tematycznie, zamieszczał tam swoją prośbę i czekał.
No to jest tak. Pytam i czekam.
Potrzebuję np. informacji, czy jest dobry dostęp do WiFi w
Huunhuurtułowie. Albo co ciekawego tam się jada. No to pytam. Ktoś, kto
był, odpowiada. A jeśli nie był, pisze, że był w okolicy ;) Za chwilę
pojawia się ktoś, kto wie i wyjaśnia. A przy okazji pisze mi, że radzi
wziąć przejściówkę, bo prąd ichni ma inne napięcie. Na co odzywa się
inny i proponuje, by zajrzeć do jego blogu, bo ma zdjęcia stamtąd. A
jeszcze inny, na co trzeba uważać na granicy. I tak leci.
To wszystko może przychodzić na @.
Czyli działa w sumie podobnie, jak dawniej usenet, tyle, że bez
przepychanek.
> Też jestem, ale wiem. Ludzie piszą, żeby inni czytali, ale tylko
> fejsikowi mogą to zobaczyć. Zuckerberg dba o to, by Page z Brinem
> mu do ogródka nie zaglądali i w szkodę nie leźli.
Pewnie i fejsik kiedyś się nasyci informacjami, albo fejsikiem się
nasycą. I będzie znów inne bawitko.
> Wiem, plotkować nie jest ładnie. W tych komentarzach widuję dość
> regularnie jednego takiego, z którym wiedliśmy w swoim czasie wiele
> usenetowych dyskusji.
No to w ramach plotek: ciekawe, kto?
--
B.
-
27. Data: 2014-07-20 17:27:38
Temat: Re: znikam z forum na około rok
Od: Qrczak <q...@q...pl>
Dnia 2014-07-20 14:20, obywatel Jarosław Sokołowski uprzejmie donosi:
> Pani Basia napisała:
>
> Też trafiłem. Na przykład na rzeczy napisanie kilka lat wcześniej.
> W ogóle fora, to dla mnie jest "coś, na co trafia się guglem".
> Wcześniej zdarzało mi się, że gdy szukałem rozwiązania jakiegoś
> problemu, guglel wskazywał mi akurat moją radę, którą przed laty
> komuś udzieliłem w Usenecie. Teraz gugiel wyłączył archiwa Usenetu
> z indeksowania, tak jak niedostępny jest dla niego Facebook. To mi
> się podoba -- można tu pisać różnie rzeczy, a pies z kulawą nogą
> tego nie znajdzie.
hihi (C) kiwiko
>> Oczywiście nie piszę o forach gazetowych, czy komentarzach pod
>> artykułami.
>
> Komentarze pod artykułami, to też vox populi. Zdarza mi się przejrzeć.
W owych zdarza mi się odnaleźć cudowną atmosferę Usenetowego magla
sprzed lat. I jeszcze w paru ciekawych innych miejscach. Ach...
Q
-
28. Data: 2014-07-20 18:08:42
Temat: Re: OT Re: znikam z forum na około rok
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
Pani Basia napisała:
>> To co innego. Kiedy powstał Usenet, spełniał bardzo ważną rolę.
>> Ktoś, kto dajmy na to poszukiwał dokumentacji do dzyndzlotronu
>> XC-46b, znajdował grupę misc.dzyndzlotrony lub inną najbardziej
>> zbliżoną tematycznie, zamieszczał tam swoją prośbę i czekał.
>
> No to jest tak. Pytam i czekam.
> Potrzebuję np. informacji, czy jest dobry dostęp do WiFi w
> Huunhuurtułowie. Albo co ciekawego tam się jada. No to pytam. Ktoś, kto
> był, odpowiada. A jeśli nie był, pisze, że był w okolicy ;) Za chwilę
> pojawia się ktoś, kto wie i wyjaśnia. A przy okazji pisze mi, że radzi
> wziąć przejściówkę, bo prąd ichni ma inne napięcie. Na co odzywa się
> inny i proponuje, by zajrzeć do jego blogu, bo ma zdjęcia stamtąd. A
> jeszcze inny, na co trzeba uważać na granicy. I tak leci.
> To wszystko może przychodzić na @.
> Czyli działa w sumie podobnie, jak dawniej usenet, tyle, że bez
> przepychanek.
A jak potrzebuję informacji na temat placka śliwkowego, to jacyś inni
w innym miejscu też mi poradzą (jeden umie piec szarlotkę i chętny do
pomocy jest). Tyle że muszę znów się zarejestrować i pamiętać gdzie.
Chcę przyciąć bzy pod płotem -- o, tu mamy nowe wspaniałe forum, chyba
je zasubskrybuję. Nie, dziękuje za coś takiego. Dla mnie to nie to samo.
Dziękuję za wysyłanie mi mailem głosów w dyskusji (mój program pocztowy
nawet nie wątkuje, co w tym przypadku pewnie i tak jest bez znaczenia).
Dla mnie to jest właśnie ta bariera techniczna, której pokonać nie
potrafię. I nie chcę pokonywać.
