eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plNieruchomościGrupypl.misc.budowaniePo co różnicówki? › Re: Po co różnicówki?
  • Data: 2009-10-20 08:39:06
    Temat: Re: Po co różnicówki?
    Od: Krzemo <p...@g...com> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    On 18 Paź, 10:59, "Jarek P." <jarek[kropka]p...@gazeta.pl> wrote:
    > Mateusz Viste <m...@n...please> wrote:
    > > Stajesz się przewodnikiem, tzn. zaczynasz przewodzić prąd, tzn.
    > > prąd
    > > upływu przejdzie przez ciebie.
    >
    > Pytałem, _gdzie_ ten prąd popłynie. Na drodze: przewód fazowy,
    > obudowa peceta, osoba rażona... co dalej?
    >
    > > a) Twój opór do ziemi wynosi 8Kohm albo mniej: przelatuje cię prąd
    > > o
    > > wartości 30mA albo więcej. Różnicówka wywala.
    > > b) Twój opór do ziemi wynosi mniej niż 8Kohm. Różnicówka nie
    > > wywali.

    Z prawa Ohma wynika co innego - im większy opór tym mniejszy prąd!
    ;-)

    > > Jeśli dążysz do tego, że mając uziemienie w ogóle nie byłoby mowy
    > > o
    > > porażeniu, to tak, oczywiście, że lepiej mieć uziemienie *i*
    > > różnicówkę.

    No pewnie że najlepiej mieć "i rybki i akwarium"
    ;-)

    > Dążę do tego, że mając instalację dwuprzewodową i komputer z
    > przebiciem, który zapewne nie stoi w piwnicy z mokra posadzką, a
    > osoba rażona nie podchodzi do niego boso, mając przy tym druga rękę
    > na rurze wodociągowej i fiuta między żeberkami kaloryfera, krótko
    > mówiąc, w statystycznie najbardziej prawdopodobnej sytuacji takiego
    > porażenia, prąd rażeniowy będzie o wiele mniejszy od progu
    > zadziałania różnicówki i ta różnicówka się psu na budę nie zda.

    Jeżeli prąd nie ma gdzie popłynąć to i "rażenia prądem" nie ma ;-)


    > Sens działania różnicówki jest taki: jeśli komputer będzie
    > podłączony do instalacji trójprzewodowej, natychmiast po zaistnieniu
    > przebicia pojawi się prąd upływu do przewodu PE i różnicówka odłaczy
    > taki obwód. Żeby to nastąpiło nie musi byc nawet pełnego
    > metalicznego przebicia, wystarczy niewielki 30mA prąd upływu,
    > powodujący powstanie na obudowie jakiegoś malutkiego i całkowicie
    > bezpiecznego potencjału, różnicówka jednak i tak ten obwód rozłączy
    > traktując go jako zagrożony.

    Mniej więcej zgadza się.
    ;-)

    > A co w przypadku instalacji dwuprzewodowej? Tutaj jedyna sytuacja, w
    > której różnicówka może zadziałać, to prąd różnicowy wypływający poza
    > obwód. Czyli gdzieś bezpośrednio do ziemi (mokra podłoga, użytkownik
    > boso), czy do rury wodociągowej/CO/itp. jeśli osoba ma z nią
    > równoczesnie kontakt. Mało tego, żeby w takim przypadku różnicówka
    > zadziałała, prąd upływu musi osiągnąć 30mA. Podczas gdy za prad
    > potencjalnie niebezpieczny dla osoby rażonej uznaje się już 5mA.

    Dla osób co mają rozrusznik serca...
    ;-)

    > Żeby popłyneło przez człowieka 30mA trzeba się naprawde postarać,
    > stać boso na zalanej wodą betonowej posadzce i tak dalej. A jak
    > posadzka będzie niedostatecznie zalana, prąd rażenia wyniesie nie 30
    > a 25mA, będzie problem, bo osoba rażona będzie trzepana aż miło, jej
    > życie będzie wisiało na włosku, a różnicówka na to co? Nic...

    Nie prawda. Zwykle prąd "rażeniowy" to dużo więcej niż 30mA i
    różnicówka zapewne nie jednemu uratowała już życie.
    ;-)

    > Dlatego też ja osobiście stoję na stanowisku, że różnicówka w
    > instalacji dwuprzewodowej niczemu nie przeszkadza i jak ktoś chce,
    > oczywiście można ją stosować, czemu nie. Na pewno będzie odrobinke
    > bezpieczniej. Ale trzeba mieć tą świadomośc, że to będzie tylko
    > bardzo, bardzo niewielkie odrobinkę, równe mniej więcej
    > prawdopodobieństwu, że dotykając do urządzenia z przebiciem będziemy
    > jednocześnie mokrą ręką trzymać mocno za niemalowaną rurę
    > wodociągową, stać boso na zalanej betonowej posadzce w piwnicy czy
    > siedzieć w metalowej wannie pełnej wody. A już zwłaszcza zależałoby
    > mi, żeby nie generalizować i nie głosić sloganów "załóż różnicówkę,
    > to cię prąd nie porazi", bo to po prostu nieprawda.

    Kiedyś grzebałem przy "rozebranym" zasilaczu (próbowałem go naprawić)
    który wywalał bezpieczniki. Niestety inny domownik włączył bezpiecznik
    w momencie gdy gołą płytkę drukowaną trzymałem w rękach. Poza
    nieprzyjemnym uczuciem lekkiego mrowienia nic nie poczułem i wcale mną
    nie trzepało. Prąd po prostu nie miał gdzie popłynąć bo siedziałem na
    kanapie. A mrowienie czułem tylko dlatego że skóra dłoni zwarła obwód
    pierwotny (L i N). Dzięki temu mrowieniu dowiedziałem się w ogóle że
    układ jest pod prądem. Nie siej paniki. Różnicówka właśnie jest po to
    by chronić przed właśnie takimi sytuacjami gdy prąd ma gdzie płynąć i
    w dodatku nie jest to przewód N. Czyli właśnie wtedy gdy trzymasz
    swojego fjuta między żeberkami kaloryfera (no ja bym na to nie wpadł
    że tam go można umieścić, wolę standardowe przeznaczenia - gratuluję
    pomysłowości)
    ;-)

    > A już zwłaszcza zależałoby
    > mi, żeby nie generalizować i nie głosić sloganów "załóż różnicówkę,
    > to cię prąd nie porazi", bo to po prostu nieprawda.

    Zgadza się.


    Pozdrawiam,
    Krzemo.


Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1