W dniu 2020-11-04 o 17:48, ąćęłńóśźż pisze:
> Jakby co jest kuchnia węglowa sprzed lat, więc przynieść pół wiaderka
> węgla z piwnicy....
> Ciągle w publikatorach czytam, że komuś dach zdjęło - nie zdejmuje?
> Choć to może nawet częściej w mieszkaniach w [małych] blokach - ściany
> wypycha na zewnątrz, a PSP dokłada resztę zniszczeń Tobie i sąsiadom..
>
>

Dla mnie jedzenie "z gazu" zawsze śmierdzi, pomimo, że gaz mam od ponad
40 lat.

Indukcja to wygoda. Wada taka, że niektóre gary trzeba wymienić albo
tymczasowo podłożyć kawałek żelastwa.

Czajnik to koniecznie wymień im na elektryka. Zaleta, że sam się
wyłączy. Tyle, że nie gwiżdże, aczkolwiek widziałem gdzieś z
piszczykiem. Są też podtrzymujące temperaturę, ale wtedy koszty energii
rosną.

Nawet moja teściowa się przekonała, mimo, że przez wiele lat nawet
rozmawiać na ten temat nie chciała. Wystarczył remont instalacji gazowej
w bloku i spowodowany tym brak gazu przez kilkanaście dni - zawiozłem
jej płytę indukcyjną.

Inna zaleta indukcji: "palnik" nie jest gorący, osoba starsza czy o
ograniczonej możliwości ruchowej nie sparzy się. Nie zapomni się
wyłączyć palnika, bo bez gara sam się wyłączy.


--
Pozdrawiam.

Adam