W dniu 2014-07-03 10:26, Kris pisze:

> Ot to. I dlatego właśnie chyba ta decyzję o zwolnieniu córki z udziału w lekcjach
religii podjęłem za późno. Dzieciak dorasta niech sam życie obserwuję i podejmie
decyzje czy mu taka czy inna wspólnota odpowiada.
> Księdza na kolęde wpuszczam jak zapuka i pogadać z nim lubię.
> I ze dwa lata temu mu przekazałem moje uwagi na temat katechetki. On na to że wie
że w sumie się ze mną zgadza ale nic nie może zrobić. To jak on nic nie mógł zrobić
to ja zrobiłem i dzieciaka wypisałem.
> Napiszesz pewnie że to nie wina kościoła tylko ludzi. I ok tylko że kościół to
ludzie właśnie i to tez ci funkcjonariusze co to wyczytują, deklarują, co innego
mówią a co innego czynią.
> I generalnie jestem otwarty do ludzi ale postanowiłem że akurat z takimi kontakty
swoje i dzieciaka ograniczę.

Ja akurat doskonale rozumiem Twoje rozterki. Moze dlatego, ze sam takie
miewam. Plebania wieksza od kosciola. Zapasione brzuchy itp.
Moja dobra kolezanka po przeprowadzce na wies byla zdziwiona zwyczajami.
Ktoregos dnia po koledzie powiadziala plebanowi, zeby ten swojego
poslanca do niej po kase nie przysylal. Podobno pomoglo. Wiele jest
takich technicznych spraw z ktorymi spolecznosc musi sobie poradzic.
Wyczytywanie z ambony to idiotyzm. Z drugiej strony wiadomo, ze ksieza
musza sie jakos utrzymywac.
Swego czasu wychodzilem w czasie mszy przed ogloszeniami. Spelnialem
wewnetrzny obowiazek bycia w kosciele i jednoczesnie nie sluchalem co
kler ma do powiedzenia. Wtedy. Sa tez inne koscioly do ktorych mozna
chodzic jak komus nie pasuje w jego najblizszym. Sa wiec inne mozliwosci
i wystarczy chciec. Obrazanie sie na Boga bo ksiadz cos tam bardzo
czesto jest przejawem wygodnictwa. Lepiej posiedziec w domu zamiast isc
do kosciola na godzine.

Pozdro.. TK