Pan Adam Sz. napisał:

>> No to we dwóch zawsze łatwiej. Zbieżcie się gdzieś razem przy piwie,
>> albo wirtualnie on-line -- i wyjaśniejcie o co chodzi. Bo to powyższe
>> nie jest żadnym tłumaczeniem.
>
> A więc tłumacze - wyciąganie urządzeń technicznych / sanitarnych na dach
> nie jest estetyczne. Równie dobrze można by powiesić bojler 400l na dachu
> - wyglądałoby tak samo idiotycznie.
>
> A Twoje argumenty "za" w kontekście estetyki (bo o niej mówimy) jakie są?
> Że czarny prostokącik pasuje do każdej dachówki? Że się komponuje z
> otoczeniem domu? Nawet jak ten jest wiejskim dworkiem przy lesie? :-)

Cały dom jest przecież "urządzeniem technicznym", to jego nadrzędna funkcja.
Le Corbusier wymyślił nawet termin "maszyna do mieszkania" (nie mówmy teraz
o jego poglądach na architekturę, teraz o co innego chodzi). A już stricte
technicznymi urządzeniami są komin czy rynna. Czy to oznacza, że nie można
ich mieć na dachu, tylko należy wstydliwie umieścić w piwnicy?

Przy remoncie starych domów często postepuje się tak, że bezużyteczny
niegdyś wysoki strych zamienianny jest na przestronne poddasze. Na połaci
dachu pojawiają się okna. Też takie szklane prostokąty, może trochę mniej
czarne. A że to nie do końca musi być zgodne z wizja archotekta, który
kreślił plany sto lat temu? Trudno, życie jest życiem, dodatkowe korzyści
całkowicie usprawiedliwiają zmianę. W archtektórze w ogóle mało jest rzeczy
gorszych od martwoty.

Zwolennicy budowania domów na dwadzieścia lat, burzenia ich i robienia
wszystkiego od nowa, w ogóle mają łatwiej. Mogą tak dobrać dachówkę,
by (im) pasowała do prądodajnych prostokącików. A las, jeśli się nie
komponuje, to przecież można wyciąć.

--
Jarek