A co do przepychanek, to w nich samych nie widzę niczego złego. Zależy
kto i jak przepycha. Są tacy, co się nadają najwyżej do przepychania
skrzyń w magazynie. Ale takich tu się po prostu ignoruje. Jakoś
potrafiłem odnaleźć się w grupach, gdzie pojawiało się kilkaset
wiadomości dziennie, a większość od idiotów. Gdybym nie potrafił,
to i chodzenie po ulicy powinno mi być strasznym (znów to odkrycie
Lema). Nauczyłem sie dostrzegać tylko tych, których dostrzegać warto
(pewnie znów coś przeze mnie przeziera, ale podobno to nie jest źle,
że przeziera).
>> Też jestem, ale wiem. Ludzie piszą, żeby inni czytali, ale tylko
>> fejsikowi mogą to zobaczyć. Zuckerberg dba o to, by Page z Brinem
>> mu do ogródka nie zaglądali i w szkodę nie leźli.
>
> Pewnie i fejsik kiedyś się nasyci informacjami, albo fejsikiem się
> nasycą. I będzie znów inne bawitko.
Też tak sądzę. Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że ludzie
w swej większości wcale nie potrzebują żadnych mediów społecznościowych.
To co obserwujemy, to lokalne zaburzenia społecznej czasoprzestrzni,
a następne fale będą coraz mniejsze. Potrzeba bawitek zaniknie.
Intrygujący był fenomen IRC-a -- ludzie bez końca siedzieli przy
terminalach i klepali jakieś gupoty, a lepszy był ten, kto miał refleks
i krótszy czas reakcji. Niepojęta fascynacja synchroniczną komunikacją
online, zorganizowną jak w czasach radia i telefonu, gdy już można było
wygodnie porozumiewać się asynchronicznie offline. Ta i późniejsze fale,
które przeminęły, miały podłoże technologiczne -- ludzi kręciła ta cała
nowoczesność. Że oni są w tym słynnym Internecie.
A jak to ma się do Usenetu? Czy coś tu jeszcze będzie? Podchodząc do
tego technologicznie, powinno. Bo nic innego w zamian nie wymyślono,
co by nie miało dyskwalifikujących wad technicznych. Ale tak podchodzić
się nie da. Czeski Usenet już nie istnieje. Ten ogólnoświatowy wygląda
marnie -- ale to akurat rozumiem, zbyt wiele ludzi połączonych wyłącznie
językiem. Więc nie wiem jak będzie w polskim -- na niektórych grupach
zrobiło się lepiej niż było kilka lat temu, ale z tego nie można wyciągać
zbyt pochopnych wniosków.
>> Wiem, plotkować nie jest ładnie. W tych komentarzach widuję dość
>> regularnie jednego takiego, z którym wiedliśmy w swoim czasie wiele
>> usenetowych dyskusji.
>
> No to w ramach plotek: ciekawe, kto?
Ten, co mnie z nim łatwo było pomylić (jakby co, to ja w samoobronie
teraz działam).
Jarek
--
Ludzie listy piszą, zwykłe, polecone
piszą, że kochają, nie śpią, klną, całują się
ludzie listy piszą nawet w małej wiosce
listy szare, białe, kolorowe...
-
29. Data: 2014-07-20 18:38:30
Temat: Re: OT Re: znikam z forum na około rok
Od: bbjk <a...@b...cc>
W dniu 2014-07-20 18:08, Jarosław Sokołowski pisze:
> A co do przepychanek, to w nich samych nie widzę niczego złego. Zależy
> kto i jak przepycha. Są tacy, co się nadają najwyżej do przepychania
> skrzyń w magazynie. Ale takich tu się po prostu ignoruje. Jakoś
> potrafiłem odnaleźć się w grupach, gdzie pojawiało się kilkaset
> wiadomości dziennie, a większość od idiotów. Gdybym nie potrafił,
> to i chodzenie po ulicy powinno mi być strasznym (znów to odkrycie
> Lema). Nauczyłem sie dostrzegać tylko tych, których dostrzegać warto
> (pewnie znów coś przeze mnie przeziera, ale podobno to nie jest źle,
> że przeziera).
O, to, to.
Ten usenet sprzed lat, setki postów, przepychanki, a w nich i sporo
inteligentnych, i zabawnych, to i ja bardzo lubiłam. A teraz już nie
wiem, gdzie taki jest. A może to po prostu znużenie dinozaura, bo ile
lat można czytać, jaki rower kupić, jakie buty na Beskid Niski, czy
który aparat lepszy.
Na garkuchnię właściwie już nawet nie zerkam.
Że przeziera, to dobrze.
> Intrygujący był fenomen IRC-a -- ludzie bez końca siedzieli przy
> terminalach i klepali jakieś gupoty, a lepszy był ten, kto miał refleks
> i krótszy czas reakcji. Niepojęta fascynacja synchroniczną komunikacją
> online, zorganizowną jak w czasach radia i telefonu, gdy już można było
> wygodnie porozumiewać się asynchronicznie offline. Ta i późniejsze fale,
> które przeminęły, miały podłoże technologiczne -- ludzi kręciła ta cała
> nowoczesność. Że oni są w tym słynnym Internecie.
