Jak wpompujemy nastepne Mt CO2 to z punktu widzenia natury nic sie nie zmieni na
gorsze. CO2 jest niezbedne do utrzymania zycia na ziemi. Zarcie sie z niego robi.
Wzrost temperatury na Ziemi spowoduje ze jedne tereny zostana wylaczone z wegetacji
ale zostana wlaczone inne na ktorych wegetacja teraz jest niemozliwa. Zostana
wylaczone takie tereny na ktorych teraz i tak nic sie nie uprawia. Strata zadna. Do
zwiekszenia produkcji biomasy potrzebna jest woda. Topniejace lodowce i czapy na
biegunach ja zapewnia. Matka natura dobrze wszysko wykombinowala. I o ile pojawienie
sie zwierzat i w efekcie czlowieka potrafiacego ksztaltowac to co go otacza jest w
scenariuszu jaki matka natura tworzy. To nie mogla przewidziec powstania religii. A
to one odkad czlowiek zszedl z drzewa wszystko psuja. Z migracja nie ma najmniejszego
problemu. Sa na Ziemi ogromne praktycznie nie zamieszkane obszary. Problemem jest ze
wyznawcy roznych religii a czesto odlamow tej samej religii nie moga zyc obok siebie
wlasnie przez religie. W wyniku ocieplenia wyludnia sie tereny okolorownikowe. Tam i
tak praktycznie sie nic nie uprawia. Ale za to pomiedzy zwrotnikami a kolami
biegunowymi beda rosly pomarancze i zbiory zamiast raz do roku moga byc dwa trzy razy
do roku. To nie CO2 trzeba regulowc i ograniczac bo natura zrobi to darmo i
skuteczniej. Trzeba zlikwidowac religie, wszystkie i najlepiej jak najszybciej.