NA IRCa nie załapałam się, choć byli tacy, co namawiali.
> - na niektórych grupach
> zrobiło się lepiej niż było kilka lat temu, ale z tego nie można wyciągać
> zbyt pochopnych wniosków.
To chyba nie trafiłam na nie.
> Ten, co mnie z nim łatwo było pomylić (jakby co, to ja w samoobronie
> teraz działam).
A nie, raczej nie mylę z nikim nikogo.
Choć nadal nie wiem.
> Ludzie listy piszą, zwykłe, polecone
> piszą, że kochają, nie śpią, klną, całują się
> ludzie listy piszą nawet w małej wiosce
> listy szare, białe, kolorowe...
Jak wspominki starych kombatantów, to wspominki, co sobie żałować:
http://www.youtube.com/watch?v=P9z_Fat8WZk
--
B.
-
30. Data: 2014-07-20 20:38:50
Temat: Re: OT Re: znikam z forum na około rok
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
Pani Basia napisała:
>> A co do przepychanek, to w nich samych nie widzę niczego złego. Zależy
>> kto i jak przepycha. Są tacy, co się nadają najwyżej do przepychania
>> skrzyń w magazynie. Ale takich tu się po prostu ignoruje. Jakoś
>> potrafiłem odnaleźć się w grupach, gdzie pojawiało się kilkaset
>> wiadomości dziennie, a większość od idiotów. Gdybym nie potrafił,
>> to i chodzenie po ulicy powinno mi być strasznym (znów to odkrycie
>> Lema). Nauczyłem sie dostrzegać tylko tych, których dostrzegać warto
>> (pewnie znów coś przeze mnie przeziera, ale podobno to nie jest źle,
>> że przeziera).
>
> O, to, to.
> Ten usenet sprzed lat, setki postów, przepychanki, a w nich i sporo
> inteligentnych, i zabawnych, to i ja bardzo lubiłam. A teraz już nie
> wiem, gdzie taki jest. A może to po prostu znużenie dinozaura, bo ile
> lat można czytać, jaki rower kupić, jakie buty na Beskid Niski, czy
> który aparat lepszy.
> Na garkuchnię właściwie już nawet nie zerkam.
Jest jak mówiłem -- po buty do Amazona lub na Ceneo, gdzie przejściówka
potrzebna, można sprawdić na http://www.kropla.com/electric2.htm albo
po prostu w guglu. Grupy do tego nie są potrzebne. Przydać się mogą
jednak niewiadomo kiedy -- na przykład gdy trzeba przekazać pilną
wiadomość komuś, kto pojechał na Beskid Niski i nie wziął ze sobą
komórki. To jednak wymaga by je subskrybować. I -- znów do tego
wrócę -- mieć tzw. środki techniczne do tego. Bo jak ktoś używa, za
przeproszeniem, googlegroups, to raczej nie będzie w stałym kontakcie.
Ja ostatnio zrobiłem manewr taki -- przejrzałem hierarchię pl.*
i zasubskrybowałem te grupy, na których nic się nie dzieje. Jak
ktoś będzie chciał, i będzie miał o czym, to se ze mną pogada.
> Że przeziera, to dobrze.
No więc i dlatego również zazieram. W kąty różne. Chyba też dobrze.
>> na niektórych grupach zrobiło się lepiej niż było kilka lat temu,
>> ale z tego nie można wyciągać zbyt pochopnych wniosków.
>
> To chyba nie trafiłam na nie.
Te takie bardziej techniczne. Co to mają swoją konkretną tematykę,
ludzie potrzebują wymienić się wiadomościami, a Usenet stwarza do
tego dobre warunki. Jedną taką subskrybuję. No i nie hołdują tam
przesądowi, że każde odstępstwo od tematyki głównej jest zbrodnią.
Dzięki temu grupa żyje, w nudziarstwo całkiem nie popadła. Żeby
było śmieszniej, od lat ciągnie się tam i powraca spór, czy Usenet
lepszy, czy forum. A jest takie, dość duże i ponoć znane, co ma
taką samą tematykę jak grupa (oczywiście nie zaglądam, więc nie
wiem jak jest w rzeczywistości). W tych sporach obelgą największego
kalibru jest nazwanie adwersarza "moderatorem".
>> Ten, co mnie z nim łatwo było pomylić (jakby co, to ja
>> w samoobronie teraz działam).
> A nie, raczej nie mylę z nikim nikogo. Choć nadal nie wiem.
To ja już nie wiem co mam więcej podpowiedzieć. Nazwisko podać?
Wtedy, to już na bank nas pomylą!
Jarek
--
I musiał wszystkie dzienne rachunki przezierać,
Nareszcie rzekł Woźnemu, że się chce rozbierać.
Woźny pas mu odwiązał, pas słucki, pas lity,
Przy którym świecą gęste kutasy jak kity,